kemir kemir
487
BLOG

"Strategos", czyli mokre sny Jarosława Kaczyńskiego.

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 50
Nasz genialny „strategos” i wciąż niedokonany Zbawca Narodu zapowiedział, że PiS będzie dążył do poparcia na poziomie 40 procent, co oznacza utwardzenie dogmatu, iż na prawicy po prawej stronie Nowogrodzkiej jest tylko ściana.


Daj Boże spełnienia tych pragnień, bo to projekt ambitny, a projektom ambitnym trzeba kibicować. Ale – jak przy każdym ambitnym projekcie w dowolnym temacie – trzeba również zapytać o stopień realizmu, czyli jakie są szanse powodzenia. PiS w tej chwili jest w trendzie bujania się na poziomie „szklanego sufitu”, który mocno utrwalił się przez ostatnie lata – łącznie z okresem sprawowania władzy. Mówimy o wartości około 30%, które oscyluje raz trochę powyżej, raz trochę poniżej, ale po pierwsze: ów szklany sufit jest bardzo wyraźny, a po drugie – jak popatrzeć szczegółowo – to widać powolną, ale postępującą tendencję spadkową. I to nie dlatego, że PiS jest jakimś złym wyborem dla przeciętnego wyborcy (nie licząc sekty yebacpisów), ale dlatego, że partia nie zadbała w porę o źródła zasilania elektoratu, czyli o ludzi młodych. Nie oszukujmy się: twarze Kaczyńskiego, Terleckiego, Sasina, Witek i całej tej podstarzałej czeredy z Nowogrodzkiej nie tylko nie kojarzą się dobrze, ale wręcz stanowią o obciachowości i jako żywo przypominają  prehistoryczne Biuro Polityczne KC PZPR. Tego już nikt świeży nie kupi!


Tymczasem na Nowogrodzkiej jest euforia, bo wygrał Nawrocki. Już są w ogródku, już witają się z gąską i snują urojenia o ponownym, samodzielnym władaniu Polską. Tyle, że – po pierwsze - cześciowo mylne są twierdzenia, że Kaczyński wypromował po raz kolejny nowego prezydenta: nie, za osobą Karola Nawrockiego stało całe grono prawicowych intelektualistów na czele z prof. Nowakiem i to oni postawili Kaczyńskiego pod ścianą. Zresztą Kaczyński zdawał sobie sprawę, że żaden aparatczyk PiS nie ma szans i wyboru nie miał. Po drugie PiS wciąż nie rozumie, że samodzielne rządy były anomalią, która już się nie powtórzy, choćby ze wspomnianych przyczyn demograficznych i tego, że scena polityczna w Polsce z betonowej stagnacji zmienia stan skupienia na  płynny i POPiS traci na znaczeniu w postępie wykładniczym. 


I bardzo dobrze, że tak się dzieje. Polsce potrzebna jest przede wszystkim nowa konstytucja, która ustanowi system prezydencki i położy kres polskiej chorobie numer jeden: partyjniactwu. Z tej patologii wynikają wszystkie inne: parodia z „wolnego” mandatu posłów w Sejmie, którzy na dziś są szeregowymi żołnierzami partyjnych liderów, koryta w spółkach Skarbu Państwa, upartyjnienie państwowych instytucji i skrajne upolitycznienie wymiaru sprawiedliwości. To jest warunek – czy to się komuś podoba lub nie – przetrwania Polski jako w miarę suwerennego państwa. Niestety, mocarstwowe zapędy Nowogrodzkiej są dla tego niezbędnego warunku zagrożeniem wagi bardzo poważnej. Wydaje się, że PiS w tej aktualnej, powodującej cały zbiór patologii konstytucji, czuje się jak ryba w wodzie i za przysłowiowe Chiny będzie się starać status quo utrzymać. Bo tylko taki system daje możliwość snucia urojeń o samodzielnym rządzeniu i poparciu cirka 40%. W przypadku ustroju prezydenckiego i uwolnieniu mandatu posłów sytuacja zmienia się radykalnie: partyjni wodzowie tracą na znaczeniu – zyskują ludzie niezależni, którzy przedkładają interes państwa, nad interesy partyjne i osobiste. 


Nie wierzę, że PiS – pomimo zapowiedzi – chce nowej konstytucji. Obawiam się też, że dosyć chamsko będą starali się uczynić z prezydenta Nawrockiego pionka dającego się przesuwać na szachownicy naszego „strategosa”. Pytanie, na ile odporny będzie nowy prezydent, bo chociaż wygląda na twardego zawodnika, to nikt nie wie, jakie są kulisy relacji Pałac – Nowogrodzka. Tak czy siak, zanosi się na to, że PiS okaże się wielkim hamulcowym niezbędnych zmian i będzie dążyło do jakiejś koalicji … ale z PSL, a nie z Konfederacją. Strategia PiS zmierza prościutko do miziania się z PSL, które prawie zawsze zdradza swojego koalicjanta po mniej więcej 2 latach kadencji i zawsze kieruje się interesem partii, nigdy interesem Polski. Sojusz z PSL jest potrzebny Kaczyńskiemu m.in. do zwalczania Konfederacji, którą "strategos" szczerze nienawidzi bardziej niż PO i – owszem – chętnie podpisze jakieś porozumienie, pod warunkiem, że Mentzen da się uwiązać na krótkiej smyczy i będzie aportował na rozkaz.  


Ale trafiła kosa na kamień i szef Konfederacji dobrze wie, czym pachnie formalny układ z PiS. Przecież pomysł z „rządem technicznym” jest pomysłem stricte „antykonfederacyjnym”,  jest zaproszeniem dla PSL i Polski 2050, które tak samo jak PiS Konfederacji nienawidzą – przecież okazywana publicznie głęboka niechęć Hołowni do Mentzena to nie jest przypadek. Innymi słowy Kaczyński woli układać się z kolaborantami Tuska ( rozmowy u Bielana) – w imię partyjnego interesu, swoich fobii i urojeń, że na prawo od PiS jest tylko ściana. Przy okazji prowadzi cyniczną grę, rzucając gawiedzi oskarżenia, że to Mentzen jest kolaborantem Tuska. Cały nasz „strategos”, dla którego intryga jest codzienną, śniadaniową bułką z masłem. 


Kto ma nadzieję na propolską koalicję PiS – Konfederacja, niech o niej zapomni. Takowej nie będzie, chyba, że to Kaczyński będzie przyciśnięty do ściany – np. wtedy, kiedy Konfederacja wygrałaby wybory. To wcale takie nierealne nie jest, bo targetem Mentzena jest elektorat Hołowni i konserwatywna część elektoratu PO i PSL – ta część, która na pewno nigdy nie zagłosuje na PiS i widzi, do czego prowadzi przywództwo gangu Tuska. Nie trzeba chyba pisać, że ten elektorat to również target „strategosa”- bo bez tego nie ma mowy o 40%. To wystarczający powód do plemiennej wojny PiS vs. Konfederacja. A pogląd o przepływie pisowskiego elektoratu do partii Mentzena można między baśnie z mchu i paproci włożyć – kto miał przepłynąć już przepłynął, a partyjny beton będzie trwać przy Kaczyńskim do końca świata i jeden dzień dłużej. Mentzen świetnie wie, że betonu nie ruszy i raczej go unika, niż się przymila - zresztą ta część elektoratu PiS, która od Kaczyńskiego odeszła, zasiliła szeregi Korony Brauna (*). Koniec tematu. 


Nie mam pojęcia jak w tych cynicznych grach wypozycjonuje się przezydent Nawrocki. Wierzę, że cokolwiek uczyni, to będzie kierować się interesem Polski, a nie interesem partyjnych cyników, którzy wysiedli na stacji „partia” i ani myślą dojechać do stacji „Polska”. Może dlatego, że na tej stacji rządzi bliżej nieznana "klika", która trzyma sznurki i steruje partyjnymi pajacykami w myśl swoich interesów i interesów zewnętrznych mocarzy. Ale to już temat na inny artykuł... 


(*) przykładem jest autor niniejszej publikacji. 



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Polityka