kemir kemir
2133
BLOG

Panie Sousa, idź pan do diabła!

kemir kemir Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 110

Paulo Sousa nawet mnie kupił. Nie od razu, bo wiele decyzji portugalskiego selekcjonera polskiej reprezentacji w piłce nożnej, wydawały mi się irracjonalne, ale zaczął mnie przekonywać, a remisem z Anglią przekonał już w zupełności. Nie powiem, że dołączyłem do jego fanów, gotowy bronić każdej jego decyzji i działania, natomiast zaczęło kiełkować ziarenko niepewności. A może faktycznie "siwy bajerant" ma rację? Może faktycznie jesteśmy takimi dziadami, że nie zasługujemy ani na chodzenie po tych ulicach co Paulo (bo Paulo po polskich nie chodzi), ani na oglądanie tych samych spotkań (bo Ekstraklasy Paulo nie ogląda). Może istotnie to gość, który zszedł kilka poziomów poniżej swojej godności, żeby przyprowadzić trochę futbolowej nowoczesności do naszego zaścianka? I co by o Sosie nie mówić, to ewidentnie rzucało się w oczy, że pomysł na reprezentację Polski on ma i konsekwentnie ów pomysł realizuje. W końcu od wielu, wielu lat, polski kibic futbolowy marzy o zerwaniu w polskiej piłce tego nieszczęsnego łańcucha DNA, polegającego na murarce własnej bramki i zdobywaniu goli  z kontry. Może i to skuteczne - system do perfekcji opanowany przez Nawałkę przyniósł nam względny sukces na Euro 2016, ale koniec końców okazał się strasznie prymitywny w zderzeniu z realiami współczesnego futbolu, o czym przekonał się ten sam Nawałka na Mundialu w Rosji, a później Jerzy Brżęczek, zwolniony właśnie za ów prymitywizm.


Sousa chciał w polskiej reprezentacji zaszczepić nowe DNA. Polegające na grze ofensywnej, ładnej dla oka, a co najważniejsze - przynoszące gole. I to - mimo bardzo przeciętnych wyników z zawalonym kompletnie Euro zaczynało się udawać. Co prawda drużyna Sousy traciła ( i traci) mnóstwo "głupich" bramek, ale przecież to klasyczne "coś za coś" - w końcu nie od razu Kraków zbudowano. Szliśmy małymi kroczkami do przodu. Co więcej – wydawało się, że nawet zgodnie z trasą, którą wykreśliliśmy sobie na mapie. Że właśnie w bólach robimy awans z pozycji "stłuczemy słabszych, a ze średnimi i z mocniejszymi może dowieziemy jakimś cudem 0:0”, do pozycji: "jak będzie trzeba, to i Anglicy będą musieli z nami grać na czas”. Narracja się pisała, fakty boiskowe zaczynały się zgrywać z wypowiedziami. Wydawało się także, że Sousa zerwał też z pojęciem " świętych krów" w kadrze, wprowadził też na reprezentacyjne salony wiele młodych, świeżych nazwisk. I tym mnie kupił.


Ale trenera rozlicza się z wyników. A te są właściwie żadne. Paulo Sousa został selekcjonerem reprezentacji Polski 21 stycznia. Od tego momentu kadra pod jego wodzą rozegrała 15 meczów, z których wygrała 6: dwa z Albanią, dwa z Andorą, dwa z San Marino. Zwycięstw z wyżej notowanymi rywalami - brak. Na Euro biało-czerwoni pod wodzą Portugalczyka polegli w kluczowym, pierwszym meczu ze Słowacją, przy ogromnym udziale szczęścia zremisowali z Hiszpanią i byli wyraźnie gorsi od Szwecji. Duży turniej, który Sousa dostał w spadku po Jerzym Brzęczku, został koncertowo zawalony. Cały trud z eliminacji wyrzucono do kosza. Teraz, po porażce z Węgrami, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że eliminacje do MŚ 2022 również zakończą się klapą. OK, cel postawiony przez PZPN, czyli co najmniej baraże w eliminacjach do MŚ w Katarze został zrealizowany, ale decydujące o bardzo ważnym rozstawieniu w barażach spotkanie z osłabionymi, nie grającymi już o nic Węgrami potraktował Sousa niczym sparring.  Nie pierwszy raz wystawił jedenastkę piłkarzy, którzy nigdy wcześniej w takim zestawieniu nie grali i nie zagrają. Naprawdę trudno racjonalnie wyjaśnić to, co wydarzyło się w poniedziałek na PGE Narodowym. Paulo Sousa opromieniony wiktorią w Andorze, nie wpisał do protokołu meczowego Roberta Lewandowskiego i Kamila Glika. Czyli dwóch absolutnie kluczowych i najbardziej charyzmatycznych piłkarzy reprezentacji. Wykartkował się Grzegorz Krychowiak, a selekcjoner stwierdził, że to za mało i posadził jeszcze na ławce Piotra Zielińskiego czy Arkadiusza Milika. Skoro oszczędzamy zagrożonego pauzą w barażach Glika, to co w pierwszej jedenastce robi będący w takiej samej sytuacji Mateusz Klich? Żeby było zabawniej - kartkę złapał i w marcu nie wystąpi. Ściągnięcie w przerwie chyba najlepszego na placu Jakuba Modera, czy wprowadzenie Przemysława Płachety na końcówkę lepiej przemilczeć.


Personalnych dziwolągów Sousy jest zresztą cała litania. Co klasyczny prawy obrońca Dynama Kijów, Tomek Kędziora robi na lewym pół-stoperze, nie nie wie nikt - chyba, że Portugalczyk chce skrzywdzić Kędziorę i pokazać, że się nie nadaje. Kosztem rewelacji z francuskiego Lens, Przemysława Frankowskiego, faworyzuje nie umiejącego bronić Tymka Puchacza. Wystawia będącego bez formy i umiejętności Piątka, nie wie, czy na lewym wahadle ma grać Cash czy Jóźwiak, miesza składem i pozycjami tak, że - co widać - sami piłkarze nie wiedzą o co kaman. Gdzie jest pomijany Sebastian Szymański, który jest filarem mocnego Dynama Moskwa, gdzie jest najlepszy młody skrzydłowy Ekstraklasy - Kuba Kamiński? Pytania się mnożą, bo logiki w postępowaniu Sousy nie ma żadnej.  I tak praktycznie w każdym meczu - po prawie roku pracy Sousy nie mamy ani jasno wykrystalizowanej pierwszej jedenastki, ani wyuczonych schematów czy automatyzmów wynikających ze zgrania zawodników. Był chaos i jest chaos.


Czar Sousy prysł. Nie da się już słuchać wyuczonej korpogadki Sousy. Selekcjoner odpowiada wymijająco na pytania i zamiast wyjaśniać swoje decyzje - kontruje. Zachowuje przy tym szaloną poprawność, zawsze z uśmiechem na ustach, zawsze trzymając nerwy na wodzy. Doszło do takiego absurdu, że Portugalczyk nawet nie wytłumaczył się kibicom i dziennikarzom z fatalnego Euro 2021. Jego zdaniem, w spotkaniu z Węgrami reprezentacja miała się uczyć gry bez Lewandowskiego. W kluczowym meczu. Bareja tego by nie wymyślił. Cały trud i rok pracy trenera i piłkarzy poszły jak krew w piach. Przez zaćmienie umysłu Sousy i piłkarzy, na czele z Lewandowskim, który spieszył się na bankiet. Zgroza, dramat. I to wcale nie przez to, że jesteśmy jacyś wybitnie słabi.


Węgrzy, niżej notowani od Polski,  grający wcześniej rewelacyjnie na Euro, pokazali na Narodowym grę w piłkę - podania, zmysł taktyczny, dobra organizacja, kilka świetnych akcji. Ich kadra to piłkarze z : Dunajskiej Stredy, Kasimpasa, Fc Dallas, Puskas Academia, MOL Fehervar, Omonia Nicosia, Fenerbahce, Ferencvaros, Pisa i jeden jedyny przedstawiciel lig Top 5 czyli siódmy klub Bundesligi. U nas Juventus, Hellas, Southampton, Dynamo Kijów, Aston Villa, Union Berlin, Torino, Brighton, Leeds, Hertha, PAOK czyli dziewięciu przedstawicieli lig top5 ( wszyscy z wyjątkiem Puchacza regularnie grający w klubach), plus grający w Lidze Mistrzów Kędziora. Po przerwie wszedł jeszcze zawodnik Lens i Napoli. Nie grający to Bayern Monachium, Benevento Calcio, FK Krasnodar. Nikt mi nie powie, że nie jest to potencjał na przynajmniej solidnego europejskiego średniaka!


Po antyfutbolu wdrożonym przez Jerzego Brzęczka, wróciliśmy do punktu wyjścia. Gramy słabo i nie mamy wyników. Paulo Sousa zarabia jako selekcjoner reprezentacji Polski 70 tys. euro miesięcznie (ok. 320 tys. zł). To dokładnie dwa razy więcej niż inkasowali Jerzy Brzęczek i Waldemar Fornalik (160 tys. zł). Mniej zarabiał Adam Nawałka (od 80 do 120 tys. zł po podwyżce). Czy Portugalczyk, który prowadzi kadrę biało-czerwonych od 10 miesięcy jest wart tych pieniędzy? Czy mamy czekać do  marca 2022, żeby zobaczyć kolejne lanie od np. Włochów i przekonać się, czym zadziwi nas znów portugalski "wizjoner"? Stać nas na to? Panie Prezesie PZPN : tu  nie ma co trenować, tu trzeba dzwonić po kogoś, kto jest po prostu fachowcem, a nie wizjonerem z korpomową -  jeszcze nie jest za póżno. Panie Sousa, odejdź pan sam i idź do diabła. Jesteś jednym wielkim nieporozumieniem w polskim futbolu, pomyłką i wręcz sabotażem byłego prezesa PZPN.




https://weszlo.com/2021/11/17/jak-co-srode-jakub-olkiewicz-185/



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport