Czy marszałek Dorn się rzeczywiście mylił wczoraj mówiąc o Memorandum podpisanym przez premiera? Jeśli tak, to niewiele. Spójrzmy na tekst z 1 czerwca 2010 r. http://notatnikmieszczucha.salon24.pl/188967,odtajnic-memorandum
Nie, mylił się raczej premier Tusk, kiedy twierdził, że nic nie wie i niczego nie pamięta o żadnym memorandum, podpisywanym w tamtym czasie, dokładnie 31 maja 2010 r. Nie ma bowiem takiej możliwości, by jego wówczas prawa ręka, minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller podpisał takie Memorandum, w tak istotnej dla Polski sprawie, bez wiedzy i zgody premiera rządu. Z prasy dowiedzieć się można było tylko, że miało ono dotyczyć czarnych skrzynek z TU 154 i że ze strony rosyjskiej podpisywał je Siergiej Iwanow i Tatiana Anodina. Pomimo upartych przeszukiwań internetu, nie udało mi się dotrzeć do tego dokumentu i dobrze, że pan Ludwik sie o niego upomniał. Powinien on być dokumentem jawnym, normalnie, jak inne porozumienia międzynarodwe opublikowanym na stronach MSZ. Dlaczego robi się z tego taką tajemnicę, a wczoraj premier Tusk przez kilka dłuższych minut zapewniał, że nic takiego nie było, o niczym takim nie wie, niczego nie pamięta?
Na marginesie dziwi mnie tu także forma tego dokumentu - "memorandum", który udaje tylko jakiś rodzaj zapisku, korespondencji dyplomatycznej, pewnego aide-memoire, ma nie być postrzegany jako dokument umowy, istotnego porozumienia, finalizującego kluczowe z punktu widzenia naszego narodowego interesu rokowania, negocjacje w sprawie dowodów z katastrofy smoleńskiej. Zresztą wczoraj premier Tusk wbrew fundamentalnej zasadzie pisemności i jawności działań administracyjnych wpierał nam, że możliwe i dopuszczalne jest jakieś działanie nieformalne, spontaniczne i że takie jest wręcz lepsze od urzędniczej mitręgi, biurokratycznych dupereli. To są moim zdaniem o wiele bardziej bulwerusjące, slandaliczne słowa w ustach premiera, niż te ministra Gowina o wyższości ducha nad literą prawa. Od tej pory każdy urzędnik w Polsce może powiedzieć, że nie dopełnił jakichś formalności, bo je uznał za głupie i zbyteczne, i powołać się na samego premiera.
Na koniec jeszcze jedna złota myśl, tym razem zaczerpnięta z porannego wywiadu ministra Boniego w Polsacie. Mówił on, że stąd te wszystkie teraz dyskusje, że jest otwartość, jawność, a przecież rząd mógłby tego wszystkiego nie ujawniać... czyli mógłby to wszystko schować, ukryć, utajnić, tak aby opozycja i opinia społeczna nie miała jak się do tego dobrać i by nie było tej całej wrzawy. Najwyraźniej tuskowy prymus wśród zauszników, doradców i ministrów, Boni ma wizję państwa zorganizowanego jak u Orwella. Jak jak w dawnym PRL? Kim bowiem jest Boni? A kim jest Arabski? Na czym polegały jego nieformalne wizyty w Moskwie, uzgodnienia w knajpach? Dlaczego Miller nie został nigdy pociagnięty do odpowiedzialności, chociaż był wiązany ze sprawą wprowadzania alarmowego telefonu 112, aferą informatyzacyjną w MSWiA i innymi jeszcze...?
Nie wiem, czy te słowa Boniego traktować poważnie, jako groźbę zablkowania informacji w sprawie smoleńskiej, czy nie. Czas pokaże. Ale jutro na pewno wyjdę na Plac Trzech Krzyży.
PS. Jakoś nie widzę, żeby dziennikarze szarpali za te słowa Tuska tak, jak szarpali dopiero co Gowina? Red. Olejnik, jak tak dalej będzie bronić Kopacz, to wkrótce będzie mogła tylko pokazywać Tuska latającego z żurawiami... Może tęskni za swoją zootechniką?
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka