Owanuta Owanuta
227
BLOG

POkraki i PiSdusie

Owanuta Owanuta Polityka Obserwuj notkę 2

Ryba psuje się od złych słów. A tych jest coraz więcej i więcej. Propozycja, by w sporach politycznych, niezależnie od tego czy prowadzonych w rodzinie, czy w przestrzeni publicznej, ze wszystkich sił powstrzymać się od ulegania silnym emocjom, i skrupulatnie praktykować szacunek dla myślących inaczej, ma dziś szanse uzyskania poklasku przypominającą ogromne, tłuste zero. 

Główną tego przyczyną zdaje się być powszechne przekonanie o własnej nieomylności. Dziś w Polsce każdy ma rację. Nikt nie przeżywa epifanii, nie doznaje olśnień, nie odkrywa własnych błędów, nie wpada na nowe lepsze pomysły, nikt nie odkrywa swojej ograniczoności... Wszyscy osiągnęliśmy nieomylność. Bezbłędnie rozumiemy otaczający nas świat, nasze rozumowanie jest bez zarzutu, zaś ocena oponentów politycznych, bezlitosna i entuzjastycznie miażdżąca.

Przy całym bogactwie ogromnie utalentowanych ludzi, jakim niewątpliwe cieszymy się w Polsce, nie możemy, nie powinniśmy, popadać w ułudę, że zdołamy w kilka miesięcy naprawić nasz kraj. Na pewno nie przy pomocy pełnych pychy, pogardliwych słów i rozpalania gwałtownych emocji. 

Jesteśmy, gdzie jesteśmy, bo nikt pojedynczy w Polsce nie wiedział, no bo i skąd, jak dobrze wykorzystać wolność, którą wreszcie uzyskaliśmy, do uzdrowienia społeczeństwa rozjechanego walcem sowieckiego totalitaryzmu. Tak jak półki sklepowe i stragany początkowo zapełniły się towarami z zagranicy, bo w Polsce się ich nie produkowało, tak samo było i na rynku idei. W naszych siermiężnych geesach myśli politycznej, pojawiły się produkty z importu. Innych, atrakcyjnych, wtedy po prostu nie było. Kto żyw na zachodzie pospieszył, by rzeźbić polską politykę. W polskim życiu politycznym pojawiły się różne opcje, a wszystkie miały przedrostek "pro". 

Dzisiejsze podziały polityczne w Polsce są bardziej odbiciem różnych interesów zagranicznych sponsorów młodziutkiego i niedojrzałego życia politycznego z tamtych lat, niż rzeczywistych różnic w potrzebach poszczególnych odłamów politycznych. My Polacy, w całym bogactwie różnorodności, mamy wszyscy z grubsza ten sam cel.

Jako kraj, daleko jednak nie zajdziemy na drodze do jego osiągnięcia, pokładając swoje nadzieję w jednej tylko opcji politycznej. Nie zdołamy wiele osiągnąć rutynowo wykluczając z życia publicznego tych, którzy myślą inaczej. O tym, jak prawdziwe są te słowa, przekonała się Platforma Obywatelska, której politycy robili to brutalnie i ze smakiem, w stosunku do znienawidzonej partii Prawo i Sprawiedliwość. Świetnie odczytując ogólny resentyment do politykowania, Platforma potrafiła utrzymać zdobytą władzę, ale nie ptrafiła i chyba nie chciała, zrozumieć złożonych potrzeb społeczeństwa, którym rządziła. Wolała skupić się właśnie na tym czego Polacy tak nie lubią - na politykowaniu.

Swoją główną misję postrzegali w dążeniu do utrwalania władzy, nie, nie dla korzyści materialnych, choć niektórzy z nich, ciągnęli ile się dało, ale  właśnie dlatego, że byli święcie przekonani o swoje absolutnej racji. Nie mieli jej, bo żadna pojedyńcza partia jej mieć nie może i pomeszerowali ze swoim błędnym przekonaniem do wyborów, które sromotnie przegrali. 

Wybraliśmy PiS w nadziei, że poprowadzi Polskę w lepszym niż dotychczas kierunku. Jednak niektórzy z nas  głosowali na PiS z bardzo silnym przekonaniem, że ta partia wszystko wie najlepiej. To złudzenie jest zagrożeniem dla rządzących, stworza bowiem pokusę, by pójść tą samą łatwą ścieżką, na którą wlazła Platforma - ku czemuś co bardzo przypomina dyktaturę, choć nią nie jest. 

Będzie lepiej, jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że w tej chwili już weszliśmy na tę ścieżkę. Ryba psuje się też od słów Prezesa. Niczym nie jest uzasadniona nadzieja, że kładąc przemożny nacisk na partyjniactwo, na rugowanie z przestrzeni publicznej oponentów politycznych, zdołamy zbudować tyle ile naprawdę da się zrobić w cztery lata.

Nie można dzielić Polaków na gorszych i lepszych. Nie można. Każdy, ma coś do zaproponowania, każdy jest cenny. Opozycja jest konieczna, by nie oślepnąć od własnej chwały (pychy, tak naprawdę). Proszę mnie dobrze zrozumieć. Mówiąc o opozycji nie mówię o żadnej konkretnej partii, mówię o niezbywalnej potrzebie, by wciąż była obecna i miała się jak pączek w maśle. To jest bardzo ważny, choć czasem tak trudny do zniesienia, element naszego bezpieczeństwa. 

Jeśli będziemy z szacunkiem podchodzić do tych, którzy inaczej wierzą, inaczej rozumieją dobro społeczne, inaczej patrzą na patriotyzm i suwerenność, tworzymy szansę na powstanie Rzeczypospolitej bez numerycznego kwantyfikatora. Rzeczypospolitej rodzinnej, domowej, bezpiecznej, w której zsyłane nam przez Boga dzieci są największym skarbem narodowym, a ich talenty są pielengnowane, cenione i rozwijane dla pożytku wspólnego. Taka rodzinna Rzeczypospolita nie powstanie w zaciekłej walce plemiennej, wszystko najlepiej więdzących szczepów.

Gdzie wielu doradców, tam prawdziwa mądrość i powodzenie. Głupiec sam uważa swoją drogę za słuszną, ale rozważny posłucha rady. Bez szacunku dla drugiego człowieka, prawdziwego, głęboko odczuwanego szacunku i pokory, nie ma szansy na swobodny przepływ mądrości. Jesteśmy stworzeni do życia we wspólnocie. Kochajmy bliźniego swego, jak siebie samego. Wtedy nam się uda. Okropnie naiwne, co? A nie powinno być w społeczeństwie tak dumnym ze swojej wiary w Boga.

 

 

 

Owanuta
O mnie Owanuta

Nutnik

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka