Było i się skończyło. Gdy słuchałem dziś w samochodzie programu pierwszego Polskiego Radia przypomniała mi się pewna dość zabawna sytuacja z pracy kiedy to siedziałem z kolegą w pokoju, bylo cicho jeśli nie liczyć klikania klawiatur i w pewnej chwili milczenie przerwał w najwyższym stopniu zdziwiony głos kumpla:
- O, działa.... (kilka sekund milczenia) ...a nie powinno...
O czym konkretnie piszę?
Ano o informacji, że administracja Baracka Obamy najprawdopodobniej na czas niedługi poinformuje rządy Polski i Czech że USA nie będą instalowały urządzeń Tarczy Antyrakietowej na terytoium tych państw. Jaki to ma związek z powyższym wstępem?
Ano taki, że byłem nie mniej zdziwiony niż kiedyś kumpel gdy się dowiedziałem, że PO dogadało się z Amerykanami na temat budowy tarczy. Zadziałało - choć nie powinno - i zdaje się, iż wiedział to kazdy, kto zna polityczny rodowód i obecne umocowanie PO. Zgoda na budowę tarczy w Polsce, tak samo jak rzekoma instalacja w Polsce amerykańskiego systemu antyrakietowego "Patriot" w zestawieniu z aktualną władzą wyglądała absurdalnie, niedorzecznie, wręcz Pythonowsko. Dawało się to wytłumaczyć tylko w jeden sposób:
Rząd wiedział, że USA dogadają się z Rosją ponad głową Polski i swego czasu zostało to powiedziane wprost. Rząd wiedział, ze tę rozgrywkę mocna i bezwzgledna w dyplomacji Rosja wygra. Wreszcie rząd wiedział, że instalacje na terenie Polski i Czech nie doczekają się realizacji. Mówiąc dosadnie - zgoda na budowe Tarczy w Polsce była tym, czym uznanie prawa mężczyzn do rodzenia dzieci (kto oglądał "Żywot Briana" wie o czym piszę). Jak pisałem dawno temu - tarcza antyrakietowa nie jest instalacją o charakterze militarnym, ale politycznym, Jest zwykłym markerem oznaczającym strefę wpływów - i tyle. O tym, że gadki o zagrozeniu rakietowym ze strony Iranu czy Korei Północnej to mowa trawa bo Iran nie ma ani głowic ani czym tych głowic przenosić a Korea umiera z głodu to wiadomo od dawna. Tak samo, jak od dawna wiadomo, że skończyły się czasy mordobicia pomiędzy mocarstwami bo to, co można by załatwić militarnie lepiej załatwić na płaszczyźnie dyplomatycznej czy handlowej, siły używa się tylko do pacyfikowania niepokornych kandydatów na satelitów, lokalnych kacyków głuchych na "racjonalne" argumenty. W związku z powyższym konkluzja po dzisiejszej informacji może być tylko jedna:
Zostajemy w rosyjskiej strefie wpływów.
Potrzebna była tylko chwilka aby pospólstwo nieco się wyciszyło i zapomniało o całej awanturze aby informacja nie odbiła się niekorzystnie na notowaniach tego czy owego pana. Zresztą od pewnego czasu przygłusza się ją jazgotem o uchwałę na 17 września czy inna popierdółkę - ale niech Cię to Czytelniku nie zwiedzie - III Wojny Światowej nie będzie - od lutego 1945 Kreml gwarantuje, że nad Wisłą będzie panował spokój bez wzgledu na to, co na ten temat sądzą nadwislańscy tubylcy.
O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły!
Albowiem w kraju tym zaczarowanym
gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły
jakież tu mogą być właściwie zmiany?
Tu tylko szpiclom coraz większe uszy
rosną, milicji – coraz dłuższe pałki,
i coraz bardziej pustka rośnie w duszy,
i coraz bardziej mózg się robi miałki.
Tu tylko może prosperować gnida,
cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel...
Janusz Szpotański
(ok. 1975)
Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób.
— Oscar Wilde
Madness Of The Crowds - Helloween
Sightless the one who relays on promise
Blind he who follows the path of vows
Deaf he who tolerates words of deception
But they who fathom the truth bellow
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Guilty the one with his silent knowledge
Exploiting innocence for himself
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
„...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić”
Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005
Lemingi maszerują do urn
Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami.
- No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi...
Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!".
- Hop hop! - zawołał.
Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka