kemir kemir
1267
BLOG

Gdzie nas prowadzi rusofobia?

kemir kemir Polityka Obserwuj notkę 44

Jako Polacy mamy pewnie z pół setki powodów, żeby Rosję traktować jak wroga i Rosjan nie lubić. Rusofobia zatem jest jakby wpisana w polskie jestestwo i dziwić to nie może. Jednak po wybuchu wojny na Ukrainie, polska rusofobia przybrała zupełnie skrajną formę zradykalizowanej nienawiści, która stawia nasz kraj na diametralnie innym biegunie cywilizacyjnym, niż powinno to wynikać z wartości kultury łacińskiej i nauk religijnych. Kiedy czyta się komentarze co bardziej zacietrzewionych rusofobów, te wynurzenia o "kacapach" i "mongolskiej dziczy", można odnieść wrażenie, że ci polscy "Europejczycy" i "patrioci ( bo rusofobia stała się miarą patriotyzmu) sami przygalopowali z najdalszych i najdzikszych azjatyckich stepów. Na osłach, mułach i po dużych ilościach kumysu.


Problem w tym, że oni zupełnie nie zdają sobie z tego sprawy i przyjęli zasadę, że im bardziej wysławianie się o Rosji jest brutalne, wulgarne, czy ośmieszające, tym bardziej jest "trendy" , tym bardziej świadczy o polskości, tym bardziej wpisuje się w zachodni system tzw. wartości, które z jednej strony wszem i wobec i przy każdej okazji piętnują uprzedzenia narodowościowe, ale równocześnie tolerują odczłowieczanie Rosjan. Kardynalną w tym rolę odegrały media, które w związku z wojną na Ukrainie wykreowały zjawisko intensyfikacji zbiorowego "prania mózgów”, polegające na narzucaniu na niespotykaną dotąd skalę projekcji postrzegania fałszywej rzeczywistości. Wiedzę opartą na faktach zastąpiła wiara w prawdy objawione przez "przywództwo światowe”, czyli przez Stany Zjednoczone. Co nasz media gorliwie realizują.


Co ciekawe, postawy ludzkie w Polsce determinuje charakterystyczna dla totalitarnych reżimów skłonność do myślenia i działania w kategoriach skrajności "wszystko albo nic”. "To nasza wojna", "Ukraina walczy o wolność Europy" - pustosłowie i brednie na miarę czasów słusznie minionych. Ale ta bezkompromisowość i nieustępliwość stały się synonimem "zbiorowej mądrości”, bez względu na straty wojenne i cierpienia ludzkie. To następne, bardzo jaskrawe zaprzeczenie wartościom, które dla Polski i Polaków powinny być niezbywalne i na trwałe powinny być wyznacznikiem polskiej racji stanu. Tymczasem nie ma żadnego znaczenia to, że państwo ukraińskie nie ma nic wspólnego z demokracją, praworządnością czy ochroną praw człowieka. Że w sensie cywilizacyjnym należy do całkiem innego świata i że samo - w jakimś sensie -  skazało się na konfrontację z potężnym sąsiadem. Wojna stała się w Polsce pretekstem do nadużyć politycznych i gospodarczych, wprowadzania zamętu poznawczego, obłudnego stosowania cenzury, a nawet ograniczania dostępu do niepokornych mediów. Do niegodnej dla takiego kraju jak Polska, dzikiej i agresywnej rusofobii, która nie ma nic wspólnego z definiowaniem interesów cywilizowanego państwa.


Wmówiono ludziom, najpierw rządzącym, a potem masom, że Polacy muszą wspierać Ukrainę nawet kosztem własnego bezpieczeństwa, nie mówiąc o ogromnych wyrzeczeniach materialnych, dyskomforcie psychologicznym i narastającej niepewności. "Pranie mózgu” przybrało formę masowej akcji dezinformacyjnej na temat źródeł narastającego konfliktu na Ukrainie - począwszy od tzw. pomarańczowej rewolucji. Mało kto zna też treść porozumień mińskich (nie mówiąc już aktach założycielskich  państwa ukraińskiego) i nie zastanawia się, dlaczego władze w Kijowie nie zostały rozliczone z ich zaniechania. Najlepiej wszystkie zarzuty skierować przeciwko Rosji, co w sposób oczywisty zwalnia pozostałych uczestników konfliktu z jakiejkolwiek odpowiedzialności. A ludzi z myślenia i kojarzenia przyczynowo -skutkowego, co rzesze radykalnych rusofobów przyjęły z entuzjazmem i nieskrywaną dumą z własnej głupoty.



