Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
1318
BLOG

Histeria pewnego premiera

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 11

 

Któregoś dnia, popsuł mi się program do odbioru poczty. Musiałem więc dostać się na swoją skrzynkę via Onet, na którym mam prywatne konto. Czyniłem to z obrzydzeniem na twarzy, bo po prostu nie cierpię tego typu portali, no ale, mus to mus. Otworzyłem stronę główną tegoż Onetu, a tam, niemal w samym centrum, umieszczono duże zdjęcie Marty Kaczyńskiej i zaopatrzono je w podpis: „pudło rezonansowe PiS-u”. Nie, nie, wcale mnie to nie zaszokowało. Jestem na tyle dużym chłopcem, żeby rozumieć jak działa ten świat, a zwłaszcza jak działają i działały media. Każde. Żadne media nie zawahają się przed nawet najbardziej brutalnym atakiem na obóz wroga – jakikolwiek by to medium nie było. Myślę jednak, że to zdjęcie i forma w jakiej zostało widzom zaprezentowane, mówi nam dużo więcej niż można by sądzić na pierwszy rzut oka.

Po pierwsze, z tego zdjęcia i z owej formy jego prezentacji, wyziera nic innego jak tylko histeria. Onet nigdy raczej nie krył swoich preferencji politycznych, a dowodów na to chyba nie trzeba przywoływać. Wystarczy po prostu odpalić ten portal jeden, jedyny raz, aby mieć już co do tego absolutną jasność. Jednak posuwanie się w swoich głupich, zawoalowanych oszczerstwach niemal na skraj dobrego smaku, może być tylko świadectwem pewnej rozpaczy.

Podobnej rozpaczy do tej, z jaką premier Tusk broni własnej pozycji. Przyznam się szczerze, że nawet nie słuchałem ekspoze pana premiera i przyznaję się do tego niemalże z dumą. Bo nie wiem, ile trzeba by mieć w sobie dobrej woli, aby wierzyć w kolejne zapewnienia płynące ze strony osoby, która nie zrealizowała przez pięć lat swoich rządów, nawet pięciu procent tych pochodzących z jeszcze pierwszej, zwycięskiej kampanii. Grzech zaniechania w przypadku pana premiera i jego partii to już niestety ciągnąca się od lat recydywa. Zresztą nikt nawet nie próbuje udawać, że ten manewr polityczny to coś więcej, niż tylko kolejna marketingowa sztuczka. Sztuczka sama w sobie oczywiście nie zadziała, jeśli nie będzie za nią szła skoordynowana „oddolna inicjatywa” mediów, podsuwających widzowi obrazków z Martą Kaczyńską. Dopiero to „zusammen do kupy” może przynieść oczekiwany efekt.

Komunikat tej całej akcji jest prosty i wyraźny. „Bawcie się tak dalej, a przyjdzie Kaczyński, jak amen w pacierzu”. Premier stał więc na tej swojej sejmowej ambonie i machał kropielnicą, chcąc polać rozgrzane głowy święta wodą antykaczyzmu.

No dobrze. Ale ktoś tutaj słusznie zapyta, skąd ta histeria? Media przecież nie zawiodą, autorytety sformatowane na kilka pokoleń wprzód, a ludziska też przecież nagle nie wstaną i pójdą na Krakowskie razem z moherami. O co więc chodzi? Strach jest tutaj jednak bardzo uzasadniony, bo w tej chwili, walka już nie toczy się o pokonanie Kaczora i jego faszystów. Tutaj walka toczy się raczej, o przywództwo w tym walczącym z Kaczorem stadzie. Histeria premiera ma więc swoje głębokie usprawiedliwienie. „Skąd te czepialskie pytania redaktorów TVN-u na dzisiejszej konferencji sir Vincenta? A może już szykują na mnie jakiegoś haka? A może mają już zastępce?” – takie myśli muszą być chlebem powszednim premiera, bez dwóch zdań.

Atmosfera się zagęszcza. Stojąc w kolejce w markecie, w oko wpadła mi inna scenka rodzajowa. Przede mną stał jakiś człowiek, który wyróżniał się z tłumu tym, że nie miał w koszyku niczego poza czterema piwami i Gazetą Wyborczą. Nie mogłem się oprzeć spojrzeniu na stronę tytułową, bo nie dość, że dziwi mnie fakt, iż ludzie jeszcze kupują gazety, to na dodatek kupują gazety, które nie zajmują się niczym innym poza praniem mózgów swoich czytelników. Na stronie głównej tejże Gazety Wyborczej znajdował się po prostu – nazwijmy to po imieniu – paszkwil na pana premiera. Nie miałem zbyt dużo czasu, bo właściciel szybko zabrał mi ów organ prasowy sprzed oczu, ale dobrze widziałem ten płaczliwy donos na Donalda Tuska. Jakieś jeszcze sondaże, że Polacy mają dość pana premiera i lada moment wywiozą go na taczce. A więc nie „Tusku musisz” a „Tusku wypad”.

No dobrze. Ale tutaj musi paść pytanie następne. Tak nakazuje logika. Kto za Tuska? Kaczor? Dobre sobie. Wyborcza musi mieć jakiś plan B, bo przecież nie biłaby w tarabany, nie mając zbudowanego zaplecza. W redakcji organu nie pracują przecież skończone osły. Tak więc pan premier przeglądając Wyborczą musi czuć się głupio. Bo dobrze wie co się kroi, a przecież nie może zadzwonić do nikogo i wprost o to zapytać, bo tym samym przyzna się do tego, że nie ma już sił aby samodzielnie ustać na własnych nogach.

Zrobił więc to co robią najczęściej ludzie zagonieni w kąt. Poszedł w zaparte. Skoro Polacy uwierzyli raz, uwierzyli drugi raz, to z pewnością uwierzą i trzeci. No ale skąd te wszystkie zdarzenia poboczne? Premier musi z pewnością poświęcać długie godziny na sopockie rozmyślania – a ich głównym lajtmotivem musi być słówko „Kto?”. Kto jest szykowany jako Brutus. Kwaśniewski? Nie. Wygląda już jakby go żywcem zmumifikowali, ludzie go już nie kupią. Na pewno nie jako premiera. Palikot? To samo – nadaje się jako śmieszny pan od dowcipasów, ale nie jako premier. Ziobro? Tu już bliżej. Daliby w ten sposób prawicowcom i faszystom coś do pożarcia, a sobie czas na działanie. Cholera, kto to może być?

Jedno z pewnością tylko przynosi premierowi ulgę. To, że cała ta kamaryla jest jeszcze żywa, skoro kombinuje jak tu wyjść z problemu. Cholera, wszystko tak ładnie szło, to jakiś kryzys musiał się zacząć. No ale jeśli coś się kotłuje, to znaczy, że organizm będzie się bronił. Bo przecież wszystko ma swoje priorytety. Dopóki nie będzie Kaczora, to wszystko będzie możliwe. Nawet jakiś ciepły fotel w UE. Tak więc ekspoze było bardzo donośnym przekazem. Albo ja albo Kaczor. Czy to zadęcie w róg przyniesie premierowi korzyść? Czy ci, którzy byli właściwymi adresatami tego szantażu, będą mieli jakąś wyrozumiałość dla coraz słabszej pozycji premiera? Zobaczymy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka