ez. ez.
2879
BLOG

Transseksualizm, czyli o chorobie leczonej ustawą

ez. ez. Polityka Obserwuj notkę 204

Ewa Siedlecka „rozprawiła” się dzisiaj z zastrzeżeniami jakie skłoniły Andrzeja Dudę do zawetowania ustawy o uzgodnieniu płci. W przypływie szczerości pani redaktor przyznała, że transseksualizm jest chorobą a ustawowe regulowanie kwestii zmiany płci zdaje się być elementem terapii. Czy do tego aby osoba chora na transseksualizm została wyleczona wystarczy stosowna zmiana „w papierach”?

Jest raczej odwrotnie, bo skoro zaburzenie identyfikacji płciowej polega na utrzymującej się silnej identyfikacji z płcią przeciwną, to prawna zmiana płci tylko pogłębia patologiczny stan w jakim znajduje się chory. Tak jakby alkoholizm dało się wyleczyć talonami na Żubrówkę. Mniejsza jednak z tym. Jeśli kobieta chce się zachowywać i wyglądać jak mężczyzna, to nie widzę w tym żadnego problemu. Nie ukrywam jednak, że nie mógłbym zaakceptować jej jako mężczyzny, bo nie widzę powodu do tego aby brać udział w terapii osoby zmagającej się z chorobą. Wymaganie od ludzi zdrowych by pod płaszczykiem tolerancji zawiesili swoje wrodzone i naturalne sądy na temat płciowości człowieka  jest przejawem zakamuflowanego totalitaryzmu.

Dlatego wszelkie zmiany w prawie, które prowadzą do usankcjonowania ułudy możliwości zmiany płci biologicznej nadają się wyłącznie do kosza jako urągające logice i biologii. Po prostu nie da się zmienić swojej płci. Można tylko udawać, że jest się kimś innym, można nawet okaleczać swoje ciało by mistyfikacja była bardziej przekonująca ale nie może to prowadzić do stawiania na głowie całego porządku prawnego obowiązującego w danej społeczności.

Ustawa o zmianie płci musiałaby bowiem pociągnąć za sobą zmiany także w innych aktach prawnych z kodeksem rodzinnym i opiekuńczym na czele, który wciąż stanowi, że m.in. „matką dziecka jest kobieta, która je urodziła”, w związku z czym zapewnienia Ewy Siedleckiej, że urodzenie dziecka przez mężczyznę nie godzi w konstytucję są chybione. Prawo polskie w ogóle nie przewiduje takiej okoliczności, co świadczy o nim nie najgorzej w tym akurat aspekcie.

Nie udaje się również pani redaktor „wypunktować” Prezydenta w kwestii prawdopodobieństwa zawierania małżeństw homoseksualnych przez osobę, która zmieni płeć. Siedlecka pisze, że takie związki osób po „uzgodnieniu” płci zawierane są od ponad czterdziestu lat i „nie ma żadnych doniesień, by były to ukryte małżeństwa homoseksualne”. Co autorka miała na myśli? Czy uważa, że kobiety, które „uzgodniły”, że są mężczyznami, wychodzą za mąż? To jest raczej nie możliwe ponieważ (znowu ten cholerny kodeks rodzinny i opiekuńczy): „Małżeństwo zostaje zawarte, gdy mężczyzna i kobieta jednocześnie obecni złożą przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego oświadczenia, że wstępują ze sobą w związek małżeński.” Czyli albo to całe „ustalanie płci” to pic na wodę fotomontaż i urzędy i tak traktują ludzi „po bożemu” albo jednak urzędowa „zmiana” płci biologicznej może prowadzić do zawierania związków homoseksualnych.

Autorka podejmuje też próbę zakwestionowania zastrzeżeń Prezydenta co do skutków osobistych i rodzinnych zmiany płci, uznając, że obowiązek alimentacyjny jaki będzie miała osoba po „uzgodnieniu” załatwia wszystko, bo zmiana płci jest „zmianą wyłącznie w dokumentach”. Dla dziecka chorego chyba jednak jest to coś więcej i zdaje się, że o tym m.in. myślał Duda odsyłając ustawę do sejmu.

I tak zamiast „zaorać” Prezydenta, redaktor Siedlecka potwierdziła większość argumentów jakie znalazły się w uzasadnieniu jego weta.

ez.
O mnie ez.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka