NowePeryferie - redakcja NowePeryferie - redakcja
685
BLOG

geissler: Żądza kary

NowePeryferie - redakcja NowePeryferie - redakcja Rozmaitości Obserwuj notkę 19

 Mężczyźni, którzy bestialsko zabili psa dostali karę 10 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. Pierwsza myśl: dlaczego tak mało? Powinni siedzieć znacznie dłużej. Zabili zwierzę, które nie miało żadnych szans, które najprawdopodobniej im ufało (naprawdę trudno jest złapać psa, który nie chce być złapany). Normalny człowiek nie robi takich rzeczy. Niech gniją w więzieniu jak najdłużej. Druga myśl: ech, dobrze, że kara nie jest w zawieszeniu, przynajmniej posiedzą trochę, w końcu sądy zaczynają rozumieć, że zwierzęcia nie można bezkarnie męczyć. Może jakiś następny drań pomyśli zanim z nudów odrąbie psu łapę, czy rzuci kotem w ścianę, bo ten dziwnie miauczał.


Agresja człowieka na zwierzęciu budzi w społeczeństwie wyjątkowo silne emocje. Wystarczy zobaczyć, ilu ludzi podpisało się pod petycją o jak najsurowszą karę dla okrutników spod Nowego Targu, albo poczytać komentarze na facebooku, czy na forach internetowych. „Zrobić zwyrodnialcom to, co oni zrobili psiakowi” takie stwierdzenie było najczęstszym komentarzem. Na pierwszy rzut oka są trzy przyczyny, które skłaniają ludzi do formułowania tak mocnych sądów. Pierwsza to brutalność czynu. Oderwanie psu głowy jest aktem bezsensownego, do ból banalnego zła. Naturalną reakcją na zło jest sprzeciw i chęć wymierzenia kary oprawcom. Drugą przyczyną jest fakt, że przedmiotem barbarzyństwa było zwierzę. Zwierzę zazwyczaj jest bezbronne i niewinne, a nic nie usprawiedliwia krzywdy zadanej istocie, która nic nie zawiniła swojemu katowi i która nie może się przed nim bronić. Trzecia powodem jest lęk przed tym, że sprawcy nie zostaną należycie ukarani. Każdy kto obserwuje polskie sądy w sprawach związanych z katowaniem zwierząt wie, że wyroki bardzo często zdają się być zbyt łagodne.

Można więc stwierdzić, że siła z jaką reagują ludzie na doniesienia o męczeniu zwierząt jest zrozumiała. Z drugiej jednak strony sprawa wydaje się mniej oczywista, gdy porównamy reakcje na doniesienia o zabójstwie człowieka z emocjami, które wywołuje zabicie psa. Gdy przyglądam się swoim reakcjom, to dostrzegam, że dużo silniej działają na mnie wiadomości o męczeniu zwierząt niż te, które dotyczą spraw międzyludzkich. Cóż, jasne jest jednak, że nie muszę być w tej kwestii reprezentatywny dla jakiejś większej części społeczeństwa. Może moje emocje są wypaczone i znacząco odbiegają od normy.

Nie dysponuję oczywiście żadnymi narzędziami, które pozwalałby jednoznacznie rozstrzygnąć, czy moje reakcje są odosobnione, czy też nie. Są jednak przesłanki, które pozwalają utrzymywać, że rzeczywiście dość powszechnym faktem jest reagowanie na przemoc na zwierzętach dużo bardziej emocjonalnie niż na przypadki agresji względem ludzi. Oto w poszukiwaniu materiału empirycznego udałem się do najlepszego źródła, czyli portalu onet.pl. Korzystając z opcji „szukaj” znalazłem osiem tekstów, z których jedna połowa tyczyła przypadków okrucieństwa wobec zwierząt (linki: 1, 2, 3, 4), a druga opisywała zabójstwa dokonane na ludziach (linki: 5, 6, 7, 8)). Krótko przyglądając się komentarzom pod tekstami można stwierdzić, że w obu grupach są one podobne. Najczęściej są to bardzo emocjonalne posty, żądające większej kary dla przestępców. Główną różnicą jest ich ilość. Oto liczby komentarzy pod tekstami o męczeniu zwierząt: 835, 1371, 1065, 2155. Tutaj liczby spod tekstów o morderstwach: 216, 129, 446, 155. Różnica jest znaczna. Artykuły o agresji na zwierzętach są komentowane prawie 6 razy częściej niż te z drugiej grupy. (Ktoś mógłby mieć tu wątpliwości, czy przez przypadek specjalnie nie dobrałem tak tekstów, aby zgadzały się z uprzednio założoną tezą. Otóż teksty o męczeniu zwierzaków brałem w ciemno bez żadnego wybierania, natomiast rzeczywiście musiałem selekcjonować teksty odnośnie zabójstw wśród ludzi, gdyż większość z nich miała znikomą liczbę komentarzy.) Można więc zaryzykować stwierdzenie, że jednak rzeczywiście przemoc na zwierzętach porusza nas znacznie bardziej niż przemoc dokonywana na ludziach.

Jakie są przyczyny tego zjawiska. Chciałbym tutaj przedstawić następującą hipotezę. Otóż według mnie zabicie zwierzęcia jest odbierane jako czyn znacznie bardziej wstrząsający niż zabicie człowieka, gdyż dużo trudniej jest przypisać sprawcy jakikolwiek inny motyw niż przyjemność z zadawania cierpienia.  Gdy mamy do czynienia z zabójstwem człowieka dość łatwo możemy domyślić motyw morderstwa i chociaż motyw ten nie usprawiedliwia czynu, to stanowi wyjaśnienie, które w jakimś sensie oswaja nas ze zbrodnią. Oto sprawca nie jawi nam się już jako wykonawca bezmyślnego (a przez to straszniejszego) zła, ale jako ktoś, kto jest w pewien sposób podobny do nas. Jako ktoś, kogo możemy zrozumieć: bo zabił dla pieniędzy, dla sławy, bo się bał,  bo nienawidził – któż z nas czasem nie chce być bogaty, sławny, nie boi się, nie nienawidzi - oczywiście my z tego powodu nikogo nie zabijamy, ale przecież sam motyw wydaje się być zrozumiały. Zupełnie inaczej odbieramy cierpienie zadawane zwierzętom. Nikt, czytając tekst o skatowanym psie nie będzie się zastanawiał, co doprowadziło sprawców do takiego czynu – każdy po prostu stwierdzi: okrutnicy bez sumienia.


Skąd bierze się fakt, że znacznie silniej reagujemy na zło, którego nie potrafimy zracjonalizować?
Przyjrzyjmy się w tym miejscu sposobowi przedstawiania w filmach dwóch rodzajów postaci: seryjnego mordercy-psychopaty i płatnego zabójcy. Który typ wywołuje większe emocje? Który jest straszniejszy? Jasne, że pierwszy. Seryjny morderca, który zabija bez powodu praktycznie zawsze  jest przedstawiany tak, że jedyną możliwą reakcją jest strach. Zupełnie inaczej ma się sprawa z postaciami płatnych zabójców, ci bardzo często są sympatycznymi, trochę zdziwaczałymi ludźmi, co do których trudno nie odczuwać pewnej sympatii. Powód jest jasny: seryjny morderca zabija bez żadnej  wyraźnej przyczyny, płatny zabójca zabija dla pieniędzy i jest to powód, który dość łatwo możemy zrozumieć. Wyraźnie tutaj widać, że dużo większy strach odczuwamy wobec ludzi, którzy potrafią zabić bez żadnej wyraźnej przyczyny, niż wobec tych, którzy mordują po coś.

Wydaje się więc, że gdy jesteśmy postawieni przed zbrodnią, której w żaden sposób nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć odczuwamy lęk. Lęk bierze się ze świadomości, że w człowieku czasem kryje się zło i agresja, które nie mają przyczyn w warunkach zewnętrznych, lecz wynikają jedynie z charakteru człowieka. Dowiadujemy się, że człowiek może wyrządzać zło zupełnie bezinteresownie, jedynie po to, by zadać ból. Fakt taki musi przerażać. Za przerażeniem natychmiast idzie chęć kary. Wierzymy, że karząc możemy zmyć z naszej społeczności „grzech” bezsensownej i niczym nieusprawiedliwionej agresji; że jeżeli uda nam się wyeliminować „złe” jednostki, to w społeczeństwie zapanuje harmonia. A jednak żadna kara nie przywraca harmonii, ani nie redukuje agresji, gdyż sam fakt karania zawiera w sobie ogromny ładunek przemocy.

Reasumując, agresja na zwierzętach budzi silne emocje, gdyż nie sposób jej zracjonalizować. Inaczej ma się sprawa z przemocą, która ma miejsce wewnątrz naszego gatunku. Tutaj (nie licząc ekstremalnych przypadków, gdzie sprawców uznajemy za psychopatów) dość łatwo potrafimy przypisać różne motywy, które mają tłumaczyć, skąd wzięła się zbrodnia, co w pewien sposób działa kojąco – agresja, którą potrafimy zrozumieć nie budzi tak zdecydowanych reakcji. Uważam jednak – wykładając karty na stół – że choć to dobrze, że przerażają nas występki dokonywane na zwierzętach, to niepokojący jest fakt, iż tak łatwo przechodzimy do porządku nad zbrodniami dokonanymi na ludziach. Dostrzegając niewinność i bezbronność w oczach katowanego zwierzęcia, nie potrafimy zobaczyć tego samego w człowieku, na którym dokonuje się przemoc. Zapominamy, że każda ofiara jest zawsze niewinna (Girard), że każda ofiara jest zawsze bezbronna (Kołakowski).

Pisząc komentarze pod newsami o dręczeniu zwierząt, czy też zapisując się do grup na facebooku stajemy się częścią tłumu, który domaga się nowych ofiar. Tłum ten krzyczy: na 5 lat do więzienia!; nie na 5, niech siedzą 10 lat!; dożywocie dla skurw...nów!; odrąbać im żywcem łby, niech wiedzą jak cierpiało zwierzę!... Tłum chce krwi, gdyż ma nadzieję, że krew go oczyści. Ale krew nigdy nie oczyszcza.

Broniąc praw zwierząt postępujemy słusznie. Obawiam się jednak, że zjawisko te służy jedynie do zaspokojenia popędu tak starego jak sam człowiek. Idzie mianowicie o mechanizm wynajdywania członków społeczności, których należy ukarać za całe zło i agresję, które nam towarzyszą. Ciekawe jest to, że ludzie, którzy domagają się zaostrzenia kar za znęcanie się nad zwierzętami rzadko są jednocześnie zwolennikami zaostrzenia Kodeksu Karnego jako całości. Wydaje się, że jest to związane z przekazem, który idzie z mediów. Żądanie większych kar za przestępstwa popełniane na ludziach jest passe, z kolei całkowicie dopuszczalny i aprobowany jest postulat, by surowiej karać tych, którzy dopuścili się przemocy na zwierzęciu. Zatem nie mogąc realizować instynktu karania w dotychczasowy sposób, znaleźliśmy sobie nowe pole, na którym możemy do woli żądać ukarania złoczyńców, którzy psują społeczny ład. Trudno więc tutaj mówić o jakimś szczególnym rozwoju moralnym polegającym na rozszerzeniu dziedziny naszego obowiązku etycznego. Oczywiście jasne jest, że im więcej istot obejmiemy współczuciem, tym lepszymi ludźmi będziemy, jednakże zjawisko, które tu opisuję mało ma wspólnego ze współczuciem i miłosierdziem. Jest to raczej wyraz ciągłego szukania tych, którzy winni są istnienia agresji i zła.


 

http://lubczasopismo.salon24.pl/noweperyferie; mail: nowe.peryferie(at)gmail.com Skład: acmd; andaluzyjka; geissler; kazimierz.marchlewski; michalina przybyszewska; binkovsky

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Rozmaitości