kemir kemir
3968
BLOG

Czy korzyści przewyższają ryzyko?

kemir kemir Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 194

Notka jest zbiorem wybranych faktów i pytań, które z tymi faktami się wiążą i z nich wynikają. Postanowiłem unikać formułowania wniosków i odpowiedzi ( chociaż nie do końca jest to możliwe), które mogłyby sugerować przyjęcie określonej postawy, niech każdy sam spróbuje sobie wysnuć wnioski.

Punktem wyjścia jest pytanie tytułowe. Wynika ono z oświadczenia Europejskiej Agencji Leków (EMA) i dotyczy szczepionek aplikowanym w zapobieganiu COVID-19. Nie da się odpowiedzieć na tak postawione pytanie bez choćby zgrubnego oszacowania wagi korzyści i przeciwstawnego tym korzyściom ryzyka. Jakie zatem korzyści dają nam szczepionki? Odpowiedź nie jest prosta, bo zaglądając na strony właściwie dowolnych, popularnych mediów -  w tym stron rządowych, Ministerstwa Zdrowia i oficjalnych serwisów medycznych - możemy wynotować sobie całą litanię rzekomych korzyści i benefitów, które trochę karykaturalnie wpisują się w powiedzenie o tym, jak być pięknym, zdrowym i bogatym. Niestety, większość jest już mocno nieaktualna, o czym łatwo się przekonać choćby po posunięciach i decyzjach MZ dotyczących covidowych obostrzeń i regulacji. Właściwie - nie licząc korzyści "segregacyjnych" czyli takich, które zaszczepionym dają jakieś przywileje, niedostępne dla niezaszczepionych - ostała się jedna, przyznaję że bardzo ważna, korzyść. Jest nią gwarancja, że zaszczepiony człowiek, w przypadku zachorowania na Covid, uniknie ciężkiego przechorowania. Co to oznacza nie do końca wiadomo, bowiem używana jest różna terminologia, ale przyjmuję, że jest to brak hospitalizacji, lub przynajmniej brak konieczności podłączenia do śmiercionośnego respiratora. Czy tak jest rzeczywiście i czy owa korzyść nie jest kolejną wydmuszką szczepionkowej propagandy można dyskutować, ale darujmy sobie taką dyskusję. Przyjmijmy, że tak jest i jest to korzyść prawdziwa.



Zajmijmy się zapełnieniem drugiej wagowej szali. Czyli co kryje się pod pojęciem szczepionkowego ryzyka? Zacznijmy od tego, jak ryzyko ( rozumiane jaki skutki uboczne) oceniają producenci szczepionek. Te informacje zawarte są w ulotkach, które - jak wiadomo - dołączane są do każdego leku. Coś o tym wiem, bo od wielu lat jestem pacjentem kardiologicznym i dzień zaczynam od kilku tabletek, które mają  chronić moje życie i normalne funkcjonowanie. Czytam ulotkę jednego z leków. Lista "działań niepożądanych" jest długa -  od banalnych dolegliwości po całkiem poważne i groźne, ale na końcu tej litanii jest informacja, że te niepożądane działania należy zgłaszać lekarzowi prowadzącemu. Po co? Bo on może zmienić taki lek na inny, o podobnym działaniu, ale mniej uciążliwy dla pacjenta. To zasadnicza, fundamentalna różnica między lekami standardowymi a szczepionką, której nie da "odszczepić". Przyjąłeś szczepionkę, masz problem - trudno, musisz z tym żyć, nikt już tego nie zmieni. A jak wygląda lista działań niepożądanych w covidowych szczepionkach? Jest długa, ale bardzo banalna - właściwie nie można nigdzie doczytać się czegoś, co kazałoby się zastanowić, czy w ogóle istnieje jakieś poważniejsze niebezpieczeństwo. Czy to nie  jest dziwne?  Tabletki na coś tam, badane latami, zanim zostały dopuszczone do obrotu, zawierają potężną litanię ostrzeżeń, a szczepionki, niezwykle ważne z punktu widzenia życia i zdrowia, chociaż dopuszczone warunkowo w sytuacji kryzysowej, wg. ulotek są  doskonałe. Dziwne, nieprawdaż?


Ale ulotki są też aktualizowane. W przypadku tabletek na coś tam - aktualizacja w praktyce oznacza wycofanie leku z obrotu. Bo coś kiedyś jednak przeoczono, źle zbadano i oceniono, czyli cały proces badawczy trzeba powtórzyć i opracować nową formułę. Jak  jest z covidowymi szczepionkami? Przed kilkoma dniami Health Canada, federalna agencja leków w Kanadzie, zaktualizowała etykiety szczepionek Pfizer-BioNTech i Moderna COVID-19, tak, że zawierają one informacje o możliwym poszczepiennym zapaleniu mięśnia sercowego i zapalenia osierdzia. Fakt ten zostaje póki co starannie pomijany w mediach, ale skoro federalna poważna instytucja decyduje się na taką aktualizację, to coś chyba jest na rzeczy. Zwłaszcza, ze zapalenie mięśnia sercowego lub osierdzia, to nie swędzenie w miejscu wkłucia igły ze szczepionką. Swoją drogą ciekawe, czy  ta aktualizacja zostanie wkrótce wygumkowana, czy "rozleje" się na covidowy świat? I pytanie ważniejsze: jakie jeszcze aktualizacje pojawią się w szczepionkowych ulotkach? Na dziś firmy farmaceutyczne i uniwersytety nadal wstrzymują wyniki prawie 6000 badań medycznych w UE, chociaż ich publikacja jest ich obowiązkiem. W USA CDC ( agencja rządu federalnego Stanów Zjednoczonych) przyznaje, że szczepionka przeciwko Covid 19 jednak może szkodzić, ale na razie tylko trochę.A może - jak powiedział to niejaki David Spiegelhalter, cytowany przez Onet spec od statystki: "Zgony po szczepieniu to dokładnie to, czego oczekuje się od skutecznego, ale niedoskonałego preparatu"?


OK, powie ktoś: ale są to przypadki niesłychanie rzadkie, wszak i z przyczyn tabletki, którą poleca Goździkowa można zejść z tego świata. Jasne, święta racja, ale jest haczyk: nie wiemy tak naprawdę jaka jest skala np. tych poszczepiennych zapaleń mięśnia sercowego i osierdzia. Nie czarujmy się - producenci i dystrybutorzy (czyli rządy)  tych "doskonałych" szczepionek, którzy w proces "wyszczepiania" ludzkości zainwestowali miliardy dolarów, nie "pochwalą" się takimi danymi, ponieważ nastąpiłby natychmiastowy krach całej "branży" covidowej - łącznie z upadkami Big Pharmy, rządów i chaosem politycznym w świecie na skalę bezprecedensową. Możemy polegać jedynie na nieoficjalnych danych zaczerpniętych na "foliarskich" portalach - zwykle niszowych.


Co ciekawe, na tych "foliarskich" portalach, roi się od publikacji i wypowiedzi uznanych i dotąd bardzo cenionych naukowców, wirusologów, lekarzy, różnych specjalistów od farmakologii i medycyny, którzy werbalnie "aktualizują" covidowe szczepionki i przestawiają wyniki swoich badań. Wszyscy oni z chwilą innego spojrzenie na Covid i szczepionki zostali w jednej chwili praktycznie pozbawieni dorobku, sławy i autorytetu. Stali się "foliarzami" i guru płaskoziemskiej sekty, starannie rugowanymi z oficjalnych medów, z przyklejoną etykietą szarlatanów szkodzących zdrowiu społecznemu. Wszystkich ich spotkało to samo, od profesorów z dorobkiem klasy światowej, po wykładowczynię jakiegoś Uniwersytetu w USA, autorki bestsellerowej książki dla kobiet, która to (autorka nie książka)  jeszcze rok temu, była na czołowym miejscu zaufania dla medyków w plebiscycie Reader’s Digest. Odbiło im? Umówili się, ze staną w poprzek covidowej propagandy, bo mają taki kaprys? Zwerbowało ich KGB? Kupiła złośliwa konkurencja? A może jednak stoją na straży nauki i przysięgi Hipokratesa i po prostu uprawiają swój zawód tak, jak to rozumieją i do którego mają powołanie?.


Ale wróćmy do naszej szali ryzyka. Nieoficjalne dane podają, że tylko w USA, na skutek powikłań poszczepiennych zmarło ponad 12 tys osób. Być może są to dane zawyżone, ale należy tu zapytać, czy nawet tylko 1 tys. zmarłych z powodu zaszczepienia, jest adekwatne do stwierdzenia, że korzyści przewyższają ryzyko? Liczbowo, jeżeli np. założyć, że 50 tys zaszczepionych uratowało się przed zgonem na Covid, to ten tysiąc niewiele znaczy i fajnie to wygląda. Ale ten tysiąc ludzi, to zgony, które są niepotrzebne, zresztą szukam śmiałka, który rodzinom tych zmarłych powie: korzyści przewyższają ryzyko.


W ubiegły piątek resort ochrony zdrowia Ukrainy poinformował, że bada okoliczności śmierci 47-latka, który zmarł w cztery godziny po otrzymaniu szczepionki Comirnaty/Pfizer-BioNTech. Dosłownie kilka godzin później koncern farmaceutyczny Pfizer oświadczył, że nie ustalono związku między szczepieniem a śmiercią 47-letniego mieszkańca Winnicy na Ukrainie. Na jakiej podstawie wydano takie oświadczenie? Ktoś zrobił zdalną sekcję zwłok, jakiś skan, czy metoda organoleptyczna? Niedawno 34-letnia dziennikarka "Gazety Wyborczej” nagle trafiła do szpitala. Z szacunku do śmierci pominę jej nazwisko. Zmarła. Na facebookowym profilu 28 kwietnia wyraziła radość, że udało się jej zarejestrować na szczepienie przeciwko koronawirusowi. 8 maja, a więc osiem dni przed "nagłym i niespodziewanym” trafieniem do szpitala, dziennikarka pisała, że wystąpiły u niej reakcje immunologiczne po szczepieniu. "Wielu z Was się teraz szczepi (mam nadzieję!) i pewnie podobnie jak ja część przechodzi ciężko entuzjastyczną reakcję immunologiczną na szczepionkę” – pisała dziennikarka. Oficjalnie nie poinformowano, co było przyczyną jej śmierci. Sprawę powinny rzetelnie i przejrzyście wyjaśnić odpowiednie organy. W tym przypadku  wystąpił klasyczny NOP (niepożądany odczyn poszczepienny), o czym oficjalnie informowała dziennikarka. I co? I nic. Cisza, w "Wyborczej" maleńka wzmianka o śmierci tej młodej kobiety, jej profile w mediach społecznościowych zostały usunięte. Wnioski wyciągnijcie sobie sami. Takich przypadków w Polsce jest dziesiątki, może nawet setki  - nikt tego nie wie, bo z powodu zaszczepienia umrzeć nie wolno i nikt nie poda takiego zgonu do wiadomości publicznej.


I już na koniec. Wszystkie niezależne badania, prowadzone pod dowolną szerokością i długością geograficzną, przeprowadzone i przez światowe sławy i pomniejszych naukowców są tożsame i sprowadzają się do następującej diagnozy: szczepionki przeciw COVID-19 stanowią zagrożenie dla ich zdrowia i życia dużo większe niż sama choroba. Jest to eksperyment medyczny w trakcie III fazy badań klinicznych. Nie są to szczepionki w dotychczasowym rozumieniu tego słowa. Wcześniej wprowadzano do organizmu osłabiony patogen, który co najwyżej dostawał się do krwi i komórek odpornościowych naszego organizmu, limfocyty T i B, natychmiast robiły z nim porządek, a przy okazji pozostawała pamięć o patogenie w postaci tzw. komórek pamięci i przeciwciał, czyli odporności poszczepiennej. W przypadku obecnych preparatów do organizmu jest wprowadzana kopia części materiału genetycznego koronawirusa, która ma za zadanie wniknąć do wnętrza naszych komórek i zmusić je w rybosomach do produkcji białka Spike, czyli kolca wirusa. Normalnie w naszych komórkach odbywa się produkcja tylko i wyłącznie naszych białek na bazie naszego DNA. Wiemy już z licznych badań naukowych, że samo białko Spike jest toksyczne. Ta głęboka ingerencja w nasz organizm daje bardzo poważne powikłania poszczepienne ze zgonami włącznie. Jest to m.in. nowa choroba VITT, czyli zakrzepica immunologiczna z małopłytkowością powodowana szczepionką (tą na COVID-19). Jej efektem są m.in. zawały i wylewy krwi do mózgu, zawały serca, zatorowość płucna, mikrozatory w naczyniach włosowatych, które mogą doprowadzić do uszkodzeń każdego narządu. Poza tym występują zapalenia mózgu, zapalenia poprzeczne rdzenia kręgowego z niedowładami kończyn, napady padaczkowe, utrata wzroku i inne.
 

A to tylko cześć wniosków wyłowionych z bogatej literatury na ten temat. Wciąż uaktualniane badania wyjaśniają także nieznany szerzej trick twórców szczepionek, który pozwolił oszukać nasze komórki, przyjmujące ów materiał genetyczny z dobrodziejstwem inwentarza. Skutkiem jest wieczna produkcja białka Spike - jak w fabryce na trzy zmiany, do końca życia. Długofalowych efektów owej "produkcji" nikt na dziś nie nie potrafi przewidzieć. Nawet jeżeli są to "foliarskie" brednie, to należałoby  się nad nimi pochylić, wyjaśnić, skonfrontować ze sobą różne obozy naukowców. Uczciwie poinformować ludzi, że owszem, szczepionka działa na Covid, ale niesie ze są takie i takie ryzyko. Prawda przecież nie leży po środku, ale leży tam, gdzie leży. I jest ukrywana - co jasno wynika z masy wątpliwości i kontrowersji wokół "wyszczepiania". Jeżeli próby dotarcia do niej są blokowane, wyszydzane, a nawet karane, (casus red. Pospieszalski), to jako ludzkość upadliśmy straszliwie nisko, a ludzkie życie przestało mieć jakąkolwiek wartość. 


A teraz rozważcie, czy korzyści przewyższają ryzyko. Mnie nic do tego.






kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości