Owanuta Owanuta
2262
BLOG

Obama Idzie w Zaparte

Owanuta Owanuta Polityka Obserwuj notkę 107

Od momentu masakry w klubie nocnym w Orlando, narasta pomruk powszechnego gniewu na administrację, za konsekwentną odmowę nazwania zagrożenia, jego właściwym imieniem. To staranne unikanie wyrażenia "radykalny islam" przez rządowych oficjeli, wiązane jest powszechnie ze zbytnim upolitycznieniem działania służb specjalnych i podporządkowaniem spraw bezpieczeństwa ideologii politpoprawności.

Prezydent nie czekał długo z kontratakiem i właśnie wygłosił jedno ze swoich lepszych przemówień, tłumacząc powody swojej powściągliwości w nazywaniu zła po imieniu. W jego trakcie, dość skutecznie posługując się ironią, sprowadził wezwania do otwartego określenia przeciwnika Stanów Zjednoczonych do absurdu. Zapewniając, że od tego jakie etykiety przyklejane są na działania sił zbrojnych USA, walczących bez wytchnienia z radykalistami, w żaden sposób nie poprawi się ich skutaczność, Obama zarzucił krytykom, że ataki na jego ostrożność w używaniu określenia, radykalny islam, są motywowane politycznie i nie są związane z proponowaniem lepszej strategii zwalczania zagrożenia.

Mówił to wszystko, z charakterystycznym dla  siebie i niezwykle zaraźliwym, głębokim przekonaniem. Tak jakby w tym samym czasie w mediach nie gotowało się od wciąż ujawnianych koszmarnych zaniedbań i absurdów w działaniu służb federalnych powołanych do ochrony społeczeństwa przed terrorem. Jakby nie wychodziło na światło dzienne, jak zlekceważono wiele oczywistych znaków ostrzegawczych, które powinny były uruchomić zdecydowane działanie ze strony FBI wobec mordercy, zanim zdołał zrealizować swoje chore urojenia.

Okazano tak głęboką indolencję, że trudno sobie wyobrazić, żeby nawet to bardzo dobre przemówienie, mogło zatrzymać falę dociekań o wpływ ideologii politycznej poprawności na możliwość skutecznego działania stróżów prawa w obliczu zagrożeń, jakie niesie ze sobą radykalny islam.

Nie powiodła się, jak na razie, próba sprowadzenia motywów kierujących zamachowcem do homofobii, ale wysiłki takie podjęto. I na pewno będą kontynuowane. Zostaną też podjęte nowe, byle tylko nie zdefiniować wyraźnie wroga. Nie można tego robić, bo zdaniem Obamy, byłoby to zamachem na prawa milionów muzułmanów mieszkających w Stanach, zamachem na te wartości, które są sednem i fundamentem amerykańskości. 

Prezydent idzie zatem w zaparte. Nie może inaczej. Przyznanie dziś, że ułuda politycznej poprawności doprowadziła świat na krawędź przepaści, równałaby się przekreśleniem szans wyborczych Hillary Clinton. Więc zamiast konkretnych działań w celu poprawienia skuteczności służb wobec radykalizujących się muzułmanów, będziemy nadal oglądać , jak politycy odpowiedzialni za bezpieczeństwo obywateli, lecą sobie w kulki...

 

Owanuta
O mnie Owanuta

Nutnik

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka