Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak
860
BLOG

O Angeli M. z Biblią pod pachą

Marcin Kacprzak Marcin Kacprzak Polityka Obserwuj notkę 26

Od niemal zawsze czekałem na chwilę, gdy będę mógł wrzucić do tekstu pewną anegdotę, na którą wpadłem podczas czytania książeczki Cata-Mackiewicza o Dostojewskim. Podobno było tak, że po śmierci Dostojewskiego odwiedził jego mieszkanie jakiś carski urzędnik z zamiarem poinformowania żony Dostojewskiego, Ani, że przyznano jej pośmiertną rentę po mężu, chyba ze względu na jego zasługi w obronie czci cara, tego dokładnie nie pamiętam. Dostojewscy niemal przez cały okres swojego wspólnego życia mieli kłopoty finansowe i musieli użerać się z długami Fiodora. Ania Dostojewska tak się ucieszyła z tej wiadomości, że pierwsze co jej przyszło do głowy, to podzielić się nowiną z mężem. Wpadła więc rozgorączkowana do jego pokoju i dopiero kiedy ponownie zobaczyła go leżącego w oczekiwaniu na pogrzeb wrócił do niej rozsądek. Siła przyzwyczajenia bywa ogromna, a ludzkie reakcje płynące wprost z tego typu emocji nie są niczym dziwnym. Widać to choćby dziś.

Zajrzałem na moment na kilka portali, w tym na niezastąpiony po wsze czasy portal „wPolityce” i po kilku minutach uznałem, że już mi wystarczy. W powodzi chóru wzywającego przeciwników prawicowego stylu życia do jednoznacznego przyznania im racji w sprawie konieczności powstrzymania islamskiego dżihadu, co w pierwszej kolejności wymaga powstrzymania fali imigrantów, nie zwróciła mojej specjalnej uwagi jakaś złota myśl pana Waszczykowskiego o „oszalałym lewactwie”. To, że pan Waszczykowski wcześniej czy później zacznie tego typu hepeningi, było dla mnie oczywiste, tym bardziej, że właśnie dostał nowe, wspaniałe kanały dystrybucji swoich przemyśleń.

Wracajmy jednak do tych portali. Zapłonęły żywym ogniem. Jeśli chodzi o mnie samego, to ja w ogóle najchętniej w takich sytuacjach nie zabierałbym w ogóle głosu. Skąd ja niby mam wiedzieć o co chodzi w takich zamachach? Instynktownie natomiast czuję, że jednym z zamierzonych celów tego typu akcji z pewnością musi być też i późniejsze ich echo w określonych miejscach Europy. I to zostaje zwykle osiągnięte. Potem już Angeli Merkel pozostaje jedynie wyjść na scenę z Biblią pod pachą i nawiązywać do przesłania św. Pawła z Tarsu, a jak trzeba to i tłuc tą Biblią wszystkich zjednoczonych oszołomów Europy.

Miałem napisać to już dawno temu, ale jakoś nie mam ochoty na wkładanie kija w mrowisko, bo prawdopodobieństwo, że zostanę właściwie zrozumiany jest bardzo wysokie. Teraz jednak już nie mam wyjścia. Niestety, prawica nie zdołała wypracować właściwego języka, za pomocą którego mogłaby  z łatwością neutralizować różowoeuropejskie narracje. Język którym zamiast tego się posługuje powoduje jedynie ciężkie straty, w zasadzie tu spokojnie mogę użyć słów Waszczykowskiego o oszalałym lewactwie, jako laboratoryjnego wręcz przykładu. Język prawicowy płynący z prawicowych ośrodków medialnych to płynąca z pierwszych emocji, w jakiś sposób zrozumiała dla prywatnych jednostek, w skrócie rzecz ujmując nic więcej niż doskonała pożywka dla mainstreamu, potem już tylko pozostaje ugnieść to ciasto, ten dostarczony przez prawicę budulec, i można lepić pierożki jakie się chce.

Prawicy nie wprowadziło w żaden dysonans to, że na przykład właściwą dla środowisk, które z lubością szermują słowem chrześcijaństwo, mogłaby tu być podpowiedź leżąca w zasadzie, „nomen omen”, na tacy, czyli w naszym kochanym Kościele. To tam właśnie bardzo szybko zbudowano jedynie słuszną narrację wobec kwestii imigrantów i Islamu, ale to prawicy nie zainteresowało. Nikt tego nie zwerbalizował, ale w tym akurat przypadku drogi prawicy i Kościoła delikatnie się rozeszły. Nie raz i nie dwa słyszałem, że „Kościół powinien zająć mocniejsze stanowisko”. Pozwolę sobie je spróbować zasymulować. Chodziło zapewne o to, żeby Kościół, śladem Waszczykowskiego, powiedział wreszcie coś o „oszalałym lewactwie”. Być może powinien też, wedle życzeń tych najbardziej gorliwych, wezwać po prostu do nowej krucjaty, czyli jednym słowem wpędzić Kościół w ten sam kanał, który niegdyś o mało go nie położył na łopatki.

I tutaj tych którzy już ostrzą sobie na mnie toporki poproszę o chwilę mocniejszego skupienia. Doskonale rozumiem ludzki strach przed islamskimi bojownikami (używam pewnej kliszy, bo coraz częściej mam wrażenie, że podobnie nic nie warty wytrych, jak ten o narodowych-katolikach) rozumiem ludzkie poczucie obawy o życie swoje i życie bliskich, jest mi to wszystko nie obce, rozumiem ludzką chęć stanięcia w obronie swojej ziemi. Dobrze byłoby jednak, gdyby te dwie kwestie wyraźnie od siebie oddzielić: ludzkie instynkty i chrześcijaństwo. O wiele uczciwsze byłoby, gdy ten symboliczny już i wręcz alegoryczny pan Waszczykowski powiedział tak: otóż my jako chrześcijanie, jesteśmy grzesznymi ludźmi, nawet czasami nazywa się na nasz Kościół żartobliwie, ale bardzo celnie „Świętym Stowarzyszeniem Grzeszników” i w tej właśnie chwili przeżywamy emocje, które są poza chrześcijańskie. Nasz strach nie jest chrześcijański, nasza zapalczywość i skłonność do rzucania buńczucznych odezw bez żadnego pokrycia w czynach też nie jest chrześcijańska, nasze skupienie uwagi na naszym poletku, opłotkach i talerzach jak najbardziej nie jest chrześcijańskie. W tej takiej dziwnej książce, która stoi w naszych chrześcijańskich domach i kurząc się nawet wygląda dostojnie napisano coś o tym, żeby martwić się tylko o Królestwo Boże, a cała reszta, tam jest to wyraźnie podkreślone, będzie nam dana gratis. Po tym co tu napisałem obronić mógłby mnie tylko jakiś ksiądz, ale postaram poradzić sobie sam.

Wiem, że nawiązując do Biblii, robię coś, co dziś zaczyna przypominać groteskę. Cytowanie Biblii stało się niezwykle modne, a jak się chce to na jej podstawie, przy odpowiednim żonglowaniu cytatami wydartymi z kontekstu, można by i od bidy wytłumaczyć i intencje Waszczykowskiego. Taka jest ta nasza Księga, że trzeba się nią posługiwać ostrożniej niż odbezpieczonym Glokiem.

Chciałem żeby tekst był krótki, ale znów mi nie wyszło, wypada chyba powoli go wygaszać, bo za chwilę zacznę pisać jeszcze, nie daj Panie, na przykład o Francuzach, a i tak w tym tygodniu zbyt wiele nagrzeszyłem. Namnożyłem tu wątków, ale mam nadzieję, że sens mojej wypowiedzi jakoś tam tu zawarłem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka