Owanuta Owanuta
1114
BLOG

Tonący F-35 się Chwyta

Owanuta Owanuta Polityka Obserwuj notkę 20

Stopień do którego najnowszy amerykański myśliwiec F-35, jest zależny od nieprzerwanego połączenia internetowego z ośrodkiem komputerowego wsparcia, mieszczącym się w Stanach Zjednoczonych, czyni z tego samolotu, najdelikatniej mówiąc, wątpliwe błogosławieństwo, dla krajów, które go od Amerykanów kupiły. Używając mniej delikatnego języka, można powiedzieć, że każdy kraj decydujący się uzbroić swoją flotę powietrzną w F-35, de facto wprowadza do swoich sił zbrojnych konia trojańskiego.

Konieczność ciągłego aktualizowania oprogramowania niewiarygodnie zaawansowanego systemu autonomicznej kontroli operacyjnej (Autonomic Logistics Information System - ALIS) w amerykańskiej centrali, nie tylko likwiduje niezależność operacyjną, ale w rezultacie naraża armie posługujące się tym sprzętem, na ewentualność, że samolot będzie niezdolny do lotu, zanim nie nastąpi aktualizacja plików informacyjnych po każdym locie bojowym. 

Jedna grupa problemów, jaki to kreuje, to erozja suwerenności. Druga grupa problemów to podatność Internetu na atak hakerów, lub jej fizyczny sabotaż. Nie jest tajemnicą, że Rosja od dawna intensywnie sprawdza możliwość zaatakowania światłowodów, którymi posługuje się Internet. Rosyjskie łodzie podwodne zbierają informacje próbując wyznaczyć najlepsze miejsca do przecięcia podmorskich kabli. Posiadać doskonały samolot bojowy i nie móc skorzystać z jego możliwości w krytycznej dla państwa chwili, bo np Ameryka nie zgodza się z powodów politycznych na zamierzoną operację, jest perspektywą groźną i odstręczającą. Równie dewastujące dla możliwości bojowego użycia tego myśliwca, byłoby zerwanie, na przykład przez Rosję, kabli podmorskich w trudno dostępnym miejscu dna morskiego. 

Wyśmienity samolot bojowy, odprzedany sojusznikom, staje się w ten sposób nie tylko orężem, ale i subtelnym narzędziem kontroli ich polityki zagranicznej. Czyniąc z nich przy okazji, bardziej wasali, niż sprzymierzeńców w pełnym tego słowa znaczeniu. Te, coraz bardziej widoczne pod rządami Obamy, imperialne zapędy US, są raczej desperacką próbą podtrzymania wyraźnie słabnącej zdolności do wpływania na losy świata przez USA.

Wycofanie się Administracji Obamy z wywierania wiarygodnej presji militarnej na wrogów Wolnego Świata, przyniosło i ten, poza narastającym wszędzie chaosem efekt, że teraz, naiwna w swoim spojrzeniu na problemy światowe administracja, zmuszona jest sięgać po środki mające zapewnić kontrolę nad coraz bardziej nieposłusznymi i zaniepokojonymi sojusznikami. Obama najwyraźniej nie rozumie, że rezygnując z trzymania w karbach swoich wrogów, naraził Amerykę na ucieczkę jej sojuszników. Przez pozostałe, do końca drugiej i ostatniej kadencji, miesiące desperujący Obama, chwytając się każdej dostępnej brzytwy, może jeszcze stworzyć wiele, bardzo trudnych do odwrócenia przez swojego następcę, faktów politycznych na arenie międzynarodowej. 

Ostatnie miesiące prezydentury Baraka Obamy nie będą typowym okresem ciszy i bezruchu. Wszyscy czekają na zmianę w Białym Domu, ale prawie nikt nie czeka bezczynnie. Czasu zostało niewiele, a rzezimierskie rządy kilku zaprzedanych złu krajów, mają wiele do ugrania. Rosja nie po to weszła do Syrii, by przejmować się tym co powie Ameryka. Weszli tam, bo przestali przejmować się Ameryką już dawno. Niewielka, ale przecież istniejąca szansa, że nowy prezydent może znacznie utrudnić ekspansję rosyjską na Bliskim Wschodzie, sprawi, że Putin dołoży jeszcze większych starań, żeby jego pozycja w tym regionie się ugruntowała, a Stany nie miały szans na odzyskanie utraconej pozycji.

Owanuta
O mnie Owanuta

Nutnik

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka