V. Drugi warkocz Ulrike
W sobotę 8 maja 1976 roku wieczorem strażniczka obeszła wszystkie cele, jak zwykle zabierając więźniom żarówki. Jeszcze przez pół godziny, pomimo zmroku słychać było z celi Ulrike stukot maszyny do pisania. Ulrike od miesięcy pisała eseje na temat Rewolucji Październikowej, na temat historii RFN oraz SPD. Na drugi dzień rano, a był to Dzień Matki, znaleziono Ulrike powieszoną w celi. Dwie obdukcje wykluczyły udział osób drugich. Uznano jej śmierć za samobójstwo. W opinii wielu było to zabójstwo. W wielu miastach doszło z tego powodu do starć z policją. W Tuluzie podpalono siedzibę niemieckiego Goethe-Institut, w Rzymie z kolei – Willę Massimo, siedzibę Akademii Niemieckiej. Najgoręcej było we Frankfurcie, gdzie wzniesiono barykady i kostka brukowa oraz koktajle Mołotowa leciały na głowy policji. Jeszcze niedawno wskutek prasowego donosu Bettiny Röhl, dawniej córki Ulrike, a obecnie samodzielnej publicystki, z osobistego udziału w zamieszkach musiał się tłumaczyć minister spraw zagranicznych Niemiec, Joszka Fischer.

B. minister spraw zagranicznych RFN i wicekanclerz Joszka Fischer (w czarnym hełmie) na moment przed starciem z policjantem w r.1968 we Frankfurcie.
Wątpliwości na temat okoliczności śmierci Ulrike spowodowały powołanie trzy miesiące później międzynarodowej komisji do ich ponownego zbadania. W jej skład wchodzili wybitni patolodzy sądowi z Niemiec, Szwajcarii i Anglii. Ich opinie w gruncie rzeczy się potwierdzają i dostępne są w Internecie: Ulrike była już martwa, gdy ją powieszono. Obdukcje stwierdziły, że przedtem została zgwałcona.
Jej pogrzeb odbył się tydzień później, 15 maja 1976 roku na cmentarzu Trójcy Świętej przy Eisenacherstrasse w berlińskiej dzielnicy Mariendorf. Żaden inny cmentarz nie chciał jej przyjąć, a i tam protestowali członkowie parafii. Ile nienawiści towarzyszyło jej do końca, pokazuje żałobne ogłoszenie, które pewien doradca podatkowy dał do gazety „Oberhessische Presse”: Dziękujemy Ulrike Meinhof, że się zdecydowała na odejście z tego świata. A inna czytelniczka w tej samej gazecie napisała: Nie można zdobyć się na współczucie wobec tej osoby.
Na jej pogrzeb przyszło ponad 5000 osób, dla których była męczenniczką i ofiarą systemu. Wielu miało twarze schowane w palestyńskich chustach, inni pomalowali je sobie białą kredą, a na czołach widniał czarny krzyż. Z głośników leciały piosenki Wolfa Biermana oraz hynmn Che Guevary „Venceremos”. Zaciśnięte pięści unosiły się do góry w takt śpiewu, nad głowami unosiły się czerwone i czarne flagi oraz transparenty. Za jej trumną przyozdobioną tylko gałązką bzu szła jej siostra oraz adwokaci Klaus Croissant i Otto Schilly. Córkom ich ojciec nie pozwolił wziąć udziału w tej uroczystości.
Na skromnym grobie oznaczonym numerem 3A-012-019 z napisem małymi literami: ulrike marie meinhof 7.10.1934 – 9.5.1976 pomimo upływu czasu wciąż leżą kwiaty.
Dopiero sześć lat później, 22 grudnia 2002 r. pochowano tutaj jej mózg. Okazało się, że niemieckim zwyczajem niejaki profesor Pfeiffer wyizolował jej mózg, by go sobie dokładniej obejrzeć. W roku 1997 przekazał go w papierowym kartonie patologowi z Magdeburga nazwiskiem Boggert w celu dalszych badań, a tenże o podarunku zapomniał. Przypadek dopomógł w odnalezieniu eksponatu. Wszystko to stało się bez wiedzy i woli rodziny. „Der Spiegel” zrobił z tego story, co z kolei doprowadziło Bettinę, córkę Ulrike, do furii i wzmożonych ataków na media.
(cdn: Epilog)
Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka