Pominę milczeniem wszystkie wydarzenia z 9 i 10 kwietnia, które nastąpiły przy okazji politycznego cyrku fundowanego nam już od 2 lat przez Autonomię Posmoleńską. Mam gdzieś ich jęki i żale, że Polska staje się z dnia na dzień wolnym wchodzącym do zachodniej cywilizacji krajem. Mimo ich kilku prób wpędzenia jej w jakiś neonacjonalistyczny, katooszołomski i odgórnie sterowany twór zwany górnolotnie IV RP Polska, rozwija się i zmienia. Wymaga sporej ilości cierpliwości i pracy nad modelem zarządzania ale na pewno nie stoi jakby sobie tego życzyli wielbiciele "prawdziwego premiera" nad przepaścią.
Nad przepaścią winna stać polityka bazująca na najprostszych stadnych instynktach. W świecie globalnej wioski nacjonalistyczne myślenie blokuje i zatrzymuje rozwój kraju tak na poziomie gospodarczym jak i na poziomie społecznym. Naród mający lęki przed sąsiadami nie może się rozwijać - staje się narodem asekurantów. Naród próbujący osiągać pozycje polityczne i gospodarcze z pomocą staroświeckiej napinki jest w dzisiejszym świecie skazany na śmieszność. Tak się działo gdy piewcy nowej jakości IV RP próbowali ów twór zakompleksionych umysłów wprowadzać w życie. Robili to na siłę i bez jakiegokolwiek oporu tworząc kompromitujące Polskę na arenie międzynarodowej układy polityczne. Chcieliby zrobić to i dziś - brakuje im jednak odwagi.
Strach to podstawowe uczucie ludzi próbujących budować świat na lękach, narodowych animozjach. Strach to symbol IV RP. Widoczny też dziś - Oni boją się tego, że Polska dąży w kierunku wskazanym przez cywilizację zachodnią już dziesiątki lat temu. W kierunku globalizacji, odrzuceniu religijnych dogmatów jako wyznaczników prawdy. Boją się historii - nie uczy ich niczego - w strachu przed powtórką traumatycznych polskich przeżyć pchają nas w miejsce gdzie właśnie powtórka tragicznej historii jest możliwa. Na strachu budowana jest siła polityczna mająca na celu wepchnięcie Polski w kolejne średniowiecze. Podtrzymywane są społeczne lęki przed wszystkim - przed zmianami, przed dłuższą pracą, przed polityką kompromisu, przed wolnym rynkiem. Pokolenia wychowane w "opiekuńczym" PRLu potrafiły odnaleźć się na wolnych rynkach nowoczesnej Europy - jednak sporo grupa nie radzi sobie i tęskni za PRLbis. Za krajem w którym sekretarz, "prawdziwy premier" swym opiekuńczym okiem będzie obserwował, pomagał i przeprowadzał staruszki przez Aleje Marszałkowskie. Za krajem w którym to państwo daje pracę. Za krajem w którym ceny nie będą naturalnie rosły czy spadały bo decyzję o ich zmianach będzie miał jakiś czwartoerpeowski urząd. Za krajem gdzie tuż za władzą stać będzie druga władza - kościelnych kacyków regulujących formy działalności Polaka, na które "prawdziwy premier" nie może mieć wpływu. Tęsknią za krajem oliwą i święconą wodą płynącym. Za krajem gdzie telewizje i radia przepełnione będą jedynie polską rozrywką - świętojebliwą i patriotyczną.
Za takim krajem tęskni niewielka część naszego społeczeństwa, która uważa Jarosława Kaczyńskiego za prawdziwego Premiera, a śp. Lecha Kaczyńskiego za jedynego Prezydenta. Pytam się tylko - czy jest Was tylu by ów wymarzony przez Was kraj stał się naszym koszmarem ? Nie wiem - powiedzcie mi wybrańcy Boga i Zbawiciela Jarosława - koniec końców się wczoraj przecież policzyliście...
kliknij i promuj
pozdrawiam
-------------------------------------------------------------
więcej wpisów :
Przemyślenia z drogi...
Inne tematy w dziale Polityka