Okiem Ryszarda Okiem Ryszarda
314
BLOG

Syndrom Brauna

Okiem Ryszarda Okiem Ryszarda Polityka Obserwuj notkę 2

Do kontynuowania pisania tekstów na blogu, skłoniło mnie usłyszane niedawno stwierdzenie pochodzące z katechizmu – obowiązków stanu. Przypomniałem sobie, że otrzymałem wiele talentów, w tym talent logicznego myślenia i wyciągania wniosków, a także pisania. Nie jest to może talent na miarę znakomitych piór polskiej publicystyki, ale jednak pisać umiem. Skoro tak, to postanowiłem pisać dalej.

Natknąłem się ostatnimi czasy, na problematykę stosunków polsko-żydowskich. Jako, że nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, trudno mi podejmować dyskusję na ten temat. Jednak wiele osób z tzw. „polskiej prawicy” wypowiada się na ten temat bardzo ochoczo, tym bardziej, że nie tak dawno miały miejsce obrady izraelskiego Knesetu w Polsce. W tych rozmowach na temat stosunków Polaków do Żydów i odwrotnie, jest jakiś zamęt z którego dość trudno wyciągać wnioski, a sami specjaliści często odbiegają od najistotniejszych tematów, przytaczając różne definicje Żydów, Polaków i antysemityzmu. Często pod koniec każdej takiej dyskusji widz zostaje sam z kwestiami, które są bardzo niejednoznaczne i wprowadzają jeszcze większy zamęt niż przedtem, co jest "w to mi graj" całej elicie establishmentu.

Zauważyłem również, że część tzw. „polskiej prawicy” potępia i otwarcie krytykuje uogólnianie tez dotyczących środowisk żydowskich. Z drugiej jednak strony nie przeszkadza im używanie tak samo ogólnie brzmiących stwierdzeń jak „niemiecka polityka historyczna” czy „niemiecka wizja historii”. W podejmowaniu stosunków polsko-żydowskich, ale i nie tylko, istnieje trend politycznej poprawności, który dotyka w znacznej mierze tzw. „polską prawicę”. Publicyści określający samych siebie jako „prawicowych”, „niezależnych” czy też „niepokornych” ulegają pewnej erozji umysłu, która polega na tym, że dyskutują
o sprawach, które są w publicznym obiegu informacji czy też poddawane opinii publicznej, a które niekoniecznie są istotne dla odbudowania kraju. Pracują zatem w służbie dezinformacji, ale rozumianej raczej jako nie rozmawianie o sprawach naprawdę ważnych jak np. stan polskich finansów, rosnące zadłużenie, malejąca liczba małych przedsiębiorstw, rosnące obciążenia finansowe czy też kwestie dotyczące niepodległości. Mamy zamiast tego dyskusję, którą narzuca establishment. Są to zazwyczaj problemy drugoplanowe, których rozwiązanie nie przynosi żadnych korzyści obywatelowi Polski.

Sądzę, że problemem tzw. „polskiej prawicy” jest syndrom Brauna – czyli zestaw przesądów etatystyczno-demokratycznych i postawa roszczeniowo-urojeniowa, którą przedstawił swego czasu Grzegorz Braun. Obserwując polską scenę polityczną ta diagnoza wydaje się prawidłowa, chociaż nie całkiem kompletna. Błędem, który jakoby wynika po części z tego syndromu jest niewłaściwe zdefiniowanie miejsca bólu, jakim według tzw. „polskiej prawicy” jest obecnie panująca w Polsce władza. Otóż zmiana władzy, nawet gdyby PiS zdobył 100% głosów do parlamentu, to zagospodaruje w ten lub inny sposób istniejąca już strukturę instytucjonalną. A to właśnie owa struktura instytucjonalna ustanowiona po „Okrągłym stole” jest bolączką polskiego inteligenta. I nie pomogą tu żadne zmiany kadrowe – przecież jeśli zmienimy tego czy owego ministra lub dyrektora na „naszego” to nie zwolni on przecież setek ludzi, którzy pracują pod nim. Do wymiany jest całe państwo.

 

Ocenicie mnie po tym co napisałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka