Polska jest jedna. Kataryna też. Zaś bez tych licznych, wczoraj sfrustrowanych i gniewnych, a dziś nienawidzących Kataryny, nie można sobie wyobrazić scenariusza, w którym PiS doszłoby do władzy. To są trzy bezdyskusyjne fakty.
W tej jedynej Ojczyźnie, jaką dysponujemy, mamy obowiązki, prawa, przywileje. Nie dano nam natomiast patentu na rację, na słuszność. Tego co mądre, tego co dobre dla Polski, możemy się dobić tylko w otwartej, szerokiej dyskusji, zazdrośnie chronionej wolnością słowa. A z tym jest w Polsce bardzo źle. Powszechna odmowa szacunku dla politycznego adwersarza, ciągłe flirtowanie, na granicy prawa, z knajackim językiem w dyskursie politycznym, przyniosą to co przynieść muszą - upadek. Czy to będzie tylko upadek rządu, czy całego kraju, tego nie wiem.
Jak to możliwe, żeby tak szybko odwrócić się od kogoś? Przecież Kataryna nie jest zjawiskiem nowym, bliżej nieznaną blogerką, po której można się spodziewać wszystkiego. Od dawna dowiodła ponad wszelką wątpliwość, że ma czym myśleć, dowiodła swojej przenikliwości, odwagi i niezależności. Zademonstrowała, że jej orginalny głos jest pożyteczny dla nas wszystkich. A jednak to nie przeszkodziło, by dosłownie w jednej chwili, została potraktowana z ogromną dozą podejrzliwości i wrogości. Tylko niefrasobliwa pochopność może skłaniać do totalnego odrzucenia tego co Kataryna ma nam dzisiaj do powiedzenia. Rozrzutna, marnotrawna niefrasobliwość. Kataryna jest tą samą osobą, którą była wczoraj. Wnikliwą obserwatorką życia społecznego, potrafiącą zobaczyć wcześniej, więcej, niż inni i opisać to lepiej. Zawsze taka była.
Tym, którzy dziś okrzyknęli ją zdrajczynia, kiedyś pomagała werbalizować ich niewyrażone frustracje, dodawała sił, podawała słowa. Bez niej trudniej byłoby wygrać te wybory.
Nie sposób w takiej chwili nie pomyśleć o śpiewaku z pieśni Kaczmarskiego. Nie sposób nie zadumać się nad mądrością tego tekstu. Kataryna jest zawsze samotna. Nawet kiedy myślimy, że jest jedną z nas. Kataryna nie lubi, ani murów, ani krat. Nie maszeruje w krok. Nic nie skłoni jej do adoracji złotej klatki jednomyślnej poprawności partyjnej. Nie po to, nie po to są Kataryny. I kiedy już ją mamy, zrobimy niezgorzej, kiedy będziemy ją hołubić, zamiast musztrowania.
Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę i czas
I z pieśnią, że już blisko świt, szli ulicami miast
Zwalali pomniki i rwali bruk - Ten z nami! Ten przeciw nam!
Kto sam, ten nasz najgorszy wróg! A śpiewak także był sam
Patrzył na równy tłumów marsz
Milczał wsłuchany w kroków huk
A mury rosły, rosły, rosły
Łańcuch kołysał się u nóg...
Patrzy na równy tłumów marsz
Milczy wsłuchany w kroków huk
A mury rosną, rosną, rosną
Łańcuch kołysze się u nóg...
Inne tematy w dziale Polityka