Moje wieloletnie i wciąż niespełnione nadzieje na pojawienie się w naszej polityce jakiejś zdrowej i konkretnej lewicy, powoli stają się groteskowe. Ci, którzy zżymają się na samo słowo „lewica” powinni zrozumieć, że gdyby wreszcie takowa się narodziła, mogłoby to rozwiązać dużo problemów, również tych czysto politycznych. Przede wszystkim, można byłoby wtedy liczyć na ostateczne zepchnięcie w przepaść wszelkich pogrobowców komuny udrapowanych dziś na socjal-demokrację, będących w gruncie rzeczy, lojalnymi bękartami Okrągłego Stołu i utrwalaczami post-komunistycznego feudalizmu. Może też udałoby się wreszcie w ten sposób, odesłać raz na zawsze na katafalk tych, którzy pojęciem lewica szermują nad wyraz chętnie z okien swoich Rolls-Royce'ów i warszafkowych knajp. Póki co, są to jedynie pobożne bajania. Lewica – pomimo iż w Polsce problemy społeczne piętrzą się pod sufit – śpi. Albo zajmuje się głupotami, albo poklepuje się po ramionach i pisze mądre eseje.
Wszystko o sile polskiej lewicy, mówi jeden, prosty fakt: w naszym kraju, związki zawodowe idą ramię w ramię ze środowiskami prawicy. To jest z pewnością ewenement na skalę światową. Przerażające jest to, że w czasach kiedy należałoby aktywizować ludzi do jakichś szerszych protestów, to nie ma komu tego w zasadzie robić. Niestety, chyba czas sobie powiedzieć wprost, że po prostu realnej, zorganizowanej w miarę sensownie lewicy nie ma. A przecież niepodległościowa lewica, gdyby tylko chciała, miałaby idealny moment na to, żeby wejść na serio do gry. Środowiska patriotyczne, są wyjątkowo społecznie wrażliwe i być może udałoby się z nimi zawiązać jakiś taktyczny sojusz. Przecież taki sojusz już był – w czasach pierwszej Solidarności, i doskonale się sprawdził.
Niestety. Dzisiejsza lewica, myślę tu o głęboko zakonspirowanym w rozmaitych redakcjach młodym, zdrowo-lewicowym narybku, jest niezwykle daleko od ulic i od ludzi. Tu się zaczyna i kończy jej koszmar. Bowiem nabrała ona u swego zarania niedobrego nawyku, polegającego na wieloletnim „wykuwaniu kadr i etosu” i na nieustannym, nie mającym nigdy końca, formowaniu ideowej mocy. Tymczasem czas ucieka i pierwszym co należałoby zrobić, aby ludzi do siebie przekonać, powinno być szybkie stworzenie masowego wrażenia, że jest na scenie ktoś, komu nie są obce rozmaite lęki trapiące tych, którzy żyją z dala od biurowców i apartamentów. Mając przed sobą rosnący coraz bardziej społeczny gniew i tak cyniczny rząd z jakim mamy aktualnie do czynienia, miałaby lewica wspaniały poligon, na którym mogłaby w miarę szybko okrzepnąć i wreszcie dorosnąć.
Bo lokalne, punktowe działania to dużo za mało, żeby ten nieznośny stan rzeczy zmienić. Lewica musi wyjść ze swojego hermetycznego światka, w którym póki co, najważniejszym, zajmującym ją problemem jest wzajemne - do spółki z prawicą -wyrywanie sobie z rąk, historycznych praw do patriotyzmu.
Sądzę, że jeśli to nie stanie się teraz, to nie stanie się już nigdy. Nadal więc będziemy oglądać jako lewicę Millera, Palikota, oraz Sierakowskiego pod ramię z Biedroniem. PiS mimo najszczerszych chęci, nie da rady być lewicą, prawicą i centrum jednocześnie. To może być zadanie ponad siły, nawet dla tak twardego człowieka jakim jest Jarosław Kaczyński.
Inne tematy w dziale Polityka