Rusofobia o której mowa, stworzyła też zupełnie nowe narzędzie: onucyzm, czyli oskarżanie o wspieranie Rosji, o powielanie kremlowskiej propagandy, czy wręcz o agenturalne związki z Rosją. Onucyzm stał się jednym z podstawowych broni w polskiej polityce. Broni, która szkodzi głównie nam i którą Rosja dobrze na arenie międzynarodowej przeciwko nam rozgrywa. Rosja jest oczywiście państwem imperialistycznym i agresywnym, ale to nie oznacza, że Rosjanie są cywilizacyjnie na niższym od Polaków poziomie. W europejskiej części Rosji może nawet nas przewyższają, a to niedocenianie, a właściwie wręcz pogarda dla "kacapów" wielokrotnie sprowadzała klęski na Polskę - co pokazuje bujna, niestety, historia naszych wzajemnych relacji.


Rusofobia, oprócz tego, ze jest świetnie wykorzystywana przez Kreml,  ma jeden bardzo ważny praktyczny efekt: na  zachodzie nasze fobie są regularnie podważane jako nierealne i powodowane antyrosyjskimi obsesjami. Nikt już w Europie nie traktuje nas jak choćby potencjalnych przyjaciół: Polska? Wasal USA, chorzy z nienawiści do Rosji ludzie, podżegający do wojny z Rosją. Trzymać się z daleka.


No i trzymają się z daleka. Wszyscy, łącznie z Węgrami, którzy w każdym momencie historii byli z nami i nas wspierali. Teraz nie. I to nie tylko z powodów politycznych czy gospodarczych.  O tym się nie mówi, ale jest faktem, że Rosja pokonuje Polskę we wszelkich rankingach uniwersytetów na świecie, przy czym najwyżej notowany Uniwersytet Łomonosowa jest w pierwszej setce, a nasze czołowe uniwersytety Warszawski i Jagielloński zazwyczaj plasują się pomiędzy miejscami 400/ 500. Dlatego pewnie Rosja, nie nasz kraj, jest potęgą kosmiczną i nuklearną. Rosja - niestety dla rusofobów - nie jest też tylko mekką dla wyłącznie alkoholików i agentów KGB, bo to potęga kulturalna i nie chodzi tylko o balet i Chór Aleksandrowa. To bardzo ważne, bo  - wbrew pozorom -  dzięki temu można prowadzić politykę zagraniczną przy pomocy teatru, filmu, sztuki itd...


Stawiam tezę, że zrozumienie Rosji wymaga – jak wszystko w polityce – beznamiętnego stosunku do niej. Obawiam się jednak, że nas, Polaków, już na to nie stać. Przykładowo taki paradoks: ilekroć mowa jest o "Kresach", to nasze aspiracje i marzenia traktujemy jako naturalne, a rosyjskie roszczenia jako wyraz rosyjskiego imperializmu. Hipokryzja? Nie wiem, ale wiem, że nasza skrajna rusofobia stawia nas w bardzo niebezpiecznej sytuacji - Europa z tego powodu nami gardzi, Rosja nam nie wybaczy, a jeżeli Zachód i USA wrócą do dialogu z Kremlem, to powiedzieć, ze zostaniemy sami, to nic nie powiedzieć.  Nie jest bowiem poważnym państwo, którego elity rządzące i służebni komentatorzy podkreślają, że największym osiągnięciem polskiej dyplomacji jest gorliwa realizacja interesów amerykańskich i dudnienie na rozkaz rusofobicznym bębnem. Popełniono kardynalny błąd, stawiając wszystko na jedną szalę. Włączanie Polski w wojny Zachodu (czy to w Iraku, czy w Afganistanie) nie przyniosło żadnych korzyści. Podobnie skończy się udział w wojnie na Ukrainie -  kosztem swoich obywateli, rozregulowania gospodarki i utraty samosterowności.


Na zakończenie - w kwestii rosyjskiej staniemy się państwem "pełną gębą" jeżeli a) zapamiętamy sobie, że  Rosja jest wrogiem, ale też na pewno państwem, z którym się liczą inni i z którym układają się choćby Stany Zjednoczone. To Rosja, a nie Polska, jest graczem top ligi światowej, b) kiedy zrozumiemy, że pogarda to wyraz słabości i bojaźni.

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka