Sezon na polską wersję nacjonalizmu jest krótszy niż ten truskawkowy w czerwcu. Zaczyna się w okolicach 11 listopada i jakiś tydzień później w zasadzie jest po sprawie. Ci, którzy nie dali się przekonać brawurowemu medialnemu "blitzkriegowi" w wykonaniu pana Zawiszy, dostaną kolejną szansę za rok. Z pewnością już teraz nawet nie będzie potrzebne lewarowanie tradycji endeckich przez pana Ziemkiewicza, rzecz cała wydaje się być już doskonale rozbujana i poradzi sobie doskonale sama - TVN nie odpuści takiego corocznego samograja. W mojej skromnej opinii, jedynym i, co ciekawe, całkowicie cichym zwycięzcą ostatnich dni jest PiS i Jarosław Kaczyński. Ominął on cały ten bałagan nawet nie włączając ABS-u.
Na strategiczno-PR-owe nieudolności PiS-u poświęciłem tu już niejedną strofę. Takoż muszę więc być sprawiedliwy i naprawdę powinszować politykom Prawa i Sprawiedliwości. Nie dali się wmanewrować w pięknie szyte przez rozmaite niezbyt im przychylne środowiska buty. Nie wiem jak inni, pewnie niewielu przekonam w tym względzie, ale ja naprawdę cieszyłem się, że PiS nie dał się ponieść tej emocjonalnej, śmieszno-radykalnej fali. Bo chyba nauczono się tam już tego, że nie ma po co rzucać się bez żadnej wyraźnej potrzeby i na własne przy tym życzenie na widelec.
Bardzo się cieszę, że J.Kaczyński nie podżyrował pana Zawiszy, który kolejny raz próbuje ekshumować swoją karierę polityczną, postanawiając tym razem zagrać na wysoką stawkę. Nie wiem jak trzeba mieć rozciągliwy kręgosłup, żeby żuć bezboleśnie Zawiszowe szlagworty o lewakach i pedałach, bez żenady artykułowane przez niego we wszelkich możliwych miejscach, z reżimową TVN włącznie. Tego typu retoryką jedynie pan Zawisza plugawi często wypowiadane na jednym tchu słowa Polska, Ojczyzna czy Honor - tyle że on sam tego z pewnością nie dostrzeże, ani nikt go z tego błędu nie wyprowadzi, bo zbyt wielu ludziom pan Zawisza w takiej postaci bardzo odpowiada.
Ostrożność PiS-u i wyjątkowo racjonalne na to wszystkie reakcje polityków tej partii mówią nam bardzo dużo. Choćby się niektórzy zamęczyli biciem palcami po klawiaturze, to zgrać się niektórych politycznych elementów ze sobą nie da. Nawet w imię jakiejś daleko posuniętej strategii i potrzeby chwili. Nie chodzi nawet o to, że J.Kaczyński milczał i nie poszedł w marszu organizowanym przez nacjonalistów, tylko w imię taktyki. On po prostu wolał być tego dnia w Krakowie, tam gdzie leży brat i tam gdzie leży Piłsudski. Nie jest to tylko wybór polityczno-medialny, śmiem twierdzić że jest to też wyraźny gest, nazwijmy to, światopoglądowy. Tak więc jednocześnie wytrącony zostaje argument, często przywoływany, o rzekomch nie zaspokojonych nigdy ciągotach Kaczyńskiego do żerowania na najniższych instrynktach.
Warto też spojrzeć na to wszystko szerzej. Polska polityka jaka jest taka jest, ale powinna nauczyć się radzić sobie z kłopotami sama, bez pomocy szemranych ekstrem. Ani tych, sztucznie pompowanych przez władze w postaci antyklerykalnych Palikotów, ani kibicowsko-Zawiszowych falang. Polska schorowana scena medialna chętnie rzuca karmę takim kuriozom, bo nic się lepiej nie sprzedaje niż walka uwiązanych na smyczach amstafów. Do powiedzenia ci ludzie nie mają kompletnie nic, nie posiadają nawet cienia pomysłu na to jak wprowadzać swoje radykalne wersety w życie i znikają natychmiast po wyłączeniu kamer.
J. Kaczyński, a wraz z nim cały PiS ( tu znów podaję tylko moją opinię) wraca do formy. Po oczywistym i naturalnym z wiadomych względów okresie pewnego zagubienia znów widzę w nim zapał do politycznych zmagań. Wyraźnie odzyskał wigor i świeżość spojrzenia. Z pewnością doskonale sobie zdaje sprawę, że w obecnych realiach jedyną słuszną i możliwą drogą do odsunięcia nieudolnych polityków rządzących jest nieustanne ich merytoryczne podkopywanie, a nie szarpanie się z platformianymi ochroniarzami na ulicy. Sił zostało zmarnowanych już wiele i dobrze że wyciągnięto z tego wnioski.
Inne tematy w dziale Polityka