Owanuta Owanuta
816
BLOG

Ludzki Gest Kiszczaka

Owanuta Owanuta Polityka Obserwuj notkę 8

Nie ja jeden zachodzę w głowę, dlaczego Kiszczak spowodował, że orginalna teczka Wałęsy ujrzała światło dzienne. Przecież mógł ją zniszczyć, lub mógł skutecznie schować. Postanowił inaczej.

To może świadczyć o tym, że skrępowany przez całe swoje dorosłe życie sztywnym gorsetem zasad człowieka służb specjalnych, na koniec pozwolił sobie na wykonanie pośmiertnego, ludzkiego gestu pogardy wobec człowieka, z którym los związał go w dziwacznym pląsie. 

Kiszczak, jak wielu innych oficerów prowadzących swoich agentów, był zmuszony "dla dobra służby" posługiwać się w swojej pracy również ludźmi, których nie szanował, którymi gardził w głębi serca, których nienawidził... Jednak należy pamiętać, że sukces w tej pracy odnoszą tylko ci funkcjonariusze, którzy bardzo skutecznie potrafią ukryć przed agentem swoje prawdziwe do niego uczucia. Którzy potrafią w sytuacji ewidentnego szantażu, tak zmanipulować zależnego od siebie nieszczęśnika, że ten uwierzy z całego serca, a to w "misję dziejową", a to w "mniejsze zło", a to w przyjaźń, czy miłość, czy inne "szlachetne" wytłumaczenie swojego upodlenia spowodowanego często zwykłym, śmierdzącym strachem, chciwością, małodusznością... Funkcjonariusze korzystają w tym z dobrze znanej potrzeby racjonalizowania podłych zachowań, tak charakterystycznej dla istot ludzkich. 

Ten hipnotyczny taniec wokół ofiary ma  sprawić, że złamany agent przestanie rozmyślać o swoim upodleniu i zacznie spoglądać z nadzieją w przyszłość, zacznie na nowo myśleć o sobie pozytywnie, nie zapominając jednak całkowicie o tym, że tak naprawdę to jest już tylko kupką gnoju całkowicie zależą od woli swojego oficera prowadzącego. 

Kiszczak i Wałęsa nie byli sojusznikami, ani nie byli też wrogami. Prawdziwy charakter relacji pomiędzy nimi lepiej oddaje porównanie z woźnicą posługującym się zwierzęciem pociągowym. W zależności od momentu w którym spojrzymy, woźnica raz jest opiekuńczy i podsypuje owsa, raz jest oddanym obrońcą i odpędza atakujące wilki, innym razem leczy zraniony bok i dba o komfort w stajni, albo też wydaje kategoryczne rozkazy... Ale zawsze, w każdej chwili może przyłożyć batem. 

Kiszczak miał wiele takich koni. I umiał nimi powozić. W końcu dojechał tam gdzie zaplanował. To, że na koniec pokazał co myślał o swoim wiodącym koniu, chyba świadczy dobrze i o samym Kiszczaku - boć nie wszystkie ludzkie odruchy w sobie zniszczył, jak i o Wałęsie. Jeśli Kiszczak tylko by nim gardził, pewno pośmiertna zemsta na nim nie miałaby wielkiego sensu. Musiał mu Lechu dobrze zalać sadła za skórę i można się domyślać, że miało to związek z tym, że Wałęsa okazał się lepszym kreatorem swojego kolosalnego wizerunku, niż Kiszczak przypuszczał, pragnął i chciał dopuścić. Lechu jednak przerósł Cześka. 

I tu dochodzimy do następnej, jakże ludzkiej cechy, niedoszłego prezydenta Polski. Pychy. Drogi Czesław chciał być postrzegany jako wybawiciel Polski. Maria Teresa już w to wierzyła, ale to było o kilkadziesiąt milionów za mało, co najmniej. Nikt nie nazywał mastów, ulic, skwerów i okrętów bojowych jego imieniem. Nie w smak mu była tytaniczna pycha Mędrca na Całą Europę, nie chciał świecić jego odbitym blaskiem. No to postanowił zgasić tę żarówę. A że był przede wszystkim funkcjonariuszem służb specjalnych, a człowiekiem dopiero na drugim miejscu, zrobił to dopiero po śmierci. Wszystko zgodnie z planem, schludnie i bez dania cienia szansy wiernym towarzyszom na polemikę ze swoją decyzją. 

Wałęsa nie jest "dobry", bo zły Kiszczak był jego wrogiem. Tak jak Stalin nie był dobry, bo wojował z nim potwornie zły Hitler. Obaj siebie warci psubraty, zabrali na śmiertelną przejażdżkę miliony niewinnych, postronnych świadków ich zmagań o sławę. Nasza wrodzona, instynktowna potrzeba przypisywania prawości jednej z okładających się po łbach stron, służy tyranom, w ich grzesznej pogoni za chwałą. 

 

Owanuta
O mnie Owanuta

Nutnik

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka