Jeśli ktoś miał wątpliwości dlaczego i po jakim świętym nowy przywódca Stolicy Piotrowej przybrał imię Franciszek to po mszy Krzyżma Świętego nie powinien już mieć żadnych.
"Kiedy nakładamy na siebie nasz skromny ornat, dobrze by było, abyśmy odczuwali na ramionach i w sercu ciężar i oblicze naszego ludu wiernego, naszych świętych i naszych męczenników"
Jakbym czytał "Imię Róży" ... ciekaw jestem czy Franciszek przeprowadzi współczesne kapłaństwo przez wylewającą się z koryta Rzekę Chytrości do krainy ewangelicznego ubóstwa minorytów. Gdzieś w głębi duszy ateisty tli się nadzieja, że religia chrześcijańska wróci do źródeł. Są miejsca na tym padole łez gdzie taka pogańska dusza ja ja potrafi znaleźć spokój i ukojenie. Są miejsca gdzie mogę posłuchać słów podtrzymujących na duchu. Czystych słów bez politycznego napięcia oraz nacjonalistycznych wtrętów ludzi małych i pustych. Miejsca gdzie mimo niewiary w rzeczy nadprzyrodzone człowiek czuje, że ten drewniany dom jest wypełniony bliżej nieokreśloną miłością do tego co ludzkie i nieludzkie. Miejsca gdzie wierzący odnajdzie Boga, a niewierzący spokój.
Mam nadzieję, że pontyfikat Franciszka wyniesie owe miejsca, których pełno przecież na świecie, ponad te wszystkie bogate ołtarze wzniesione ku czci Złotych Cielców przez pseudopasterzy, dorobkiewiczów i diabłów w ornatach. Czas na prawdziwą ewangelię Nazarejczyka. Tak więc ... Francis éxito!
Inne tematy w dziale Rozmaitości