Marcin Tomala Marcin Tomala
206
BLOG

PO(e)ndolino mknie szczęśliwości doliną

Marcin Tomala Marcin Tomala Gospodarka Obserwuj notkę 4

Wjechał na dworzec kolejowy we Wrocławiu cud technologiczny, duma polsko-włoskiej przyjaźni, chluba ministra Nowaka - specjalnie wypolerowany na tą okazję pociąg pendolino. Wyległy na peron tłumy zainteresowanych, by móc z bliska i od wewnątrz zobaczyć, jak wygląda dowód polskiego sukcesu, infrastruktury, kolejnictwa. Radość, euforia, kolejki, relacja na żywo w tvn-ie, Schetyna i Nowak błyszczą nawet mocniej niż wypucowane ferrari torów.

Dużo jak widzę Polakom do szczęścia wcale nie potrzeba. Łał, patrzcie, pociąg! Szybko będzie jeździł, czysty w środku, podobno nawet klimę ma, można wygodnie posiedzieć, kto wie, może już w 2014 uda się nim przejechać, na niektórych odcinkach torów z prędkością, dla których został stworzony! Niektórzy nieśmiało próbują wtrącać, że kupowanie takiego pociągu przy stanie polskiej infrastruktury kolejowej to z lekka nieporozumienie. Oj tam, zakrzykną gromko optymiści - tak się kraj reformuje, najpierw się kupi włoskie elektryczne ferrari (rozwalając przy okazji całkiem polską próbę reanimacji produkcji składów kolejowych) a potem jakoś się te tory dostosuje przecież...

Znalazłem w internecie trafne wg mnie porównanie. Te składy w Polsce to trochę tak, jakby kupić bezdomnemu kino domowe. Przecież jak już mu się w życiu ustatkuje, to taka plazma będzie jak znalazł, ot co! Nie wiem, jak często mają niektórzy wątpliwą przyjemność podróżowania polskimi pociągami, ja się troszkę z racji dojeżdżania do miejsca pracy (jeszcze za czasów przedemigracyjnych) PKP najeździłem. Nie będę już tutaj mówił o odcinkach, na których spokojnie mogłem wysiąść, załatwić w pobliskim zagajniku wybraną potrzebę (siku, zebrać grzyby na zupę, szczaw na kolację, mirabelki na deser) po czym spokojnie wrócić do pociągu. Zapraszam także do podróżowania na polskich torach z zawrotną prędkością 160 km/h. Podobno maszynista, którego spotyka zaszczyt prowadzenia takiego składu ma na obowiązkowym wyposażeniu różaniec. 

Serdecznie zachęcam także do dokonania swoistego rodzaju porównania - polskich kolei z ich zachodnimi odpowiednikami. Moi odwiedzający mnie ostatnio rodzice, w drodze angielskim pociągiem do Londynu doświadczyli swoistego rodzaju uczucia zaskoczenia - szybko, cicho, sprawnie, czysto. Pociągi kursują w wybranych kierunkach o godzinach stałych (11.03, 12.03 itp., itd.) by starać się w sposób maksymalny uprościć życie pasażera. Ewentualne opóźnienia (nawet te dwuminutowe!) są na bieżąco ogłaszane i weryfikowane. Nie sposób się zgubić, podróżowanie, niezależnie od długości trasy to naprawdę przyjemność. Ideał? Na pewno nie. Ale wybaczcie, jak sobie przypomnę polski muzealny obiekt z czerwonymi, nagrzanymi do temperatury wrzenia plastikami, surfowanie w toalecie oraz uprzejmość oraz doinformowanie pracowników PKP... 

Już nie będę się rozwodził o ekonomicznym aspekcie zakupu pendolino, stopie zwrotu dokonanej inwestycji. Kwoty i całą sprawę bardzo ładnie komentuje Niezależna:

http://niezalezna.pl/44726-nowa-zabawka-ministra-nowaka-nie-na-reke-tylko-na-szynach

Polskie koleje znajdują się w stanie opłakanym, ocierającym się wręcz o żałość. Receptą na to wg rządzących oraz wybranych grup mediów jest zakup superszybkich, włoskich pociągów. Po Tusku i jego ekipie spodziewać się można różnych dziwactw, ale tego pełnego entuzjazmu tłumu na dworcu we Wrocławiu oraz niektórych komentujących pojąć nie jestem w stanie. Biorąc pod uwagę kondycję polskiego państwa, przestaje być to nawet śmieszne. Ważne, że jedzie, prawda? Mknie doliną szczęśliwą...

Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Gospodarka