Żyjemy w czasach kiedy za pomocą jednego głupiego wpisu na Twitterze można sparaliżować do cna polską przestrzeń publiczną na przynajmniej kilka dni. Media elektroniczne do spółki z internetem momentalnie nakręcają gigantyczną informacyjną kulę śnieżną, która tocząc się spycha w nieważne tło wszelkie poważne zagadnienia. Głodnym widzom nie wystarcza już pojedyńczy temat do obróbki, teraz potrzebują oni zgrabnych kombosów. Taki kombos hula od kilku dni, i jest on zlepkiem powstałym z tradycyjnej już "debaty" wokół WOŚP, Owsiakowej eutanazji i Nowakowo-Lisowych fotoradarów.
Najciekawszym modułem wyżej opisanego kombosa jest ta eutanazja. Ludziska wsi i miast! Owsiak chce usypiać ludzi po pięćdziesiątce i to za pomocą Cyklonu B - tak twierdzą jedni, a drudzy z kolei uważają, że jeśli ktoś nie jest gotowy na "debatę publiczną" nt. zmniejszania ludzkiego pogłowia ten zwykły wieśniak. Tak czy owak znów, aż chciałoby się dodać: "po raz kolejny", oddajemy się nonsensownej paplaninie na zadany z góry temat. Cóż nam do tego było trzeba? "Tylko" czy może "aż" jednej wypowiedzi nieco szalonego człowieka, pojawiającego się w telewizjach raz do roku i krzyczącego wtedy "Siema!". Potem działać zaczyna znany już dobrze mechanizm. Z każdej niemal dziury wychyla się głowa jakiegoś czwartorzędnego, zapomnianego i z lekka już zakurzonego politykiera czy celebryty (często to dokładnie to samo), który koniecznie musi dodać do tego wszystkiego swoje niezwykle zazwyczaj mądre trzy groszęta.
Kamery i mikrofony tylko na to czekają. Kwitną żółte paski i wojownicze wpisy w internecie. Sypią się dementi i głosy pełne oburzenia. Lis zaprasza swoich znamienitych gości. Nie wszyscy dają radę przebić się przez ten informacyjny szum i z tej bezsilnej złości zaczynają prać na oślep.
Pytanie podstawowe brzmi: co z tego wynika? Ano nic. Pojutrze spadnie nam na głowy kolejny informacyjny meteoryt i po raz wtóry poszerzymy krąg debaty. Co tam kryzys, co tam stopy procentowe, co tam zbliżająca się kolejna odsłona walki o fundusze europejskie, co tam wybory prezydenckie w Czechach, co tam klif fiskalny czy też wreszcie co tam gnijący wrak Tupolewa. Eutanazja panie, to jest dopiero temacisko.
Od niemal dwudziestu lat specjalizujemy się w gadaninie na tematy wyssane z czyjegoś brudnego palucha. Tego typu napompowanych, medialnych Zeppelinów kołyszących się nam nad głowami jest multum i często nie sposób już dziś odróżnić ich od realnych problemów. Spójrzcie tylko jak cudownie zapomnieliśmy o noworocznej fali podwyżek, jak wspaniale odpoczęliśmy od kłopotów służby zdrowia i od szeregu innych ważkich tematów. Znów, tak jak to już się dzieje od wielu lat, w sukurs przyszły nam tematy obyczajowe. Rozgrzewają lepiej niż gorący sok z malin czy szklanica grzańca.
A eutanazja? Pojutrze ktoś powie: "Panie, jaka eutanazja, co to kogo dziś obchodzi? To nic pan nie wie? Dżoanie Krupie wczoraj odpadł prawy półdupek!".
Inne tematy w dziale Polityka