Tym razem nie będzie długiego tekstu i wnikliwej analizy. Będzie smutna konstatacja, że historia lubi się powtarzać. 17 września 1939 miało miejsce "wzięcie w ochronę ludności rosyjskiej na wschodnich ziemiach Polski". Potem była "bratnia pomoc" na Węgrzech i w Czechosłowacji. Była "obrona narodu afgańskiego przed ekstremistami". Teraz mamy "przywracanie pokoju" w Gruzji.
Nie chcę roztrząsać kto pierwszy strzelił i od czego ta awantura się rozpoczęła. Powiem tylko że trudno przyjąć, że wprowadzenie armii 150 czołgów za "pokojową interwencję". Trudno tez przyjąć, że tak gigantyczna operacja została podjęta spontanicznie i bez wielotygodniowych przygotowań.
I na koniec zasadnicze pytanie dla wszystkich rusofilów, popierających rosyjską akcję na terytorium Gruzji: czy skoro Rosja tak bardzo chce popierać i walczyć zbrojnie o niepodległość Osetii, to czy po wyparciu wojsk gruzińskich odda Osetię Północną, aby zjednoczona Osetia mogła ogłosić niepodległość? Bo jeżeli nie, to cała ta awantura o niepodległość Osetii jest jedną wielką hipokryzją i rosyjskim chwytem propagandowym.