IV. Zaczarowana formuła
W roku 1972, kiedy zaszli już Palestyńczykom boleśnie za skórę (Baader i Ensslin domagali się np. żeby postawić im do dyspozycji automat z puszkami Coca-Coli), wrócili do Niemiec i wzięli na siebie odpowiedzialność za napaści terrorystyczne w Augsburgu, Hamburgu, Karlsruhe oraz na kwaterę główną stacjonujących sił USA w Heidelbergu. Byli luźną grupą bez organizacji, bez dyscypliny i z pretensjami, daleką od obrazu paramilitarnych „brygad terrorystycznych” – jak przedstawiano ich w mediach. Ciągle w pogoni za nowym schronieniem, ścigani, śledzeni, zdani na łaskę i niełaskę przygodnych dobroczyńców. Ich Biblią była książka brazylijskiego miejskiego guerillo Carlosa Marighelli. Podaje on tam metodę walki według formuły M-P-B-A-D: motoryzacja, pieniądze, broń, amunicja, dynamit. Potrzebne więc były dobre samochody, żeby móc ujść policyjnemu pościgowi po obrabowaniu banku (bo potrzebne były pieniądze na broń, amunicję, dynamit, benzynę oraz chleb powszedni). Wynaleziono w tym celu skomplikowaną metodę „organizowania” aut, tzw. dublowanie. W tym celu należało obserwować jakiś duży parking, czekając na przybycie określonego samochodu (preferowane były BMW, które w owym czasie były najszybsze, nic więc dziwnego, że ludek berliński, który na buzię nie upadł, natychmiast ukuł nowe rozwinięcie skrótu BMW: Baader-Meinhof-Wagen). Skoro tylko pokazało się jakieś porządne BMW, znajdowało się ono tak długo pod obserwacją, dopóki nie wykryto, gdzie mieszka jego właściciel. Wówczas odwiedzała go para młodych ludzi, którzy przedstawiali się jako ankieterzy instytutu badań społecznych. Właściciel został odpytany na temat danych swojego auta. Na tej podstawie wyrabiano „nowe” papiery samochodu i szukano identycznego typu. Ten został kradziony i jeździł na papierach tamtego. Tak więc w razie policyjnej kontroli nie stwierdzano niczego podejrzanego. Później zrezygnowano z tego i odsłuchiwano tylko radiowe komunikaty drogówki, która podawała sobie nawzajem nieustannie dane samochodów i na tej podstawie dorabiano papiery. Niedługo policja ujęła Baadera i dwóch jego kolegów, jego samego raniąc postrzałem w udo. Zdradziła go znana miłość do porsche. W końcu nawet we Frankfurcie nie było w tym czasie aż tak wiele aut tej marki. Sześć dni później aresztowano – też wskutek jej słabości - Gudrun Ensslin w pewnym drogim boutiqu. Zdjęła skórzaną kurtkę, żeby przymierzyć jakiś ciuch. Sprzedawczyni zobaczyła wystający z kieszeni pistolet i zawiadomiła policję. Kilka tygodni później pewien nauczyciel w pobliżu Hannoveru, który obiecał dać schronienie na jedną noc dwojgu ludziom, wydał ich policji, nie wiedząc nawet, kogo wydaje. Tak wpadła Ulrike Meinhof. Była jednak tak wychudła i zmieniona, że policjanci jej nie rozpoznali. Zdradziła ją zawartość torby, w której było pełno broni i amunicji. Dopiero zdjęcie rentgenowskie czaszki, w której po operacji sprzed dziesięciu lat tkwiły metalowe klamry, potwierdziło jej tożsamość. Ulrike była najpierw przetrzymywana w Kolonii-Ossendorf w odosobnionej celi wyłączonej z jakichkolwiek dźwięków. Jest to najgorszy rodzaj tortury. Człowiek, żeby żyć musi używać swoich zmysłów do kontaktowania się ze światem. Inaczej w najdosłowniejszym sensie odchodzi od zmysłów. Dopiero po protestach udało się Ulrike zdobyć dostęp do gazet i książek. Kilka razy odwiedziły ją też dziesięcioletnie córki. W 1973 roku sama zerwała z nimi kontakt. W końcu kwietnia 1974 roku została przeniesiona do więzienia Stammheim w Stuttgarcie, gdzie siedzieli Baader, Ensslin i Jan-Carl Raspe. W 1974 roku wskutek listu Ulrike do Sartre’a, podczas strajku głodowego więźniów przeciwko warunkom ich przetrzymywania, prawie 70-letni pisarz odwiedził Baadera w więzieniu. Rozmowa odbyła się bez tłumaczy i nie wiadomo, co Sartre zrozumiał z monologów Baadera. Na nim samym pisarz zrobił tylko wrażenie zgrzybiałego starca. W maju 1975 roku rozpoczął się proces przeciwko najważniejszym członkom RAF przed sądem krajowym w Stuttgarcie. Oskarżenie zarzucało im 5 mordów, 54 próby zabicia oraz wiele zamachów przy użyciu środków wybuchowych. Sąd rozpatrywał te czyny w kategoriach karnych, obrona oraz sami oskarżeni nadawali swoim czynom znaczenie przede wszystkim polityczne. Ulrike, którą strażnicy musieli przemocą wnosić na salę sądową , uchodziła za „głos RAF”. Była najniebezpieczniejsza, bo potrafiła argumentować. Już wtedy, w czasach publikowania w „Konkrecie”, to słowo było jej siłą: ostre syntezy i polityczne analizy. To nie bomb RAF-u obawiało się państwo, lecz przekonująco formułowanej ideologii. W połowie 1971 r. , dokładnie dwa miesiące po ich pierwszym zamachu bombowym na kwaterę główną wojsk amerykańskich we Frankfurcie ukazała się pierwsza publikacja RAF pod tyt. „Guerilla miejska”, która została rozesłana pocztą do pojedynczych osób oraz całych grup.Na czternastu stronach w sześciu rozdziałach przestawione zostały argumenty tłumaczące podjęcie walki zbrojnej. W publikacji tej czuje się nerw publicystyczny Ulriki Meinhof. „Sądzimy, że zorganizowanie uzbrojonych grup oporu jest w tym momencie w Bundesrepublice konieczne, możliwe i uzasadnione. Jest konieczne, możliwe i uzasadnione tu i teraz prowadzić partyzantkę miejską. Zbrojna walka jako najwyższa forma marksizmu-leninizmu (Mao) może i musi się teraz zacząć, ponieważ bez tego nie zaistnieje żadna antyimperialistyczna walka w metropoliach.”“W sumie RAF wydał w ciągu 10 lat ponad 600 stron rozmaitych publikacji, które- zebrane po latach w jednym tomie - ukazały się w pewnym szwedzkim wydawnictwie i były z przygodami importowane do Niemiec oraz spowodowały przeszukania w księgarniach i antykwariatach jak kraj długi i szeroki....
Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka