Tak się składa, że dość niedokładnie przyglądałem się ostatniemu wariactwu na polskiej scenie politycznej bo prawie dwa tygodnie spędziłem w Kazachstanie, na pustyni Kyzył Kum przyglądając się tamtejszym wyborom parlamentarnym. Mniej więcej raz na dwa dni miałem okazję zaglądać do Internetu, żeby dowiedzieć się co słychać w Polsce, bo prasa w kraju Borata jakoś mało interesowała się polskimi sprawami. A w IHT, które przeglądałem w samolocie zdołałem przeczytać tylko, iż z rządu wyrzucono partię sprzeciwiającą się Teletubisiom ( z powodu podejrzeń o homoseksualizm jednego z nich) i dlatego mamy wybory.
W samym Kazachstanie natomiast było ciekawie. I całkiem jak w Polsce. Bo wierni zwolennicy przeydenta Nazarbajewa zrobili mu paskudny numer i przekręcili wybory wbrew woli wodza. Nazarbajew walczący o to, by Kazachstan uznano za państwo demokratyczne i godne przewodniczenia OBWE najpierw konstytucyjnie ubezwłasnowolnił parlament a potem poszedł na przedterminowe wybory, żeby mieć trochę koncesjonowanej opozycji. Ale wierni żołnierze rządzącej partii Nur-Otan zrobili wszystko, żeby podkręcić wyniki. Sam oglądałem dosypywanie na chama głosów, pompowanie frekwencji itd. Nic to, że wobec rzeczywistej popularności Nazarbajewa wygrałby on w cuglach wybory. Telewizja robiła nieustanną wyborczą szopkę a na wszystkich szczeblach władzy starano sie trochę "poprawić" wyniki. Efekt jest taki, że mamy w Kazachstanie jednopartyjny parlament i ból głowy dla Nazarbajewa, jak wytłumaczyć światu (na którym mu jednak zależy) że wszystko jest ok. Nadgorliwość bywa gorsza od sabotażu - to hasło w Kazachstanie sprawdziło się nadzwyczaj dobrze, a muślę, że i w Polsce może mieć zastosowanie, gdyż poziom dyskusji pomiędzy czołowymi politykami śp. koalicji zwyczajnie nas ośmiesza.
I jeszcze jedno; nasze przekonanie o polskiej wyjątkowości w świetle tego co dzieje się w Kazachstanie jest mocno dyskusyjne. Pamiętam ten kraj sprzed 15 lat. Ałmaty były zapyziałą dziurą o prowincji zaś lepiej nie mówić. Teraz miałem okazję pooglądać sobie jak żyje tamtejsza biedota. I z przykrością stwierdzam, że mieszkania tamtejszych emerytów niczym nie różnią się od mieszkań polskich biedaków spod - ja wiem - Białej Podlaskiej czy Koszalina. A poziom życia elit Astany czy Ałmaty jest pewnie wyższy od polskiego. Miejscowi pracownicy - lepiej wykwalifikowani - wzdrygają się przed pracą za mniej niż 100 $ dziennie ale nawet robotnik budowlany w Astanie dobija miesięcznie 1500 dolarów.
Rzecz jasna to wynik naftowej koniunktury. Rzecz jasna nie wszyscy na ten boom się załapują, ale względny dobrobyt z jednej strony wzmacnia władzę ale z drugiej buduje podstawy demokratycznego społeczeństwa. Nie widziałem w Kazachstanie wszechobecnego sowieckiego strachu przed rozmową z cudzoziemcem. Przeciwnie na zapadłej prowincji a nie tylko w wielkich miastach słyszałem zarówno złośliwe dowcipy polityczne jak widziałem twardą walkę o uczciwe wybory. Zwykłych ludzi - pełnomocników kandydatów do lokalnych władz.
Doświadczenie, jak powiedziałem ciekawe i trochę leczące z polskiego poczucia wyjątkowości. Bo w Azji Środkowej, gdzie z samolotu co i rusz można w stepie zobaczyć ślady po łagrach startowano z punktu nawet nie zerowego ale ujemnego do budowy nowoczesnego państwa i tempo w jakim udaje się to robić jest bez wątpienia lepsze niż w Polsce. Nasze zabawy w rzekomą politykę (rzekomą bo to co widać w Sejmie i TV polityką nie jest) skutecznie spowalniają wzrost. Tam przy dyktaturze państwo posuwa się krok po kroku ku demokracji [cały czas będąc od niej dalej niż bliżej - o tym też pamiętam] podczas kiedy my zdemontowaliśmy sobie większość instytucji państwa. Astana przy 14 milionach ludości potrafi prowadzić skuteczną politykę lawirowanie pomiędzy Rosją (Kazachowie Rosjan serdecznie nienawidzą) Chnami (tych sie boją) a USA. Nas tymczasem traktują na świecie coraz mniej poważnie i nawet mała Litwa robi nas w trąbę w sprawie elektrowni atomowej. A Amerykanie jak podejrzewam prędzej wprowadzą ruch bezwizowy dla Kazachstanu niż dla nas.
Nie ma w tym tekście myśli przewodniej, że lepsza jest dyktatura od kulawej demokracji. Bo tak nie uważam. Ale jest zapisywana na gorąco - prawie prosto z samoloty garść wrażeń. Kiedyś po pierwszym pobycie w Stanach, kiedy wróciłem do Polski to czym prędzej pojechałem do Rosji, żeby sobie poprawić samopoczucie. Teraz wróciwszy z Azji Środkowej mam nieodparte wrażenie że wpadłem do ponurego magla. Jeśli będziemy się bawili tak dalej to dowiemy się wkrótce, że Borat jest Polakiem.
złośliwy, nadkrytyczny a serio mówiąc to większość bywalców pewnie mnie zna osobiście i ma wyrobione zdanie
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka