kemir kemir
5390
BLOG

Agonalny stan dziennikarstwa w Polsce. I słowo o blogosferze.

kemir kemir Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 193

Tomasz Lis, Cezary Gmyz, Jan Pospieszalski, Jacek Żakowski, Michał Rachoń, Monika Olejnik, Adrian Klarenbach, Wojciech Czuchnowski, bracia Karnowscy, Andrzej Morozowski, Tomasz Sakiewicz, Dominika Wielowieyska, Rafał Ziemkiewicz, Piotr Kraśko, Stanisław Janecki, Bartosz Węglarczyk, Anita Gargas, Anita Werner, Danuta Holecka, Justyna Pochanke ..., itd.


Całą tą grupę łączy uprawiany zawód - są dziennikarzami. Teoretycznie obowiązują ich zasady etyki dziennikarskiej: bezstronność, przedstawianie tematów z wielu punktów widzenia,  rzetelnie i uczciwie przekazywanie treści, unikanie określeń wartościujących, rozdzielanie informacji od subiektywnego komentarza, zbieranie informacje w etyczny sposób, okazywanie szacunku swoim rozmówcom. Wynika z tego, iż na dziennikarzach leży wielka odpowiedzialność za przekaz, jaki kierują do odbiorców. Dlatego w pracy zawsze powinni kierować się tak właśnie pojętym etosem dziennikarskim. Niestety, w polskim piekle politycznym łamią oni wszelkie zasady etyczne. Rzadko kiedy starają się być bezstronni, nie przedstawiają racji wszystkich stron omawianego konfliktu. Normą stało się ograniczanie dziennikarskiej wolności linią programową swojego pracodawcy. Normą stała  się manipulacja faktami i  wyrywania  fragmentów różnych wypowiedzi z kontekstu - co zmienia ich znaczenie. Etyka wśród polskich dziennikarzy jest w stanie agonalnym.


Przyczyną jest potworny serwilizm tego środowiska - pisząc wprost: potworne skundlenie na cienkiej granicy polityczno - ideologicznej prostytucji. Nie sposób nie cofnąć się w tym miejscu do czasów Tuska, kiedy to dziennikarze generalnie podzielili się na dwa wrogie sobie - chociaż nierówne obozy. Pierwszy obóz był obozem dziennikarzy - celebrytów, wynagradzanych ponad stan i kwalifikacje tylko za to, że był obozem jawnie, wręcz bezwstydnie prorządowym. Jego przedstawiciele, razem z żonami i kolegami służyli władzy potępiając opozycję w czambuł. Mieli się dobrze i panicznie bali się zmiany władzy, co w oczywisty sposób groziło utratą pracy, reklam od państwowych spółek i szukaniem dla żon nowych form zatrudnienia. Drugi obóz, który wtedy można było określić jako obóz biedy i smutku, to obóz, który bardzo chciał służyć władzy, ale tej innej, następnej. Przedstawiciele tego obozu nie byli (wtedy) tak cyniczni jak przedstawiciele pierwszego, ba, wśród nich roiło się od autentycznych idealistów.


Zamiana ról odbyła się krótko po wygranych przez PiS wyborach w 2015 r. - bieda zaczęła spełniać swoje "chcenie", dziennikarscy magnaci poszli w rozsypkę, znajdując ( lub nie) nowe, zwykle gorsze posady w mediach "gorszego sortu", gdzie szczytem marzeń była praca w TVN. Rzecz jasna i oczywista, że odtrąceni od profitów stanęli na pierwszej linii fontu walki z obecną władzą - z przyczyn czysto (a raczej brudno) pragmatycznych  - bo odrzucam a'priori ideowość i poglądy polityczne (o etyce nie wspomnę), które zostały wcześniej sprzedane ustępującej władzy. Drugi raz - jak dziewictwa - sprzedać się tego nie dało, chociaż jest tajemnicą poliszynela, że wielu próbowało.


A drugi obóz - ten który po latach biedy i upokorzeń doszedł do wiodącego głosu? No cóż, nie jestem na tyle naiwny, żeby bezgranicznie wierzyć w ich czysto ideologiczne i patriotyczne motywy, chociaż wiem, ze tacy dziennikarze po tej stronie istnieją. Jednak, nie wdając się w  akademickie rozważania, należy napisać jasno: problem polskiego dziennikarstwa polega na tym, że dziennikarze nie rozumieją podstaw etyki zawodu, głoszącej, że ręce każdej władzy podlegają obiektywnej obserwacji, w wyniku której owe ręce albo się chwali, albo czyści, albo odrąbuje artykułami. Każdej władzy! Skundlenie jednego obozu i potencjalne skundlenie innego, nominowanego/faworyzowanego prze inną władzę sprawia, że o etyce możemy rozmawiać wyłącznie w kategoriach towaru. Aż dziw, że nie ma  tego rodzaju ofert na "Allegro".


Skundlenie to jedno, ale z dziennikarstwem w Polsce jest jeszcze inny problem:  tragiczny poziom intelektualny wielu dziennikarzy. Niedouczeni, nieoczytani, niesamodzielnie myślący, niezdolni do podejmowania wyzwań, infantylni, głupi po prostu. Nie chcą zrozumieć ani zjawisk, ani ludzi, , nie rozumieją sytuacji politycznej, nie potrafią przestać myśleć schematami narzuconymi czy to ideowością pracodawcy, czy politycznymi trendami. Innym problemem jest oddawanie na zawołanie szpalt, albo antenowego czasu, dla bogatych reklamodawców - to ukryta, ale jak najbardziej prawdziwa forma korupcji, dalszego etapu skundlenia i całkowita utrata niezależności. Całe redakcje żyją np. z przychylności dla reklamodawców, nie mówiąc o prasie związanej z lokalnymi władzami. Rządzi pieniądz i to do tego stopnia, że są redakcje, którym opłaca się sensacja nawet za cenę ludzkiej krzywdy – dochód z takiego draństwa wykonanego w końcu konkretnym dziennikarskim piórem staje się bardziej opłacalny niż np. wyrok w sądzie i wysokie odszkodowanie dla ofiary.


Wszystko to dotyczy także (niestety) dziennikarzy amatorskich i obywatelskich, czyli de facto blogerów. Blogi są nowym zjawiskiem zaistniałym kilkanaście lat temu, ale dzięki zawartym w prawie zapisom, spełniają wszelkie warunki, by uznawać je za rodzaj prasy, a ich twórców za dziennikarzy, redaktorów czy wydawców. Chociaż wiele blogów pełni pożyteczną rolę niezależnych publikacji, bijących niekiedy na głowę publikacje zawodowców, dla sporej grupy blogerów  obiektywizm to pojęcie obce - liczy się przede wszystkim przekonywanie do własnych poglądów. Nadrzędny do bólu staje się główny cel blogera: zaistnieć w sieci i zdobyć jak największe grono odbiorców publikowanych przez siebie treści. Jednym z narzędzi walki o popularność stało się opluwanie  i  szkalowanie innych osób - głównie polityków i ludzi pełniących najwyższe urzędy - poprzez obfite "przyprawianie" swoich publikacji "pieprzem" uwłaczającym ludzkiej godności lub choćby tylko zasadom kultury osobistej i społecznych wartości. Ba - niektórzy uczynili z tego swoją główną treść i przesłanie swoich blogów. Wielkim problemem blogosfery jest także złudne poczucie anonimowości w sieci, które  sprawia, że wielu internautów daje upust swojej wulgarności, np. w komentarzach do publikowanych treści.


Najlepsi blogerzy potrafią dziś blogowaniem zarabiać na życie i czerpać z tej branży całkiem dobre zyski.  Jeśli zachowują  przy  tym zasady etyki dziennikarskiej oraz etyki reklamy, można im tylko pozazdrościć. Ale - podobnie jak mediach profesjonalnych - tu także niezależność zabija reklama. Oczywiście ukryta. O głupocie, nierzetelności czy infantylności nie ma nawet co pisać - jest zgroza.


Jak  powiedział  Ryszard  Kapuściński  w  jednym  z  wywiadów, "do  tego,  żeby uprawiać dziennikarstwo, przede wszystkim trzeba być dobrym człowiekiem. Źli ludzie nie mogą być dobrymi dziennikarzami. Jedynie dobry człowiek usiłuje zrozumieć innych, ich intencje, ich wiarę, ich zainteresowania, ich trudności, ich tragedie ”. Przypatrując się zatem sytuacji w polskich mediach i blogosferze, należałoby powątpiewać w istnienie dobrych ludzi w ogóle. Na szczęście taki stan jest zwyczajnie niemożliwy. I to chyba jedyny pozytyw wynikający z powyższych rozważań.


USTAWA z dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe, Dz.U. 1984 nr 5 poz. 24

USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. O prawach autorskich i prawach pokrewnych, Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83.

KARTA Etyczna Mediów, podpisana 23 marca 1995 r.

https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/jak-sie-ma-etyka-wsrod-polskich-dziennikarzy-raport









kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura