Polska fizyczka Magdalena Zych znalazła się w zespole mającym zbadać tzw. grawitacyjną dylatację czasu.
No, wicie rozumicie, na orbicie mamy mniejszy potencjał grawitacyjny i przez to sekundy tam się kurczą - tako rzecze Einstein, a za nim pani Magdalena. Sekundy to tak w ogóle są cząstkami i orbitują sobie takie bidne i pokurczone te sekundy. Każdy zegar emituje cząstki-sekundy. Zegar na Ziemi emituje sekundy pikne i dorodne jak świeżo zerwane winogrona. Ale już zegar na orbicie emituje sekundy-pokurcze podobne rodzynkom.
Jaki będzie wynik eksperymentu? No oczywiście, że zgodny z OTW Einsteina. Nie może być inaczej. Nie po to dostaje się granty "na Einsteina" żeby "gryźć tę rękę co nas karmi".
Rzecz jasna pani Magdalena nie słyszała o eksperymencie Michelson-Gale-Pearson, bo to eksperyment czemuś niemodny w środowisku relatywistów. A szkoda, bo eksperyment ten wykazał, że Ziemia się obraca, a światło podlega "sile" Coriolisa co skutkować musi red-shiftem. Ale nie ma problemu, prawda pani Magdaleno? Wyniki naciągnie się jak sekundy, efekt Coriolisa nazwie się efektem zakrzywienia czasoprzestrzeni i wszyscy będą zadowoleni :o)