PAP/EPA/ANDRE COELHO
PAP/EPA/ANDRE COELHO
Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
746
BLOG

Szczepienia po omikronie, musztarda po obiedzie - jak jeszcze wkurzyć ludzi?

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Każdy głupi to wie, że minister Niedzielski nie radzi sobie z koronawirusem. To prawda tak oczywista i dziecinnie prosta, że nie potrzeba żadnej inteligencji, aby dostrzec ponad sto tysięcy nadmiarowych zgonów - bez względu na to czy się uważa, że są one efektem ZANIECHAŃ czy wręcz przeciwnie - skutkiem DZIAŁAŃ w walce z pandemią. Tutaj proszczepionkowcy i antyszczepionkowcy mogliby podać sobie rękę. Natomiast każdy, kto głupi nie jest, posiada wiedzę większą od nieświadomego dziecka i jakąś inteligencję powinien dostrzec, że nieporadny Niedzielski - w przeciwieństwie do swojego poprzednika, profesora Łukasza Szumowskiego, który z koronawirusem walczył w sposób skuteczny i zdecydowany (niektórzy twierdzą nawet, że zbyt zdecydowany) - przez ponad rok był przez Total[itar]ną oPOzycję traktowany z niespotykaną w tej formacji pobłażliwością, a wręcz sympatią. Siły, które opluwały prof. Szumowskiego, podważały jego autorytet i zaufanie do niego na każdym kroku wręcz oklejając miasta jego podobizną z napisem "szumo-win(n)y" i wreszcie doprowadziły do jego dymisji milczały jak grób wobec hekatomby, jaka miała miejsce w trakcie II fali koronawirusa, czyli zaraz po tej zmianie (przypomnę, że umieralność na przełomie października i listopada 2020 w porównaniu z analogicznym okresem roku 2019 wzrosła o 100%). Co się stało, że Total[itar]na oPOzycja,która nie dała rządowi tradycyjnych stu dni spokoju po wygraniu wyborów (pierwsze demonstracje KOD miały miejsce w dniu zaprzysiężenia rządu, gdy nowi ministrowie nie zdążyli jeszcze nawet długopisów rozpakować, nie mówiąc o napisaniu jakiejkolwiek ustawy) dała facetowi odpowiedzialnemu za taki bezmiar tragedii ponad rok luzu? I co się stało, że nagle "obudziła się z letargu" pod koniec roku 2021 w momencie, gdy Polska była na progu osiągnięcia odporności populacyjnej i już nic nie trzeba było robić, aby się to stało? Odpowiedź na pierwsze pytanie jest arcyboleśnie prosta - po pierwsze opozycji nie wypadało krytykować zmiany, której sama się domagała, a po drugie wmyśl zasady "im lepiej tym gorzej" nieudolny Niedzielski wykonywał dla opozycji kawał dobrej roboty. Odpowiedź na drugie pytanie jest jeszcze bardziej przerażająca - opozycja nie tylko traktuje wyborców (zwłaszcza swoich) jak idiotów z pamięcią złotej rybki, którzy już nie pamiętają czego domagali się ich idole gdy Ministrem Zdrowia był ŁukaszSzumowski, ale wręcz zauważyła, że jest to ostatni moment na zaatakowanie rządu przy okazji pandemii - jak tylko liczba zachorowań i zgonów zacznie samoistnie spadać to wszystkie frazesy o tej "pisowskiej zbrodni" będą mogli sobie wsadzić... (tam, gdzie Biedroń odczuwa rozkosz). A z drugiej strony atakując rząd właśnie teraz (gdy jakiekolwiek działania już są niepotrzebne, wręcz spóźnione a może nawet szkodliwe) za rzekomą bezczynność postawią go w sytuacji bez wyjścia: cokolwiek by zrobił lub nawet gdyby nie zrobił nic, to zawsze komuś podpadnie - jak nie antyszczepionkowcom, to proszczepionkowcom. 

Co można zrobić dziś (oprócz standardowych, doraźnych działań mających ochronić służbę zdrowia przed nagłym przeciążeniem) aby zmniejszyć liczbę zgonów? Jakiem zdeklarowany proszczepionkowiec zabezpieczony dwiema dawkami Pfitzera, to muszę odpowiedzieć brutalnie: NIC. Jak napisałem w tytule - szczepienia po omikronie będą jak musztarda po obiedzie - kiedy każdy lub prawie każdy nabędzie wstępną odporność przed SARS-COV-2 czy to na drodze szczepienia, czy przechorowania, czy wreszcie przez kombinację jednego i drugiego, to zmuszanie ludzi do szprycowania się kolejnymi lub nawet pierwszymi dawkami szczepionki będzie niepotrzebnym zabiegiem. Powiem wprost: sam nie zamierzam przyjmować trzeciej dawki wcześniej niż tuż przed jesienią tego roku (choć roczny "paszport covidowy" kończy mi się 24 czerwca... a ważność "paszportów" jest skracana), bo po dwóch dawkach i jednym przechorowaniu (które dzięki szczepieniu było "katarkiem" - gdyby nie pozytywny test u Żony, to bym się nigdy w życiu nie domyślił, że to może być COViD-19) mam taką ilość przeciwciał, że ten chiński mutant laboratoryjny może mi "naskoczyć" (u mojej najstarszej Siostry jest podobnie - zrobiła sobie test przed kilkoma dniami i nawet laborantka była pod wrażeniem nabytej odporności). Jeśli zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa kolejne warianty tego wirusa będą coraz mniej zjadliwe, to prawdopodobnie wcale nie przyjmę kolejnej dawki szczepionki, a jeśli niebezpieczne powikłania po tej chorobie u dzieci będą nadal tak rzadkie, jak są, to swoich dzieci wcale nie zaszczepię. I jeszcze raz to powtórzę i podkreślę: jestem proszczepionkowcem, który brednie głoszone przez antyszczepionkowców uważa za zło zabijające dziesiątki tysięcy ludzi, bo wstępną odporność na tę chorobę powinien nabyć każdy i można to zrobić na jeden z dwóch sposobów: mniej niebezpieczny czyli szczepienie lub bardziej niebezpieczny czyli przechorowanie bez szczepienia (sposób w 100% bezpieczny nie istnieje - szczepionka też niesie pewne ryzyko). Nawiasem mówiąc przekonała się o tym moja Rodzina - ja i najstarsza Siostra przechorowaliśmy COViD już po szczepieniu i dla nas to był "katarek", a dwie pozostałe Siostry przechorowały go bez szczepienia. U obydwu z Nich rozwinęło się ciężkie zapalenie płuc. Na najmłodszej (która nigdy antyszczepionkowcem nie była - zachorowała w drugiej fali jeszcze przed udostępnieniem szczepień) i Jej otoczeniu przebieg choroby zrobił takie wrażenie, że gdy już udostępnione były szczepionki, to zaszczepiła się Ona, jej większość Dzieci i niepełnoletnich Wnuków (na zaszczepienie jednego Syna lekarz nie wyraził zgody ze względu na bardzo duże prawdopodobieństwo wstrząsu anafilaktycznego, który przechodził bardzo ciężko po niepozornych lekach), a wcześniej jej Zięć twierdził, że się nie zaszczepią, bo w szczepionce mogą być chipy (jeszcze raz podkreślę: gdy ów Zięć i Córka zobaczyli jak działa COViD, to zaszczepili siebie i własne Dzieci). Z kolei średnia Siostra, która była zdeklarowanym antyszczepionkowcem, choć sama przeszła COViD całkiem niedawno, więc mogła się zaszczepić, a nie chciała) najciężej z nas wszystkich (baliśmy się o Jej życie) antyszczepionkowcem jest nadal. To pokazuje jak działa psychika ludzka - jeśli komuś zostanie wpojony paniczny strach przed szczepionką jako "zagrożeniem dla życia doczesnego i wiecznego" to nawet otarcie się o śmierć nie będzie w stanie tego zmienić - lęk przed szczepionką i przekonanie o "słuszności" swojej "sprawy" będzie silniejsze nawet od lęku przed śmiercią. Dlaczego o tym piszę? Aby pokazać jak beznadziejną sprawą jest wszelka reedukacja i próba wprowadzenia przymusu dla antyszczepionkowców. 

Wracając do polityki. Jeśli moje analizy się sprawdzą, to jeszcze przez około dwa tygodnie będziemy odnotowywali gwałtowny wzrost zachorowań na COViD-19, który jednak nie doprowadzi do gwałtownego wzrostu hospitalizacji i zgonów (wzrost hospitalizacji będzie, ale do opanowania, bo chorzy będą szybciej wracać do zdrowia, a zgonów będzie mniej niż w szczytowych momentach poprzednich fal), a następnie liczba zachorowań zacznie spadać, bo Omikronowi skończy się "baza" do zarażania (w Polsce mieliśmy bardzo dużo przypadków Delty - ci, którzy ją przeżyli mają świeżą odporność). Więc co w tej sytuacji powinien zrobić rząd? No właśnie nic. Te państwa, których obywatele zaszczepili się w ogromnej większości (np.: Dania i Wielka Brytania) mimo szalejącego Omikrona już znoszą większość covidowych restrykcji, a my niestety (dzięki aktywności antyszczepionkowców i opozycji podważającej autorytet poprzedniego Ministra Zdrowia) będziemy musieli z tym jeszcze trochę poczekać, ale to już jest kwestia tygodni (może kilku, może kilkunastu - najpóźniej do wakacji problem powinien sam się rozwiązać). Dlatego rząd zajmuje się bardziej niż rzeczywistą walką z koronawirusem zajmuje się "legalizacją" pewnych działań pracodawców, którzy chcą mieć narzędzia do tego, aby jeden antyszczepionkowy fanatyk nie rozłożył im firmy na łopatki lub nie naraził jej na ogromne straty. Czy te działania zasługują na potępienie? Moim zdaniem absolutnie nie, bo szef ma prawo wiedzieć, że wśród jego pracowników nie szerzy się epidemia, ma prawo wprowadzić wewnętrzne przepisy chroniące pracowników i klientów przed epidemią, a tych, co nie chcą się do nich zastosować ma prawo przenieść na inne stanowisko lub w szczycie zagrożenia wysłać na przymusowy urlop. Z drugiej strony kasjerka, ekspedientka lub farmaceutka ma prawo do ochrony przed chamskimi fanatykami, którzy będą celowo jej kaszleć, kichać lub nawet pluć prosto w twarz lub podawać ochuchane lub oplute pieniądze z szyderczymi słowami "to z COViDem", zaś ofiary takich działań lub nawet mniej bezczelnego, ale świadomego zarażania innych (np.: przez przychodzenie do pracy mimo stwierdzenia zarażenia koronawirusem lub wyraźnych oznak chorobowych) oraz rodziny tych ofiar (nie wszystkie ofiary wyszły z tego żywe) powinny mieć prawo dochodzenia odszkodowań. 

Tylko umysł psychopatycznego zbrodniarza politycznego, jakim niewątpliwie jest Donald Tusk, jest w stanie upaprać krwią dotychczasowych ofiar swojej formacji politycznej swoje przyszłe ofiary, aby na nie zrzucić winę za ponad sto tysięcy nadmiarowych zgonów wskutek wymuszonej zmiany Ministra Zdrowia z Łukasza Szumowskiego na Adama Niedzielskiego i aby na nich w przyszłości się mścić przy aplauzie żądnej krwi gawiedzi. Tylko zbrodniarz o mentalności drugiego Hitlera mógł powiedzieć to, co fuhrer PO i EPL wykrzyczał w czasie wczorajszego zjazdu po północy - wprost oskarżyć prezesa PiS o psychopatyczne skłonności i "mentalność kapusia" oraz zapowiedzieć odpowiedzialność zbiorową dla wszystkich osób związanych z obecną władzą. 

Przed rokiem 2015 na Facebooku utworzyła się grupa o nazwie "zrobimy wszystko, aby nie dopuścić do powrotu PiS do władzy". Nazwa tej grupy mówi wszystko o jej członkach - to fanatycy. To niebezpieczni fanatycy, bo przecież słowo "wszystko" oznacza w tym kontekście nie tylko fanatyczną wrogość (wręcz nienawiść) ale także przyzwolenie na działania nieetyczne i bezprawne. Od pierwszego wystąpienia po powrocie do Polski swoją wojenną retoryką właśnie w fanatyczne gusta tej grupy celuje Donald Tusk. I od pierwszego jego wystąpienia ja przed tym przestrzegam, a obecni grabarze "Salonu24" (lub raczej tego, co z niego pozostało) skrupulatnie ukrywają te moje artykuły przed Czytelnikami (na początku próbowali mnie instruować mailowo, że nie mogą wrzucić na stronę główną artykułu zawierającego porównanie Tuska z Hitlerem - jakby jego "bulteriery": najpierw Palikot obecnie Giertych systematycznie nie stawiały braci Kaczyńskich obok Hitlera i Stalina, nie oskarżały o najcięższe zbrodnie i skłonności psychopatyczne - i jakby dziś nie zrobił tego sam Tusk). Powiem to wprost: albo my, albo oni. Albo my zrobimy wszystko, aby powstrzymać Tuska i jego bandę mściwych siepaczy przed rozpętaniem w Polsce szału zemsty, albo będziemy nie tylko ofiarami, ale również współwinnymi tego piekła, jakie oni nam i innym zgotują. 

Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości