rzecz miała miejsce za tzw. pierwszego PiS-u, kiedy to za jego sprawą przyjęto haniebne ustawodawstwo, nakazujące wolnym, uczciwym obywatelom składanie - pod rygorem utraty pracy - urzędowych oświadczeń, że nie byli kanaliami, czyli agentami lub współpracownikami UB i SB …
dotyczyło to pewnych wybranych, bardziej eksponowanych zawodów, poczynając od nauczycieli akademickich …
temu nakazowi bezskutecznie przeciwstawiali się wszyscy ludzie mający choć odrobinę godności i honoru - ale jedna bardzo bliska osoba w końcu się ugięła (średni wiek, dzieci jeszcze na utrzymaniu, strach przed utratą pracy o którą wtedy było b. trudno) i tę haniebną lojalkę jednak złożyła ...
niedługo potem, po decyzji wtedy wtedy jeszcze niezależnego Trybunału Konstytucyjnego, cofającej ów podły przepis, rektor (pracodawca) wszystkie te fatalne papiery (czekał, trzymał w zamkniętych kopertach) zwrócił zainteresowanym, ale poczucie strasznego wstydu, upokorzenia, sponiewierania przez własne państwo pozostało na zawsze...
Inne tematy w dziale Rozmaitości