Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski
56
BLOG

Platforma zniesie obowiązek OC?

Andrzej Zbierzchowski Andrzej Zbierzchowski Polityka Obserwuj notkę 17
Kiedy minister Religa zapowiedział wprowadzenie 12% (o ile dobrze pamiętam) podatku na leczenie ofiar wypadków wliczonego do obowiązkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej które płacą rokrocznie wszyscy posiadacze pojazdów mechanicznych nie byłem zadowolony. Trudno być gdy ma się samochód, jeździ tym samochodem codziennie po zatłoczonej, wiecznie zestresowanej, zmęczonej i spóźnionej Warszawie. Jak dotąd, odpukać udało mi się uniknąć POWAŻNIEJSZEJ kolizji drogowej (poważniejszej to jest takiej, w wyniku której ktokolwiek wymagał by jakiejkolwiek pomocy lekarskiej) i podatek Religi o który miał zostać powiększony podatek (tak tak) OC odbierałem - bo trudno by go było odebrać inaczej - jak akt zbiorowej odpowiedzialności wszystkich właścicieli pojazdów za KIERUJĄCYCH - także cudzymi autami - którzy powodują poważne wypadki drogowe. Jako kierowca świadom swojego niewielkiego doświadczenia (mam przejechane około 100 000 kilometrów) staram się jeździć ostrożnie i nie szarżuję tam, gdzie nie ma po temu warunków uważam, że płacenie podwyższonej w ten sposób stawki ubezpieczenia jest nie w porządku wobec mnie i dobrze, że ktoś to zmieni ale dziś pani Ewa Kopacz, aktualnie Minister Zdrowia oznajmiła ni mniej ni więcej tylko to, że kosztami leczenia ofiar wypadków będą obciążeni wyłącznie sprawcy owych wypadków. I tu fundamentalne pytanie: JAK MINISTER ZDROWIA SOBIE TO WYOBRAŻA? Przypomnę: Każdy WŁAŚCICIEL samochodu w Polsce jest pod karą obowiązany corocznie ubezpieczyć się od odpowiedzialności cywilnej za spowodowane przy użyciu jego pojazdu szkody - uszkodzenia innych samochodów, uszkodzenia np. miejskich latarni, koszty leczenia ofiar spowodowanych przez nich wypadków, inne koszty, na które narażona jest ofiara wypadku - np. taksówki czy samochód zastępczy. WSZYSTKIE te koszty obowiązany jest pokryć ubezpieczyciel, który zawarł ze sprawcą wypadku umowę ubezpieczeniową - jak strony umowy później się dogadają - to już ich problem. Państwo NIE BĘDĄCE stroną umowy nie powinno się do takiej umowy wtrącać. Tymczasem rzecz zapowiadana jest tak. Minister Kopacz twierdzi - i ja się z nią zgadzam - że podatek Religi był / jest nieuczciwy społecznie. No był. Ale zastanówmy się - czy to, co proponuje Minister Zdrowia jest uczciwsze wobec osób przymusowo opłacających OC? I do czego jej propozycja się sprowadza? Ano, są dwie opcje. Pierwsza to taka, że PO całkowicie zniesie nałożony na właścicieli samochodów obowiązek ubezpieczania się od odpowiedzialności cywilnej. Ubezpieczy się ten, kto będzie chciał po takiej cenie, jaką sobie z ubezpieczycielem wynegocjuje a państwo nie będzie się do tego mieszało. Albo nie ubezpieczy, jego wola. Kiedy spowoduje wypadek będzie mógł albo skorzystać z wykupionej przez siebie polisy celem pokrycia wyrządzonych przez siebie szkód albo zaskarżony przez poszkodowanego będzie musiał wyprowadzić się z opieczętowanego na poczet kosztów przez komornika mieszkania i zamieszkać w kartonowym pudle pod Mostem Poniatowskiego co także niewiele obejdzie władzę. Wszystko w jego rękach i głowie, jak sobie pościele tak się wyśpi - to powinna być naturalna konsekwencja dzisiejszej deklaracji Ewy Kopacz, minister z rządu sformowanego przez ugrupowanie mieniące się liberalnym. Ale nie będzie. Dlaczego? Ponieważ ugrupowanie mieniące się liberalnym jest de facto czerwieńsze od pomidora. A co za tym idzie najprawdopodobniej będziemy mieli do czynienia z opcją numer dwa, a więc OBNIŻENIEM standardu ubezpieczenia. Będziemy dalej musieli zanosić ubezpieczycielom W ZĘBACH należny im haracz pod groźbą policyjnej pały ale kiedy przytrafi nam się nieszczęście będziemy musieli dopłacić z własnej kieszeni. Albo wykupić - tak jak w przypadku AC tzw. "udział własny" który - jak mi się wydaje mocno przekroczy to, co nam dziś deklaruje zwrócić Ewa Kopacz. Czemu tak uważam? Bo komunistycznym standardem jest danie jedną ręką by drugą zabrać dwa razy tyle. A ja wiem, że kiedy w moim kierunku otwiera paszczę krokodyl nikt mi nie wmówi, że gad się do mnie uśmiecha co naiwnie przyjmował jako możliwość Churchill... Choć z drugiej strony co Churchill mógł wiedzieć o komunistach?

O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły! Albowiem w kraju tym zaczarowanym gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły jakież tu mogą być właściwie zmiany? Tu tylko szpiclom coraz większe uszy rosną, milicji – coraz dłuższe pałki, i coraz bardziej pustka rośnie w duszy, i coraz bardziej mózg się robi miałki. Tu tylko może prosperować gnida, cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel... Janusz Szpotański (ok. 1975) Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób. — Oscar Wilde Madness Of The Crowds - Helloween Sightless the one who relays on promise Blind he who follows the path of vows Deaf he who tolerates words of deception But they who fathom the truth bellow Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Guilty the one with his silent knowledge Exploiting innocence for himself Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game Dangerous he whom our faith was given Broad is the road leading straight to hell Shout! Shout! The madness of the crowds hail insane The madness of the game „...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić” Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005 Lemingi maszerują do urn Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami. - No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi... Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!". - Hop hop! - zawołał. Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka