Od pierwszego niemal dnia po katastrofie smoleńskiej, można było zauważyć coraz mocniej tężejącą medialną atmosferę, która niemalże w symbiotyczny sposób miksowała się z narastającymi od dawna, podkręcanymi jeszcze skutecznie przez około-Palikotowe towarzystwo histeriami i psychozami. Dzień w dzień, budowano w trudzie i znoju pewną skomplikowaną, wielonurtową narrację, mającą wreszcie, raz na zawsze, przebić osinowym kołkiem tych, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że przyszło żyć im w raju.
"Sekta smoleńska", "przedsiębiorstwo Smoleńsk", "Smoleńszczaki" - to najłagodniejsze wykwity owej narracji, bo często gęsto, w prywatnych rozmowach można było usłyszeć dużo gorsze epitety. I choć było już od dawna widać, że ci coraz bardziej jadowici pomagierzy gonią resztkami sił, że coraz więcej wokół Smoleńska pojawia się realnych, a nie "zmyślonych" przez "Antka" białych plam, to koniec tego ponurego teatru nadal wydawał się być bardzo daleki. Aż dziś, zmieniło się wszystko.Tylko czy na pewno?
Trudno tu o triumfalizm, bo i niby z jakich powodów? Nie może być źródłem satysfakcji, obserwowanie przebierających nogami rozmaitych "ekspertów" w rodzaju Morozowskiego, który zasłynął nie tak dawno tezą pt.: "co to jest kilka pomyłek, na tyle ofiar". Nie można się cieszyć z tego, że cała ta obskurna i przerażająca narracja, tak doskonale zaimplementowana w społeczeństwo, wali się na naszych oczach z ogromnym hukiem.
Bo ogrom tragedii, ogrom tych wszystkich terytoriów, na których nasze państwo po prostu rozłazi się w szwach, wcale się od tego triumfalizmu nie zmniejszy. Zagadka nadal jest zagadką. I nie wiem też, czy ci, którzy do tej pory reagowali na szereg, mniej lub bardziej, prawdopodobnych zarzutów jedynie rechotem i tanimi złośliwościami, nie nabiorą dziś jeszcze większej mocy. Bo przecież trzeba tą narrację ratować! Ona potrzebuje ich pomocy i oni pewnie jej tej pomocy nie odmówią. Tak jak tuż po katastrofie wieszczyłem, że nasza polityka jeszcze bardziej zdziadzieje, a katastrofa nie będzie żadną nauką na przyszłość, tak dziś znów mam czarne wizje - te kolejne bolesne odkrycia, których coraz częściej jesteśmy świadkami, tylko jeszcze bardziej wzmogą nienawiść tych, których idylliczna wizja pokrywa się coraz większą ilością pęknięć. Tę maszynkę łatwo było wprowadzić w ruch - zatrzymać ją, będzie bardzo ciężko.
Inne tematy w dziale Polityka