Nie ma niczego zaskakującego w fakcie, że na obszarach gdzie chętnie mordowano Żydów, najgłośniej rozlegały się w przeszłości kłamstwa, a dziś, nawet w świątyniach, grzmią ołowiane słowa pogróżek udających miłość do ojczyzny. Brunatny patriotyzm sadzą tam gdzie mieszkają kłamcy. Lepiej wschodzi. Jeśli ktoś chce oszukać ludzi, to kradnie. Podmienia słowom ich znaczenia, podstępnie wysącza pojęciom ich pierwotny sens. Małpując Stwórcę, pokrętnym słowem próbuje tworzyć nowe światy, myśląc sobie, a jak mi udowodnią?, przecież wszystkiego się wyprę i słowem górnolotnym się obronię.
Zręcznie przestawiają litery, snują opowieści, mącą i przekonują, pewni swego. Wszak moje słowa przeciw ich słowom - myślą sobie. Postępują jakby rzeczywiście nie było Prawdy, tylko jakieś mnogie prawdy, całkiem zależne od punktów widzenia. Na koniec wierzą w swoje własne kłamstwa, nie rozróżniając już życzeń od rzeczywistości. Potrafią dobrze kłamać i w tym, wydaje im się, tkwi zwycięstwo.
O, jakże ułomnym narzędziem jest słowo! Ten sam język służy do świętości i do najczarniejszej zdrady. Wydaje się, że jesteśmy całkiem pogubieni i bezradni… Bo skoro i dobra mowa i nikczemna z tych samych słów się składają... Wydrwigrosze są tego pewni, na tym budują swoje zamki z piasku.
Czy to jednak możliwe, byśmy byli przez Stwórcę bezdusznie porzuceni na pastwę alchemików, mamiących durni złotobłyszczącym słowem odlanym z sinego ołowiu? Jak odróżnić słowa, kiedy są takie same? Jak może patriotyzm być gorszy, lub lepszy od patriotyzmu? Czym mierzyć słowa? Słownikiem? Drzazgą wbitą pod paznokieć w czasie przesłuchania? Kulą ołowianą w potylicy?
A Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami. Które dokładnie słowo? Słowo bolesne zdradzonej żony, czy może słowo mordercy o jego dobrych intencjach?
Po owocach kazano nam poznawać proroków. Wydaje się to takie niepraktyczne, przecież na jesieni jest już za późno! Czyż wódz nie uwiódł swojego narodu obietnicą tysiącletniej rzeszy? Jego charczące słowa, nizane teatralnie na czerwone sztandary obiecywały raj na ziemii. Któż mógł nie uwierzyć, choćby tylko na 12 lat? Skąd mogli wiedzieć wiosenną porą co urodzą jego obietnice? Skąd mogli wiedzieć, że wymordują te miliony ludzi całkiem na darmo, że przegrają wojnę? Jak mogli się ustrzec fałszywego proroka? Przecież krzyczał o patriotyzmie, o dobru narodu…
A powinni byli go rozpoznać za wczasu, bo “Hodowlę drzewa poznaje się po jego owocach, podobnie serce człowieka - po rozumnym słowie. Nie chwal człowieka, zanim poznasz jak przemawia, to bowiem jest próbą dla ludzi.” Trudne, dla niektórych - bardzo trudne, ale przecież możliwe.
Nie trzeba czekać tysiąca lat, ani nawet do jesieni, by rozpoznać kłamcę, bo kłamliwym słowem da się uwieść tylko kłamców. Zaczynasz od rzemyczka. Krzyczysz oburzony: to Niemcy w Jedwabnem zrobili, a poza tym w tej stodole nie mogło zmieścić się 1600 osób, podczas, kiedy tak naprawdę, w sercu, myślisz sobie - mogli nie pomagać sowietom, lichwiarze jedni...
Kłamiesz i ślepniesz. I już nie rozpoznasz, kiedy przyjdą po ciebie z górnolotnym słowem na ustach i rozwianymi sztandarami, fałszywi prorocy. Prawda wyzwala, kłamstwo oddaje na pastwę niewoli. To nią jesteśmy zagrożeni, a nie rodzimym faszyzmem. Prorocy są najemni.
Kto i po co nam to robi? A komu zależy, żeby nie powstały stałe bazy NATO na wschodzie Europy? Komu zależy, żeby Polska była postrzegana, jako kraj żydożerczych kołtunów? Kto zyskuje kiedy słabnie Polska? Zastrachane rzezimieszki, niezdolne do dźwignięcia prawdy o przeszłości, chętnie uwierzą szarlatanom, że ich nienawiść tak naprawdę jest miłością ojczyzny. Poniosą kradzione słowa na sztandarach - ci paserze idei. Towar w sam raz odpowiedni dla tchórzliwych kłamców. A car się cieszy, bo już bliżej końca nielubianej przezeń, bliskiej zagranicy...
Inne tematy w dziale Polityka