Piotr Świtecki Piotr Świtecki
126
BLOG

Nowy horyzont

Piotr Świtecki Piotr Świtecki Polityka Obserwuj notkę 0

Ruch Narodowy skazany jest na sukces. Nawet ktoś niezainteresowany, lub niechętny idei narodowej musi dostrzec jej renesans. Na dodatek rolę grają obiektywne, nieubłagane prawa demografii: ze sceny politycznej stopniowo, acz nieodwołalnie schodzą pokolenia skażone mrokiem PRLu.


Wydawałoby się, że pozostaje na zwycięstwo narodowców tylko cierpliwie poczekać… Jednak przed nimi parę zagrożeń. Widać też słabości. Nie natknąłem się dotąd na dotyczącą tych kwestii publiczną dyskusję. To przynagla do ich wymienienia.


Dobry początek

Ruch Narodowy jako partia polityczna narodził się w organiczny, oddolny sposób. Wywodzi się z Marszu Niepodległości, jednoczącego patriotyczne środowiska i organizacje, a przede wszystkim dziesiątki tysięcy Polek i Polaków, zjeżdżających 11 listopada do Warszawy. Przede wszystkim ludzi młodych, bez kompleksów, o mentalności nowoczesnej, ukształtowanej już po przemianach ustrojowych ubiegłego wieku.


(Wszech)Polacy na salonach, czy „barbarzyńcy u bram”?

Pragnienie młodego pokolenia, by odgrywać podmiotową rolę w życiu społecznym, a więc i politycznym, stanowi dla obecnych elit zagrożenie. Choć po zmianie ekipy rządzącej ustały agresywne prowokacje wobec narodowców, trudno nie zakładać, że pozycjonujący się wcześniej na prawo od ściany[1] PiS jedynie taktycznie poluzował smycz, a Ruch Narodowy będzie, lub nawet już jest (sprawa roszczeń żydowskich) wykorzystywany instrumentalnie, i że są gotowe scenariusze jego błyskawicznego zmarginalizowania.

Rosnące znaczenie Ruchu Narodowego, szczególnie w perspektywie deklarowanej przez niego wielowektorowości stosunków międzynarodowych, będzie go też narażało na zainteresowanie agentury krajów i środowisk dotychczas traktowanych przez polskie rządy po macoszemu, i zarazem na niechęć dotychczasowych wyłącznych sojuszników.

Wydaje się, że w najbliższym czasie już nie post-lewica - waląca się pod immanentnymi sprzecznościami i coraz mniej atrakcyjna dla oportunistów - ale bezpośredni aktorzy sceny politycznej będą głównymi antagonistami Ruchu. A do znanego z mediów społecznościowych „zaorywania” przeciwników dojdą metody walki politycznej mniej subtelne i widowiskowe - jak choćby prowokacja i korupcja.

Wszystko to wymagać będzie odporności i dojrzałości politycznej. Najlepiej, by Ruch Narodowy jak najszybciej wybił się na niezależność, a przynajmniej miał zapewnione minimum bezpieczeństwa formalno-prawnego i finansowego. Konieczne jest także zadbanie o samoobronę wewnętrzną, oraz zewnętrzną sprawność informacyjną (ideową i medialną).


Struktury

Fenomen Ruchu Narodowego polega między innymi na tym, że jest on ruchem ideowym, społecznym i autentycznym, a jednocześnie, dzięki tworzącym jego szkielet kadrowym organizacjom (MW i ONR), posiada utalentowanych i kompetentnych działaczy, i wychowuje następnych. Same zalety, prawda?

Otóż nie. Dwie główne organizacje - Młodzież Wszechpolska i Obóz Narodowo-Radykalny - siłą rzeczy charakteryzują się młodzieńczym radykalizmem oraz elitarnością. Te cechy pozwoliły im przechować narodowy depozyt i zainicjować narodowe odrodzenie. Teraz jednak mogą budowę szerszych, niezależnych struktur partii utrudniać (młodzieńczy radykalizm nie idzie zwykle w parze z dojrzałą cierpliwością i elastycznością, a elitarność ma aspekt ekskluzywizmu).
Do tego dochodzi obecna we wszelkich instytucjach inercja i obawa przed zmianą.

Można też się spierać, czy jeśli chodzi o skuteczność formowania działaczy, szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna?

Znamy z mediów osoby o poglądach zdecydowanych, sprawdzone w działalności od lat - by wspomnieć choćby pp. Bosaka i Winnickiego. Ale z drugiej strony, po wejściu do Sejmu kilku posłów od Ruchu odeszło.

Zdarzają się też informacyjne kiksy, w rodzaju anachronicznych wynurzeń rzecznika MW[2] o „separatyzmie rasowym”. Choć sporadyczne, to jednak trudno nie odnieść wrażenia, że nie ma dymu bez ognia i że nawet radykalizm miewa swoich radykałów. Na dodatek tego rodzaju potknięcia są medialnie bardziej atrakcyjne, niż sam Ruch Narodowy, i potrafią skutecznie niszczyć - lub w najlepszym przypadku na długo deformować - jego przesłanie ideowe i wizerunek.

Organizacyjny szkielet Ruchu Narodowego, który wciąż stanowią Wszechpolacy i ONR, powinien jak najszybciej „nabrać ciała” w postaci działaczy, członków i aktywnych sympatyków także spoza tych organizacji, a przede wszystkim spośród osób w wieku przekraczającym obecną średnią.


Program

Konia z rzędem temu, kto za jednym posiedzeniem przeczyta od deski do deski program Ruchu Narodowego. Za mało w nim lukrowanego pustosłowia, za dużo nie spotykanych w programach innych ugrupowań konkretów. Tu i tam niepotrzebna w tego rodzaju dokumencie aksjologia i dowodzenie, że nie jest się wielbłądem.

Ale jeśli wziąć pod uwagę, prócz programu, deklaracje ideowe budujących Ruch organizacji, oraz wypowiedzi liderów - znajdzie się też trochę niedopowiedzeń, a nawet sprzeczności.

Na przykład warto by było doprecyzować, jak rozumieć „silne państwo”. Czy jest to państwo omnipotentne, nadzorujące jak najwięcej aspektów życia obywateli? A może państwo-minimum, dbające przede wszystkim o obywateli wolność? A może, na zupełnie innej płaszczyźnie, „państwo mocne nie w bezwzględności, ale realizowanych wartościach”?[3]
Niezbyt to jasne.

Podobnie „naród” - pojawia się niekiedy w kontekstach niepokojących. Na przykład jako „najwyższa wartość ziemska”.[4] Takie ujęcie wydaje się jaskrawo sprzeczne z deklarowaną jako fundament Ruchu Narodowego katolicką nauką społeczną, która ma z natury rzeczy charakter personalistyczny.[5]

Także ustrój życia ekonomicznego nie jest w programie wyłożony zbyt jasno, a spotykane w wypowiedziach liderów piętnowanie „konsumpcjonizmu, egoizmu, indywidualizmu” nie tylko wydaje się być w kontradykcji do wspominanego od czasu do czasu celu „życia szerokiego”, ale i niepokoi tonami żywcem przeniesionymi z epoki słusznie minionej.

Tymczasem odbarczenie gospodarki - poprzez likwidację nadmiaru regulacji, uproszczenie prawa, redukcję biurokracji - mogłoby, jak pokazał nie tak przecież odległy okres transformacji, uwolnić ogromną energię i inicjatywę społeczną. Jeśli dla urzędników, nie widzących w tej chwili swojego miejsca nigdzie poza państwowym stanowiskiem, takie podejście otwierałoby nowe perspektywy - nawet aparat biurokratyczny mógłby te zmiany poprzeć. Wychodziłoby to też naprzeciw oczekiwaniom młodych wolnościowców.


Konkluzja

Zastanowienie się nad zagrożeniami i szansami Ruchu Narodowego prowadzi do wniosku, że te pierwsze można by zminimalizować, a te drugie lepiej wykorzystać, gdyby Ruch posiadał coś w rodzaju niezależnego politycznie zaplecza eksperckiego.

Głos kompetentnych intelektualistów - koniecznie z autorytetem, niekoniecznie działaczy partii - byłby lepiej słyszalny choćby przez to, że nie dawałby się łatwo kwalifikować jako element doraźnej gry politycznej. Miałby z tej racji większą wagę i dla mediów, i dla osób poddanych niechętnej Ruchowi, medialnej dezinformacji. A przecież polityczne zmagania toczą się także o serca i umysły zdezorientowanych Polaków.

Tego rodzaju, choćby nieformalny, ale jednak think tank mógłby, nie wchodząc w kompetencje Rady Politycznej Ruchu Narodowego, pomagać w wytyczaniu i precyzowaniu teoretycznych aspektów linii programowej.

Dorobek naukowy i wiedza osób tworzących tego rodzaju ciało wspierałyby idee, które realizuje i rozwija Ruch Narodowy. Jednocześnie zapewniałyby ich spójność, niesprzeczność i zgodność aksjologii z pragmatyką.

Osoby z tego środowiska byłyby też właściwe do prowadzenia polemik naukowych (bądź wykazania, które polemiki nie mają z naukowością nic wspólnego) z krajowymi i zagranicznymi ośrodkami propagandowymi, stanowiącymi największe zagrożenia wizerunkowe lub ideowe.

Byłoby to miejsce także dla duchownych.

Tylko gdzie znaleźć taką elitę elit, gotową bezinteresownie, w pierwszym szeregu postawić swoje nazwisko i autorytet, poświęcić energię i czas?..


Przypisy:

[1] „W 2002 roku radykałowie otrzymali w wyborach przeszło 30 procent. W tej chwili ich notowania są nieco mniejsze. Ale jeżeli w Polsce dojdzie do sytuacji, w której połączą swoje siły, nie w jakiejś rewolucji, nie w wystąpieniach ulicznych, w wielkich strajkach, tylko przy urnie wyborczej, całkowicie wykluczeni z częściowo wykluczonymi, dwie wielkie grupy społeczeństwa, to będziemy mieli rządy Samoobrony, być może LPR-u (to też formacja radykalna) i rozwścieczonych swoim losem postkomunistów [...] Podkreślam raz jeszcze: istnieje niebezpieczeństwo zdobycia władzy w Polsce przez radykałów.” Wykład Jarosława Kaczyńskiego wygłoszony w Fundacji im. Stefana Batorego w dniu 14.02.2005

[2] Zob. Rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej: Nie jesteśmy rasistami, ale separatystami rasowymi. Oczywiście znalazło to natychmiastową kontrę liderów RN: Narodowcy odcinają się od słów Pławskiego.

[3] „Najogólniejszym określeniem prawicowego ideału politycznego jest hasło «silnej władzy», rozumiane wszelako w kontekście jej uźródłowienia i prerogatyw osobistych suwerena politycznego (niezależności od chwiejnych opinii mas i od innych organów państwa) oraz sposobu sprawowania przywództwa, nie zaś przedmiotowego zakresu sfery zainteresowań państwa. Regułą na «prawicy» jest właśnie zawężenie sfery politycznej oraz jej ścisłe oddzielenie od sfer przed- i niepolitycznych (duchowej, rodzinnej, społecznej, ekonomicznej), toteż typowym dla «prawicy» hasłem jest «rząd ograniczony», a typowym działaniem – przeciwstawianie się wszędobylskiej ingerencji biurokratycznego «Lewiatana».”
Prof. Jacek Bartyzel: Próba teoretyzacji pojęcia «prawica»

[4] „Naród, rozumiany jako trwała, organiczna wspólnota kulturowa pokoleń przeszłych, obecnych i przyszłych, stanowi dla nas najwyższą wartość doczesną.” Polska Jutra. Deklaracja Ideowa Obozu Narodowo-Radykalnego (pkt. 2)

[5] „Personalizm tomistyczny uczy, że celem społeczeństwa [z kontekstu chodzi o społeczności każdego poziomu, od rodziny po ludzkość, a więc i o naród - dop. PŚ] jest umożliwienie każdemu z jego członków jak najlepszych warunków życia i rozwoju; że zatem człowiek, osoba ludzka, jest celem społeczeństwa, nie społeczeństwo celem człowieka.”
J. M. Bocheński: ABC tomizmu, Londyn 1950 r., s. 70

Mój macierzysty blog znajduje się w serwisie Polacy.eu.org, zapraszam.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka