Czy my, zwolennicy PO i PiS musimy się nienawidzić? Czy jest między nami możliwa normalna, merytoryczna dyskusja? Czy tę nienawiść i pogardę da się przezwyciężyć i kto na tym skorzysta?”
Na przełomie roku, kilku prawicowych blogerów Salonu napisało notki w tonie jeżeli nie pojednania, to w duchu normalnej, merytorycznej dyskusji z przeciwnikami Prawa i Sprawiedliwości, wyrażając nadzieję i umiarkowany optymizm, że w 2018 roku uda nam się przynajmniej rozmawiać, bez obrzucania się szambem i targania za łby. Chociaż gorąco solidaryzuję się z tak wyrażanymi poglądami, chłodna kalkulacja podpowiadała mi, żeby w tej kwestii przyjąć postawę sceptyczną i zachować bezpieczny dystans.
Jeżeli przyjąć, że Salon24.pl skupia w sobie dosyć reprezentatywny przekrój aktywnej politycznie części społeczeństwa, to - niestety - pierwsze dni tego roku, skłaniają mnie do wyrażenia trzykrotnego "NIE" w odpowiedzi na pytania postawione na wstępie. Owe "NIE" wynika nie z tego, iż przeciwstawne sobie opinie są efektem utrwalonych poglądów politycznych, do których każdy ma prawo, ale z powodów zgoła innych, które umownie nazwę "jednolitym systemem przyjętych wartości ".
Ów system jest w moim przekonaniu kardynalnym warunkiem, po spełnieniu którego będzie możliwe przejście do czegoś więcej - do normalnej rozmowy o Polsce, lub przynajmniej nawiązania jakiegoś szczątkowego dialogu. O czym mówię? Już wyjaśniam.
Salonowa notka - jedna z wielu. Traktująca o tym , jak rodzina Waltzów rzekomo zakpiła sobie z Komisji Reprywatyzacyjnej, oddając Miastu Warszawa nieuczciwie zarobione pieniądze. Tekst w konwencji śmichów i chichów, bo minister Jaki ma problem w jaki sposób przyjąć oddawane pieniądze. Pozytywnym bohaterem jest Andrzej Waltz, za czarny charakter "robi" Patryk Jaki. Oczywiście można dyskutować o kruczkach prawnych całego tego problemu, ale przy całej złożoności sprawy, przy - być może - nie do końca jasnych racji każdej ze stron, uderza jedno - pochwała dla bezdyskusyjnego kombinatorstwa, graniczącego ze złodziejstwem nieosiągalnych dla zwykłego Polaka pieniędzy - bo przecież mówimy o milionach złotych. Powstaje smutne pytanie: czy nienawiść do PIS, pogarda dla "kaczego" (wg. autora) prawa, usprawiedliwia pozbycie się fundamentalnej dla ludzkiego "jestestwa" zdolności do odróżniania dobra od zła? Gdzie odrobina empatii dla ludzi - tak, tak - przynajmniej pośrednio skrzywdzonych przez rodzinę Waltzów.
Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein. Europosłanka z rekomendacji Platformy Obywatelskiej, słynąca - chyba tylko - z dość specyficznej oceny współczesnej Polski, rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość. Ostatnio stała się bohaterką niemieckiego reportażu o rzekomej dyktaturze, która trzęsie Polską i unicestwiła wszelkie przejawy demokracji w Polsce. I znów - nie w tym rzecz, żeby znęcać się nad wątpliwą słusznością poglądów pani europoseł, ale w tym, że jej postawa urąga innej fundamentalnej wartości - "zły to ptak, co własne gniazdo kala", zwłaszcza na niemieckim gruncie. Potrafię zrozumieć zwolenników pani Thun, którzy podzielają jej poglądy, ale chwalenia jej postawy już nie. W społeczeństwie doświadczonym tak bardzo często narodową zdradą, kolaboracją z okupantami, uczulonym chyba jak żaden inny naród świata na pojęcie lojalności wobec własnej Ojczyzny, gloryfikowanie takiego zachowania to dowód na pozbycie się kolejnej arcyważnej wartości i nie odróżniania tego co złe, a co dobre.
Sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej, pan Stanisława Gawłowski. Zaplątany w kolejną platformianą aferę (kto te afery zliczy?) zwaną melioracyjną. W Polskę i świat idzie przekaz: to zemsta PiS, atak polityczny, upartyjniona prokuratora Ziobry. No dobrze, ale w ten sposób da się bronić każdego bez wyjątku rzezimieszka i złodzieja w Polsce - wystarczy, że będzie członkiem Platformy, albo - o co przecież łatwiej - będzie głośno krzyczał, jaka to w Polsce panuje dyktatura. Nie jest ważne, że to absurd, kompletnie zacierający granicę dobra i zła.
Podobne przykłady można mnożyć w nieskończoność. Człowiek żyjący w kłamstwie i dla kłamstwa, drobny kombinator i kapuś komunistycznej bezpieki, TW "Bolek, to dla niektórych wciąż "największy Polak stulecia", nieudolne i szkodliwie dla Polski rządy Donalda Tuska to "złote lata", a katastrofa smoleńska to powód do groteskowo-operetkowej szydery z Kaczyńskiego i "psychicznego" Antka. Dla alimenciarza i nieroba robi się publiczną kwestę, rzucanie się pod koła rządowych samochodów to walka z reżimem, marsz patriotów to pochód faszystów, ktoś chce uczyć Jarosława Kaczyńskiego świata, ktoś wieszczy kaczystowską Polskę w objęciach Putina. Polskie prawo, to prawo "kacze", polski Kościół to "sukienkowi pedofile", aborcja to normalność - w przeciwieństwie do polskości. Gdzie w tym wszystkim jest granica już nawet nie elementarnych wartości, które mają odróżniać człowieka od gada, ale najzwyklejsza w świecie granica przyzwoitości w ocenie faktów, postaw i ludzi?? Jaki w tych absurdach jest sens?
Tym sensem jest nienawiść. Ta sama, która odpowiednio podsycana, pozwoliła cywilizowanym przecież Niemcom dokonywać bezprecedensowych zbrodni i bestialstw w czasie II Wojny Światowej. Dzisiaj nienawiść widać w socjotechnicznej eksploatacji i ekspansji tego uczucia do rządzących, dokonywanej przez szeroko pojętą "totalną" opozycję. Panuje powszechna stygmatyzacja, czyli naznaczanie "pisołków" nienawiścią i pogardą. Osiąga się to przez wyszydzanie poglądów ludzi związanych z PiS, publiczne poniżanie osób z kręgów parlamentarnych i rządowych, dowodzenie, że PiS to osobnicy albo w podeszłym wieku, albo typowi "Janusze i Grażyny" : mało wykształceni i zadowalający się byle czym - w tym kulturą na niskim poziomie. Pisowski lud wszak gnoi polskie wybrzeże, zadeptuje góry, słucha disco polo i ogląda "Koronę królów". Pisowski lud jest ciemny, podatny na gusła i uległy "prezesowi Polski". Za 500 plus pije tanią whisky z dyskontu i płodzi dzieci, którymi się nie zajmuje. W tej nienawiści nie ma miejsca na żadne pozytywy - jest tylko miejsce na totalną negację każdych działań i propozycji. Bo nienawiść do tego co pisowskie, ma znieczulać (i znieczula) indywidualne i zbiorowe hierarchie wartości, tłumi potrzebę realnej i pragmatycznej oceny faktów, czynów i ludzi. Tak jak esesmanom pozwoliła roztrzaskiwać dzieci o ścianę ( a przecież esesmani też mieli dzieci), tak pozwoliła Ryszardowi Cybie zabić niewinnego niczemu człowieka tylko dlatego, ze był związany z PiS.
Nie zdziwi mnie zatem postulat jakiegoś zadeklarowanego wroga PiS o postawienie pomnika Ryszardowi Cybie - lub co najmniej jego popiersia. Co więcej - uważam, że jesteśmy w przededniu tego rodzaju postulatu. Skoro złodzieje i zdrajcy, byli ubecy, kapusie i dzisiejsze pasożyty to ludzie honoru i bohaterowie walki z reżimem, to w czym problem?
Postawcie - do cholery - Cybie pomnik!
Może wtedy zrozumiemy wszyscy wreszcie, że dla przezwyciężenia panoszącej się w Polsce nienawiści potrzebny jest powrót do elementarnych wartości i zasad cechujących porządnego człowieka - bez względu na jego preferencje polityczne. A może wręcz przeciwnie - zaczniemy się wyrzynać, ale przynajmniej wyjdziemy z wariactwa absurdalnej debaty o tym, ze istnieje naród patriotów z PiS i naród zdrajców z PO. I - albo jako niedorżnięte watahy, albo jako Ludzie i Polacy zaczniemy debatę, z której nie da się wykluczyć - w imię idiotycznej politycznej poprawności - spraw traktowanych przez dzisiejszą opozycję jako walkę polityczną i dyktaturę PiS. Trzeba w tej debacie pozbyć się politycznych uprzedzeń, wziąć pod uwagę otaczającą nas realną rzeczywistość, rzetelnie ocenić przeszłość, rozliczyć winnych i zastanowić się nad tym, jak dalej żyć razem w granicach Rzeczypospolitej. Nie uciekniemy od lekcji narodowych klęsk, traumy komunizmu i pytań, czy Unia Europejska w obecnym kształcie to właściwe miejsce dla Polski i czy kondominium niemiecko-rosyjskie nad Polską to tylko historyczna i mroczna legenda z przeszłości, czy nauka, z której warto dziś skorzystać. A być może nawet trzeba.
Pozostaje mi już tylko odpowiedzieć na ostatnią część pytania postawionego na wstępie.
Jeżeli uda nam się jakimś cudem przezwyciężyć nienawiść i pogardę, to skorzysta na tym Polska. Nie wiem tylko, czy wszystkim na tym zależy.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo