Zamach za zamachem! Nie minęło przecież wiele czasu, jak mieliśmy rozpętaną aferę ze znalezionym na wraku tupolewa trotylem, uprawdopadabniającym zamach. Potem okazało się, że to Seremet dał się zmanipulować naczelnemu "Rzeczpospolitej". Nie mogę mieć więc żadnej pewności, że i teraz tak się zaraz nie okaże, że prokuratorskie źródła wcale nie są pewne, że znów jakiś prokurator dał się mimowolnie wyprowadzić na jakieś manowce.
Tamta afera trotylowa miała być na tyle poważna, że Seremet poinformował o niej Premiera. I teraz też premier został o tej nader poważnej sprawie poinformowany. Ośrodki władzy są ośrodkami wiedzy i stąd centralnie sterują tą wiedzą.
Wtedy trzymano opinię publiczną w nieświadomości przez dwa tygodnie i teraz tak samo - niemal dwa tygodnie musiały minąć, by nam o tym zamachu powiedziano. Jak na pierwszą sprawę, to było o dwa tygodnie za późno, ale jak na tę obecną, to wydaje się to o kilka tygodni za wcześnie. I po co ten pośpiech? Z tego, co wiem, to należało najpierw wykluczyć prawdopodobieństwo działania w porozumieniu z innymi osobami, w kraju czy za granicą. I w tym przypadku takie podejrzenia uzasadniało to, że podobno podejrzany próbował pewną grupę budować, prowadził eksperymentalne wybuchy, a nawet szkolenia, a zakupów broni dokonywał również za granicą, w Belgii. Nie jest technicznie możliwe, by w tak krótkim czasie można było wszelkie możliwe kontakty, powiązania sprawdzić i wykazać że działanie podejrzanego było wyłącznie indywidualne. Zwłaszcza, że, jak podano, zgromadził on ok. 4 tony materiałów wybuchowych. To może wskazywać na to, że podejrzany miał pomocników, albo/i działał od dłuższego czasu. Nie ma na to żadnej odpowiedzi ze strony naszej dzielnej ABW, ale czy nie wynika stąd, że do pewnego momentu ABW w ogóle sie nie spieszyła, a potem nagle wszystko ujawniła, nie mając zidentyfikowanej sieci ew. powiązań, kiedy jeszcze wielu elementów brakuje?
Jednak są już dokładne analizy motywów podejrzanego: nacjonalizm, ksenofobia, antysemityzm. Pasują one jak ulał do politycznego zamówienia, składanego już od dawna, od czasu zabójstwa śp. Mariusza Rosiaka (PIS), przez działaczy PO. Niektórzy po masowym mordzie Breivika od razu załapali, że to doskonały przykład do stygmatyzowania opozycji o charakterze patriotyczno-narodowościowym. I tak przez ostatnie dni przez centralne media przetacza się fala agresywnej propagandy na temat rzekomego polskiego antysemityzmu, nacjonalizmu, rzekomego tworzenia się niebezpiecznych formacji faszystowskich, wezwanie do delegalizacji organizacji narodowościowych. Trudno nie zauważyć, że istnieje tu ścisły związek czasowy i logiczny z Marszem Niepodległości, który w sposób groźny dla rządu połączył wiele tysięcy zwykłych Polaków. Teraz hasło "polski Breivik" powróciło na nowo.
W tamtej, pierwszej historii kluczową rolę odegrał minister propagandy, Graś. To on już wcześniej posuwał się do dyrygowania meidami, do bezpardonowych nacisków, i konsultował w środku nocy "wrażliwą" publikację z wydawcą "Rzeczpospolitej", Hajdarowiczem. W obecnej historii znowu pierwszy pojawia się Graś. Z wywiadu udzielonego przez niego o bladym świcie zapamiętuję nacisk kładziony na to, że to poważna sprawa, bardzo poważna sprawa. Przygotowywany był zamach na konstytucyjne organy państwa, na prezydenta, na Sejm, na rząd... To znaczy, tak konkretnie, na kogo? Kto był tym celem? Wszyscy i nikt? I to ma być poważne? OK, przejrzałem przed chwilą portale zagranicznych dzienników i nic tam nie ma o tym poważnym wydarzeniu, a przeciez nie co dzień zdarzają się takie newsy o zamachach! Jest Gaza, Afganistan, jest cyber-atak Anonymous na Izrael i zagrożenie ociepleniem klimatu o 4 stopnie, ale nic o zamachu na rząd Tuska. Czyżby zachodnie media nie uwierzyły w powagę tego zagrożenia?
Dlaczego trudno nam uwierzyć? Może te okoliczności, układające się jakby w powielany ciągle ten sam schemat, powodują takie lekkie zdystansowanie się? A może to problem z tym głównym bohaterem - trotylem, który raz jest, raz go nie ma, raz się go potwierdza, potem dementuje? Raz już daliśmy się nabrać...
„Jedenaście dni temu dość mało znany bloger Mieszczuch7 napisał bardzo ciekawą notkę p.t. "Nowy mur - warszawski". Jako pierwszy zauważył on, że dzięki stalowym barierkom Pałac Prezydencki zaczął przypominać warowną twierdzę. Porównał on to do muru oddzielającego Żydów od Palestyńczyków oraz do wysokich płotów, które rozdzielają katolików i protestantów w Belfaście. Później także inni publicyści /n.p. Johny Pollack/ czynili podobne porównania, ale Mieszczuch7 był pierwszy. Jego poprzednia notka o ataku na niezawisłość Rzecznika Praw Obywatelskich też była bardzo interesująca. Warto zaglądać na ten blog.” elig, 28.08.2010
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka