Bardzo mocno, bo i w sensie fizycznego przekonania wielu moich znajomych i poprzez szereg emocjonalnych notek, które popełniłem na Salonie, zaangażowałem się kampanię wyborczą prezydenta Nawrockiego. Nie ma co ukrywać, że jego wyborcze zwycięstwo ucieszyło mnie na równi z sukcesami osobistymi czy zawodowymi, które przecież zawsze bardzo cieszą. Jeżeli w "moim" Poznaniu, nazajutrz po wyborach słychać było huk spadającego kamienia, to był to kamień spadający z mojego serca, wyrażający głęboką obawę przed narodową tragedią, jaką byłaby prezydentura Trzaskowskiego.
Radość i nadzieje na - wreszcie - męża stanu, wodza i polityka, którego Polska pilnie potrzebuje od co najmniej 30 lat, wyraźnie zarysowały się podczas prezydenckiego "miesiąca miodowego", kiedy Karol Nawrocki wszedł do Pałacu drzwiami razem z futryną i zasygnalizował, że koniec z międleniem i pustym blubraniem - jak to się mówi w Poznaniu. Nie będę streszczać, co przez ten czas się wydarzyło, bo to byłoby nudne - dość napisać, że prezydent stał się prezydenckim zawodnikiem wagi ciężkiej i to on (a nie jemu) wyznaczył wagę, od której można z nim politycznie boksować. Naturalną koleją rzeczy było to, że zarówno Tusk i Kaczyński nie mają nawet co startować, ale tutaj należy wtrącić krótką dygresję.
Tusk przegraną Trzaskowskiego dostał takiego "gonga", że cała ta uśmiechnięta koalicja zachwiała się tak mocno, że była jak krzywa wieża w Pizie. Wystarczyło ją popchnąć palcem, żeby runęła i zamieniła się w kupę gruzu. Dlaczego nie runęła? Bo wielki strateg z Żoliborza zajął się w pierwszej kolejności dzieleniem ministerialnych i premierowskich stanowisk w nowym rządzie, zapominając - zapewne z racji wieku - że ową wieżę trzeba jeszcze ciut popchnąć, bo sama nie runie. A drugiej kolejności wielki strateg wymyślił sobie genialną strategię, że żadnych koalicji zawierać nie będzie, a PiS musi uzyskać 40 proc. poparcia i wykończyć Konfederacją, która - jak wiadomo - spiskuje z Tuskiem, chociaż nie spiskuje. Basta.
Innymi słowy Kaczyński i jego "pisowskie przygłupy" (brawo panie Mentzen za to określenie!) nawet na milimetr nie skonsumowały wygranej Nawrockiego - a nawet wręcz przeciwnie: tracą z każdym miesiącem dystans do KO. Żeby strategia wielkiego strategosa była bardziej śmieszna, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że dzięki temu Tusk po "gongu" zdążył się nie tylko pozbierać, ale zewrzeć szeregi uśmiechniętych tak, że koalicja jest bardziej mocna niż przedtem - mimo skandalicznego rządzenia Polską dosłownie w każdym obszarze. Wszystko jęczy, zgrzyta i dogorywa, ale notowania wśród coraz bardziej otumanionych Polaków są super. Brawo panie Kaczyński, brawo panie Mentzen - dokonaliście rzeczy wielkiej. Wasza małostkowość, prywata i pełen fałszu etos partyjny, prawdopodobnie przedłuży rządy uśmiechniętych do 2031, bo w obecnej konfiguracji politycznej, są bardzo małe szanse na zmianę rządu w 2027 r. Tusk wam powinien wysłać duże skrzynki dobrego alkoholu w ramach wdzięczności za okazaną wspaniałomyślność.
I tu pora, w kontekście tych uwag, wrzucić kilka kamyczków do ogródka Karola Nawrockiego. Nie zauważyłem żadnej jego inicjatywy, która miałaby zaprowadzić porządek na prawicy, przywrócić "ustawienia fabryczne" PiS i Konfederacji, nie pisząc już o zaczynach czegoś nowego, co mogłoby nie tylko ostudzić "genialne" strategie i smarkackie zachowania, ale zmienić układ polityczny w ogóle. Ponad 10 mln. ludzi, którzy głosowali na Nawrockiego, obejdzie się smakiem a ich energia pójdzie w piach?
Niestety, chyba tak, bo ktoś, coś lub jeszcze co innego, chyba przywraca "ustawienia fabryczne" rozpisane dla np. prezydenta Dudy. I powoli implementuje je prezydentowi Nawrockiemu, który popełnia zupełnie odklejoną od logiki i pragmatyzmu politycznego decyzję o odwołaniu rozmowy z premierem Węgier, Viktorem Orbanem, który jako reprezentant jedynego jeszcze w Europie kraju który - już chyba tylko z resentymentu - jest jako tako przyjazny Polsce. Jakby tego było mało, prezydent podpisuje ustawę "futerkową" jakby nie wiedząc, że futerka to był jeden z gwoździ do pisowskiej trumny sprawowania władzy. Pomijam przy tym, że jakieś 20 tys. ludzi z branży futerkowej i pokrewnych pójdzie na bruk bezrobocia, a kasę za futra zaczną trzepać Duńczycy i ... Ukraina. Może to relatywnie nie za wiele: może kilkaset milionów, może miliard.. ale stać nas? Serio? PiSowi ta ustawa mocno zaszkodziła, prezydentowi pomoże? Serio?
Na razie jest zdecydowanie za wcześnie, żeby na podstawie tych "wielbłądów" wyciągać daleko idące wnioski..., ale zapaliła mi się żółta lampka ostrzegawcza. Oby jak najszybciej zgasła.
Inne tematy w dziale Polityka