Nie mam pojęcia dlaczego się oburzają niektórzy na to piękne słowo, którym trafnie chciał obecną władzę Jarosław Kaczyński promować, ale mu związani z zawsze walczącą o tolerancję i wolność Agorą właściciele billboardów ocenzurowali. Sitwa, jak podaje definicja, to grupa osób wzajemnie się wspierających i wykorzystujących swoje pozycje społeczne dla prywatnych interesów, wbrew interesowi ogółu.
Z jednej strony trudno o bardziej spójny opis charakteru rządów Donalda Tuska i jego ekipy, choć osobiście parę słów bym dodał mocniejszych również, zasłużyli sobie wszak dzielnie latami rządów sprawiedliwych i uczciwych. Z drugiej to ja się dziwię, że sama Platforma tego hasła jako sloganu w wyborach nie wykorzysta, przecież zwycięstwo przy obecnej frekwencji i zainteresowaniu wyborami w Polsce niemal zagwarantowane.
Przyłączcie się do nas! Zobaczcie na urzędników, polityków i ich rodziny, które są z nami! Wspieramy się wzajemnie, pomagamy, pracę załatwiamy rodzince, nepotyzm i specyficznie pojmowaną uczciwość promujemy, gdzie lepiej niż u nas!? A reszta, cóż, niech się za przeproszeniem cmoknie tam, gdzie my całujemy Putina.
Przecież przyznajcie sami, kto by nie chciał się do tak sprawnie działającej "politycznej mafii" przyłączyć? Całą swą popularność i ciągłość rządów zbudowała partia Tuska na negacji oraz straszeniu totalitarną opozycją, co teraz, w świetle przejmowania haseł ich polityki (chociażby zagranicznej) brzmi wyjątkowo ironicznie. Trudno znaleźć w popierających Platformę ideologicznych zapaleńców, fanów typu korwinowskich miłośników, komunistycznych spadkobierców Sojuszu czy wiernych zawsze słusznej sprawie (tzn. takiej, która akurat wygrywa) ludowców.
Przestraszeni wizją ciemnogrodu i zmanipulowani medialnym obrazem opozycji (nie bez ich czynnego udziału, bądźmy uczciwi) to grupa kurcząca się w zastraszającym dla premiera tempie. No cóż, widocznie nawet głupota ma w tym przypadku pokłady ograniczone. Zostają zatem wszelkiej maści cwaniaki, spryciarze, którzy wiedzą, jaką drogę objąć - by się w życiu zawodowym i politycznym w miarę szybko i przyjemnie ustawić. Słyszałem raz młodzieżowca z Platformy, świeżo upieczonego maturzystę, naprawdę mocno zaangażowanego w lokalny samorząd, aktywny, pracowity. Cynicznie stwierdził, że parę dobrze ulokowanych haseł, krytyki pod adresem Kaczyńskiego itp. a posada asystenta w wybranym biurze poselskim czeka otworem. Można?
Tacy ludzie są dla Tuska prawdziwą szansą, ostatnią deską ratunku. Rodzin urzędników może mimo wszystko nie starczyć, przestraszeni wstrętnym kaczorem powoli zaczynają ziewać z nudów, a sukcesy polskiej wolności - no cóż, ja wiem, że jest super, ale kto ministra Sienkiewicza w końcu przekona?
Więc w sitwie na wyborcze zwycięstwo Platformy Obywatelskiej nadzieja. A oni się burzą i cenzurują, do reszty zgłupieli?
Chłodnym, tęskniącym i marzycielskim okiem oceniający szarą, polską rzeczywistość... Czy może to tylko kwestia odległości i perspektywy? Może z bliska jest kolorowo, tylko ja, sceptycznie (cynicznie) tych barw nie dostrzegam...?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka