Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1092
BLOG

Janusz Korwin-Mikke - prawica niepełnosprawna?

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 50

 

Odkąd pamiętam, istnieje w Polsce nieformalna instytucja "polityka ziemi obiecanej". W skrócie - jest to zacne grono kilku bądź kilkunastu polityków, których rozmaite środowiska traktują jako uśpionych, wykutych w skale rycerzy. Ma nadejść w końcu ten dzień, kiedy chmury się rozstapią, nadejdzie jasność i polityczny Mesjasz przywróci skonanemu ludowi godność oraz pełny brzuch. Mówiąc precyzyjniej, chodzi o ludzi znajdujących się póki co na politycznym aucie, z róznych powodów nie chcących lub nie potrafiących wrócić do gry, ale wciąż migoczących gdzieś na obrzeżach. Cimoszewicz, Kwaśniewski, Giertych, Frasyniuk czy w końcu bohater tego tekstu, JKM. Żyją sobie oni bardzo wygodnie - zjawiają się w telewizorach, i tam, z pozycji będących ponad wszystko mędrców, załamują ręce nad ogólnym upadkiem polskiej polityki. Dają też wtedy do zrozumienia, że gdyby tylko chcieli, to oni jednym kiwnięciem palca naprawili by te wszystkie patologie. Tyle że, oni nie chcą, bo się brzydzą.

Nic to, że to oni sami częstokroć są współtwórcami kulawego ustroju z jakim musimy się mordować dzień w dzień. Dziś, lekko szpakowaci, w drogich oprawkach okularów na nosach, z cynicznym uśmiechem udają pierwszych niepokornych. Mistrzem w takiej działalności z pewnością jest Janusz Korwin Mikke.

Zawsze kiedy przyglądałem się panu Mikke, wiedziałem dobrze, że nigdy, ale to przenigdy na niego nie oddam głosu. Nie, nie chodzi tu absolutnie o jego poglądy - do tego jeszcze wrócę. Ja po prostu, zawsze ilekroć widziałem Korwina, dostrzegałem w jego oczach jakąś nutkę szaleństwa, szaleństwa które wcale nie ma dla mnie znaczenia pozytywnego. Sposób w jaki Korwin się zachowuje, sposób w jaki formułuje swoje myśli, napawa mnie jakimś bliżej niezidentyfikowanym przerażeniem. Dzieje się tak pewnie dlatego, że nigdy za dobrze nie czułem się w towarzystwie ludzi nadpobudliwych. Taka nadpobudliwość może jeszcze od biedy dać się strawić w życiu prywatnym, jednak w polityce wyklucza ona moim zdaniem jakąkolwiek szerszą wiarygodność.

Inną jeszcze kwestią jest to, że nigdy nie potrafiłem zrozumieć tej dziwacznej, ocierającej się o coś w rodzaju fetyszyzacji, fascynacji Korwinem, która dotyka wielu całkiem mądrych ludzi. Nie wiem gdzie tkwi myk - może w tej wiecznej postawie outsidera, gnębionego przez masonów i cyklistów? Może dlatego cieszy się on taką niezbyt masową, ale przez to elitarną estymą, ponieważ umie dotknąć naszych podskórnych, anarchistycznych ciągot? Wiemy dobrze, że demokracja ma się u nas niezbyt dobrze, a przecież Korwin kopie w tą demokrację ilekroć otworzy usta. Może w grę wchodzi ta pogarda dla politycznej poprawności, wyrażana poprzez tzw. "nie certolenie się w gadce", tak pięknie błyszcząca pośród wszechobecnego ględzenia? Tak czy siak, wszystko to co prezentuje Korwin, jawi się wielu ludziom, jako tajemna wiedza, która mimo że jest oczywista, wciąż przez złych ludzi jest spychana do wychodka.

Fascynacja Korwinem wydaje mi się tym bardziej trudna do zrozumienia, ze względu na wszystko to co się za nim ciągnie, a mówię tu o chaotycznym i jakoś wewnętrznie agresywnym, politycznym przekazie. Jak dobrze rozumiem, głównym wrogiem Korwina jest państwo z całym jego bagażem regulacji, zasad i prawa. Państwo jest dla Korwina jedynie żródłem opresji, bez względu na to czy ono funkcjonuje dobrze czy źle. Po prostu państwo z zasady jest jednostce wrogie, i w tej sytuacji powinno się z nim walczyć. W tym momencie, porzucając już moje osobiste niechęci, muszę stanąć do pana Korwina w opozycji. Bo nasze państwo, nie dlatego jest słabe ponieważ jest państwem, tylko dlatego, że jest państwem źle skonstruowanym - m. in. przez pana Korwina. Czy jak spłuczka się Korwinowi zepsuje, to likwiduje on całą swoją toaletę?

Najgorsze jednak jest to, że Korwin pomiędzy swoimi ultraliberalnymi fantasmagoriami, przemyca niestrawną dla mnie, zupełnie świadomie przez siebie karykaturalnie zdeformowaną, prawicową ekstremę. Jawnie ogłaszana, nazwijmy to oględnie, niska ocena płci pięknej, sprytne intelektualnie wplatanie wątków nazistowskich (słynne stwierdzenie o niskiej opresywności niemieckich obozów), czy obrzydliwe przytyki wobec osób niepełnosprawnych - w taki sposób Korwin demonstruje pewien pierwotny, spartański sznyt, który dla wielu jest bardzo pociągający. Wszystko to jednak obracane jest w żart, brane w pewien cudzysłów, sugeruje nam się, że to taka "publicystyczna gra".

Wszystkie etykietki są uogólnieniem, i tak naprawdę nigdy nie powinny zamieniać się w dogmat. Jeśli jednak miałbym już stanąć w kolejce po prawicowość, to z pewnością udałbym się do tej zorganizowanej przez J.Kaczyńskiego. Bo ta firmowana przez Korwina, jest daleka od niemal wszystkiego co uważam za wartościowe.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Polityka