ez. ez.
962
BLOG

Debata u Lisa była ciekawsza

ez. ez. Polityka Obserwuj notkę 11

Przewidywalność. To słowo klucz, które najlepiej oddaje to, co wydarzyło się wczoraj podczas debaty Premier Ewy Kopacz  z pretendentką do sprawowania tej funkcji, Beatą Szydło. Opanowanie i profesjonalizm były atutami kandydatki Prawa i Sprawiedliwości, które sprawiały zdecydowanie lepsze wrażenie od nerwowych ataków jakie liderka Platformy przeprowadzała głównie nie na swoją rywalkę a na Jarosława Kaczyńskiego.

Sama debata była drętwa i niewiele było w niej momentów powodujących szybsze bicie serca. Właściwie to nie było w niej takich momentów wcale. Jedynie pewnym zaskoczeniem była atmosfera klęski, która towarzyszyła Kopacz przed i po starciu z Szydło. Obrazy, które utkwią mi w pamięci na dłużej, to zestawienie obu pań zmierzających na debatę i wychodzących z niej. O ile sztab PiS przygotował się do tych chwil perfekcyjnie, tak pomocnicy Ewy Kopacz chyba uznali, że tą część spektaklu można sobie odpuścić, co jak najgorzej świadczy o ich kwalifikacjach. To wielkie przeoczenie PO jest tym bardziej zaskakujące, że Młodzi Demokraci są przecież młodzieżówką wciąż dosyć fanatyczną i z pewnością znalazłoby się wśród nich sporo entuzjastycznych „klaskaczy”. A tak, posługując się analogią z pojedynku bokserskiego, wyjście na ring rywalek wyglądało jak przedsmak starcia wielokrotnego mistrza świata wszystkich kategorii wagowych z… Ewą Kopacz. W merytorycznym starciu, Premier już wyglądała lepiej (bo czy można wyglądać gorzej niż zbity pies wyganiany na dwór gdzie leje i wieje?) jednak, powtórzę, przegrała wyraźnie.

Mimo wielkiej pogardy jaką odczuwam do Tomasza Lisa, to pomysł aby po debacie Kopacz-Szydło, pozwolić na zabranie głosu liderom pozostałych komitetów wyborczych, był bardzo dobry. Po pierwsze, podzielam zastrzeżenia mniejszych, co do faworyzowania PiS i PO przez największe stacje telewizyjne. Zwłaszcza udział Telewizji Publicznej w tym przedsięwzięciu uważam za sprzeczny z rolą tej instytucji. Debata tylko dwóch liderów, w najlepszych czasie antenowym, pokazywana z grubsza na każdym liczącym się w formowaniu opinii publicznej kanale, było potraktowaniem innych ugrupowań i przede wszystkim wyborców z góry. O ile stacje komercyjne mogłyby sobie od biedy na to pozwolić, tak TVP powinna przywiązywać szczególną uwagę do pluralizmu.

U Lisa spotkali się ci, których pominięto w głównym starciu (w studiu nie pojawił się Paweł Kukiz) i dzięki swobodnej formule mogliśmy nie tylko poznać ogólne poglądy wszystkich partii, to również dano nam szansę na ocenienie, jak zaproszeni politycy radzą sobie w bezpośredniej, nie ograniczonej limitem czasowym konfrontacji. Najkorzystniej wypadli Przemysław Wipler i Barbara Nowacka. Przedstawiciel KORWiNy nie pozwalał na przerywanie swoich wypowiedzi, a w pewnym  momencie całkowicie zdominował pozostałych gości. Z kolei z Nowackiej emanował spokój i pewność siebie. Na tle ostrożnego Piechocińskiego, trochę speszonego Petru i tej dziewczyny z Partii Razem (przepraszam, nie zapamiętałem jej nazwiska, co jednak najlepiej świadczy o aktualnej rozpoznawalności tej inicjatywy) robiła wrażenie polityka wierzącego w sukces i będącego w stanie ten sukces osiągnąć. Co do Ryszarda Petru, to Wipler dosyć przekonująco zdemaskował założyciela Nowoczesnej jako „łżeliberała”.

Oczywiście wadą takich starć jest nieuchronne przerodzenie się dyskusji w pyskówkę ale nawet z takiej formuły wyborcy mogą wyciągnąć pewne istotne wnioski, co do osobowości konkretnych polityków.

Wczorajsze debaty nie miały jednak wyraźnego zwycięzcy. Beata Szydło „zrobiła swoje” a niezłe występy Wiplera i Nowackiej i tak nie zostaną zapamiętane bo były drugorzędne względem głównego pojedynku. Łatwiej wskazać przegranych a tutaj, nie po raz pierwszy w ciągu ostatniego półrocza jest to Platforma Obywatelska. 

ez.
O mnie ez.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka