Dlaczego niektórzy polscy politycy, artyści, biznesmeni donoszą do Niemców na Ojczyznę? Dlaczego koloryzują, kłamią, przekręcają fakty?
Powtarzane od jakiegoś czasu zarzuty, że robią tak, by bronić utraconego, lub zagrożonego utratą "koryta", z pewnością jest trafne. Do jakiegoś stopnia. Na poziomie indywidualnym taka motywacja z pewnością występuje. Ale przecież to bardzo ryzykowna strategia dla partii politycznej, czy całej opozycji. Taka postawa bowiem, nawet tzw "lemingom" nie może kojarzyć się zbyt dobrze. Za bardzo to przypomina napuszczanie obcych państw na własną ojczyznę. I choć, lewica europejska pospieszyła z pomocą i jej politycy pouczają, napominają Polskę, powtarzając zarzuty rodzimej opozycji wobec PiS-u, to robią to bez większego przekonania. Widać to bardzo wyraźnie. Nie mogą zachować się inaczej. Coś dla polskich "braci w wierze" w końcu zrobić musieli, ale przecież doskonale wiedzą, jak bardzo się kompromitują zajmując takie stanowisko wobec wyborów politycznych polskiego społeczeństwa.
Wiedzą, że na dłuższą metę ich postępowanie jest zupełnie nie do obrony, mało tego, wystawia na szwank ich macierzyste partie i naraża na ataki ich własnej opozycji za bezprawne mieszanie się w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa. Dlaczego więc niegłupi i doświadczeni politycy zgodzili się na publiczne atakowanie Polski w takiej sytuacji? Kryje się za tym niejawna strategia zbudowana na głębokim przekonaniu, że polska prawica ma "tyle za uszami", jest tak radykalna i nacjonalistyczna, że bez większego trudu i bardzo małym kosztem da się sprowokować ją do zbyt silnej reakcji, a tym samym skompromitować ją, pokazując światu, a szczególnie własnemu społeczeństwu, że polski elektorat w znacznej części składa się z ludzi doprawdy niedojrzałych, niezdolnych do suwerennej egzystencji. Te ataki na Polskę, są takim dźganiem ostrym prętem, które ma wywołać wściekłą i niekontrolowaną reakcję części społęczeństwa. Nie dajmy się sprowokować.
Na nadchodzącym szczycie NATO, będą decydować się niezwykle ważne sprawy, między innymi, tak Niemcom niewygodne, rozmieszczenie natowskich baz na terenie Polski. To tylko jeden z kilku bardzo ważnych powodów, aby zdecydować się na polityczne ryzyko i podjąć usilne starania w celu przedstawienia Polski jako kraju mniej poważnego niż inne.
Przesada w odpowiedzi na te prowokacje, gorliwe wzburzanie ledwo uspokojonych po II Wojnie Światowej emocji, jest błędem. Machanie Auschwitzem, stratami wojennymi i wzywanie do zapłaty odszkodowań, to zły kierunek i zupełnie niepotrzebne działanie. Takich reakcji spodziewa się i pragnie opozycja.
A przecież Niemcy i Bruksela do takiego stopnia gwałcą powszechnie przyjęte zasady rządzące stosunkami pomiędzy państwami, że po to by się obronić, nie trzeba rozhuśtywać nastrojów społecznych. Wystarczy spokojnym tonem, bez histerii wskazywać gdzie i jak gwałcona jest zasada równości wszystkich członków Unii. W końcu, i trzeba to podkreślać bez wytchnienia, polscy obywatele mają prawo wybrać kogo chcą do polskiego parlamentu i na urząd prezydenta RP. W dokładnie takim samym stopniu w jakim mają do tego prawo Rosjanie, czy Niemcy.
Kukiz, nie służy polskiej sprawie, kiedy krzyczy o ojcu zamordowanym w obozie. Niby mówi to co jest prawdą i pozornie stanowi logiczną odpowiedź na niemieckie połajanki. Tylko jednak pozornie. Nie o winie jaką ponoszą Niemcy za ludobójstwo w czasie wojny rozmawiamy, tylko o polskiej suwerenności i prawie Polaków do samostanowienia.
Inne tematy w dziale Polityka