Przepraszam za tanie nawiązanie, ale kiedy obserwuję „podwyższone standardy” wprowadzone za rządów PO, i kiedy czytam wypowiedzi peowskich baronów, to z miejsca przypomina mi się pewna książka, którą dawno temu czytałem, a która była niczym innym jak kwerendą błędów taktycznych Hitlera i Wehrmachtu w czasie II WŚ. Otóż wszelcy eksperci od wojennej bitki zgodni są co do tego, iż jedną z głównych przyczyn porażki III Rzeszy było kurczowe trzymanie się taktyki „ani kroku w tył”. Niemieckie dywizje zaganiane w tzw. kotły, nie miały szans na taktyczny odwrót, który jest całkiem zwyczajnym wojskowym manewrem i nie ma nic wspólnego z porażką. Wierchuszka nazistów, głównie pod wpływem swojego „głównodowodzącego kaprala”, nie pozwalała swoim armiom na takie cofnięcia ze względów...pijarowskich i nazywała je dezercją. Nie chciano aby niemiecki Volk czytał w prasie o jakimkolwiek wycofywaniu teutońskich wojsk. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy.
Mówią mi, że jestem niezorientowany w ważnych sprawach kraju, nie wiem nic o Amber, ani nie wiem kto to Gorzelik. Więc zacząłem zaglądać na stronę Rzeczpospolitej, żeby się trochę podciągnąć. A tam widzę zdjęcie Sławomira Nowaka w nieco hipsterskim anturażu, a pod zdjęciem tytuł: „potrafię odpowiedzieć kompetentnie” – ufff. Szybko zajrzałem i przeczytałem. Jedno zdanie z tego wywiadu szczególnie mnie zafrapowało. Pozwólcie, że zacytuję:
„...Sławomir Nowak mówi, że nie zastanawiał się nad podaniem się do dymisji po tym jak OTL-Express, spółka zależna od Amber Gold, uzyskała koncesję..”
Nie zastanawiał się, a jakże. Bo przecież już od dłuższego czasu widzimy, że taktyka „ani kroku wstecz” staje się naczelnym credo panów od „wysokich standardów”. W skrócie rzecz ujmując, dla polityków PO nie istnieje pojęcie dymisja. Dymisja jest oznaką słabości, przyznaniem się do porażki, a dobrze rządowi pijarowcy wiedzą, że nie tego ludzie oczekują.
Generalnym poligonem tej strategii był Smoleńsk. Nie spadła ani jedna głowa (bidnego Klicha nie liczę), nikt nie podał się do dymisji, nikt nie przyznał się do choćby pośredniej odpowiedzialności. To co w każdym rozwiniętym politycznie kraju byłoby oczywistością, czyli fala czystek na poziomach decyzyjnych – ot, choćby dla demokratycznej higieny – u nas nie było w ogóle rozpatrywane. Był jakiś samolot, spadł, ale po co on tam poleciał i w jakich okolicznościach, to kto to może wiedzieć. To niby dlaczego ktoś ma czuć się winny? Trzeba było w czasie mgły nie latać.
Tuskowy rząd przetrwał w niemal niezmienionym kształcie całą, 4-letnią kadencję. Chociaż w tzw. międzyczasie rozmaite sprawy sypały nam się na głowy, to ministrowie nadal tkwili na swoich stanowiskach. „Wyjdziemy z tego mocniejsi” – dochodziły do nas kuluarowe wypowiedzi polityków PO. Myślę, że cezurą która wreszcie przekonała Ostachowiczów, że dymisja to fatalnie wizerunkowa sprawa, był casus ministra Ćwiąkalskiego. Jeszcze się wtedy nie czuli tak pewnie i bidnego człowieka wywalili ze stołka „za taki banał”. Do dziś tego pewnie żałują. Bo i jak to kogoś od nas wywalać. Potem już sobie na takie rzeczy nie pozwalano. Odszedł co prawda Drzewiecki, ale potem i tak wbijał przed kamerą szpile w „dziki kraj”, w którym zwalnia się zasłużonych działaczy.
Pytam się: co musiałoby się stać, żeby ktokolwiek z polityków PO zszedł ze swojego stołka? Minister Nowak kimś takim na pewno nie będzie. Kolej drży w posadach, z autostrad został funt kłaków, a Nowak o dymisji nawet nie pomyślał. Nikt zresztą od niego tego nie oczekuje. Społeczeństwo zahartowało się wraz z rządem i wie, że tylko stabilizacja nas uratuje. Nic nie robienie, brak reform, brak dymisji i brak – parafrazując Kononowicza – „niczego”. Stójmy cicho, nie ruszajmy się i udawajmy, że to nie nasza ręka.
Taktyka Wehrmachtu polegająca na zakazie taktycznego odwrotu, doprowadziła tą armię do upadku. Tyle że w przypadku PO, świetnie się ona sprawdza. Nie widać jeszcze póki co nadchodzącej U.S Army.
Inne tematy w dziale Polityka