kemir kemir
1082
BLOG

Pan Czaputowicz czy Pan "Ciaputowicz" ?

kemir kemir Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 35

Maurice Couve de Murville – francuski polityk gaullistowski mawiał, iż " sztuka dyplomacji polega na umiejętności pokrajania tortu w taki sposób, aby każdy uważał, że dostał największy kawałek ”. Tymczasem polski szef dyplomacji, Jacek Czaputowicz, kroi ten tort byle jak - niestarannie, nierówno i bez pomysłu, do tego babra się przy tym niemiłosiernie. A przecież polityka zagraniczna jest funkcją interesów państwa, co oznacza dobre i silne relacje z sojusznikami lub ważnymi partnerami. oraz negocjacyjną twardość tam, gdzie wymaga tego interes państwa. Oczywisty problem polskiej dyplomacji, jaki coraz bardziej staje się widoczny, to suma kłopotów nieoczekiwanie pojawiających się tam, gdzie nie powinno ich być.  Niestety, to właśnie one mają kluczowy wpływ na fundamentalne punkty naszych zagranicznych relacji.

Powiedzmy sobie otwarcie, że polityka zagraniczna Polski - od momentu zmiany rządu i wymiany  Waszczykowskiego na Czaputowicza - leży i kwiczy. Póki co, nie mamy żadnych sukcesów, a raczej gdzie nie spojrzeć - odnotowujemy same porażki. Zadanie postawione i przed nowym szefem MSZ ( i przed jego szefem Mateuszem Morawieckim) polegało - jak można przypuszczać - na doprowadzeniu do ocieplenia na linii Polska – Bruksela (oraz główne stolice UE). Dosyć prymitywna asertywność Witolda Waszczykowskiego miała być zastąpiona finezyjną podmiotowością Jacka Czaputowicza.

Pomysł dobry, nic w tym złego, bowiem Witold Waszczykowski poza asertywnością nie wykazywał większych talentów dyplomatycznych, a dalsze zaostrzanie sporów z UE coraz bardziej przypominało walkę Dawida z Goliatem - zatem trzeba było zmienić strategię - nawet za cenę kilku kroków w tył. Problem w tym, ze polityka podmiotowości Jacka Czaputowicza, jeszcze bardziej rozzuchwaliła wroga Polski numer jeden -  Franza Timmermansa. Pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej chytrze kluczy, z jednej strony zapewniając o swoim zadowoleniu i znaczącym postępie w negocjacjach z Polską, z drugiej - wciąż trzyma wszystkie karty i nie zrobił ani kroku do tyłu. Najwyraźniej bawi się Polską, Czaputowicza nie traktuje poważnie i z powodzeniem prowadzi grę rozpisaną przez swoich mocodawców, chcących, żeby w Polsce było tak, jak było. Trudno się jednak temu dziwić, gdy MSZ kieruje ktoś, kto - jak zapowiedział Jarosław Kaczyński - jest eksperymentem. Ten chodzący "eksperyment" - pan Jacek Czaputowicz - sprawia bowiem wrażenie chodzącej nieudolności i zalicza wpadkę za wpadką.  Awantura z Izraelem, chociaż tak naprawdę wywołana przez Netanjahu, była absolutnym zaskoczeniem dla naszej dyplomacji, która do dziś nie wie jak zareagować. Niemcy i Rosja rozpoczęły budowę Nordstream 2, nie zważając na protesty Polski. Wyciszono sprawę reparacji wojennych od Niemiec. Minister Kowalczyk zrezygnował z wycinki drzew zaatakowanych przez kornika w Puszczy Białowieskiej. Jedno tupnięcie Izraela i jedna, pozornie groźna i rozdmuchana przez "tefałeny" mina Stanów Zjednoczonych, wywołały panikę i rezygnację z polityki godności, którą nie za dobrze - ale jednak -  prowadził Witold Waszczykowski.


Prawo i Sprawiedliwość, kiedy wygrało wybory 2015 bardzo trafnie zdiagnozowało i wystawiło receptę polskiej polityce zagranicznej. Miało być dosyć "poklepywania po plecach", mieliśmy się pozbyć wizerunku „brzydkiej panny bez posagu” i przede wszystkim przestać jeździć po instrukcje do Berlina i Brukseli. Innymi słowy miała być realizowana polityka wstawania z kolan - wyśmiewana szyderczo przez opozycję, ale jedynie słuszna i potrzebna do odbudowania polskiej racji stanu. Dlatego nie rozumiem, dlaczego nikt do tej pory nie przerwał tego tragikomicznego eksperymentu z Czaputowiczem, który - tak naprawdę - uprawia politykę dokładnie odwrotną. Jeżeli jakiś czas temu miało się odwagę rozmowę telefoniczną z Tillersonem "wysłać na drzewo", jeżeli Timmermansowi oświadcza się, iż nikt nie będzie stanowił wewnętrznego prawa w Polsce, to nie można żebrać niczego w Izraelu, "robić laskę łaskę"  USA i nie reagować na łajdackie zaczepki durnia, który jest burmistrzem New Jersey. Inaczej nie tylko robi się z polityki wstawania z kolan farsę, ale jest się wzorcem farsy , który powinien być umieszczony w Sevres.


Nie mamy szczęścia do ministrów spraw zagranicznych. Można napisać, że co jeden to gorszy. Pierwszy szef MSZ, Krzysztof Skubiszewski - ponoć agent Stasi o homoseksualnych upodobaniach, "dyplomatołek" Bartoszewski, który wyszedł z Auschwitz na L-4, komuchy: Cimoszewicz i Rosati, sponiewierany i poniżony przez Niemcy Rotfeld, bufoniasty Sikorski, toporny "Waszczu" i teraz Czaputowicz, przedstawiciel „absolutnie neoliberalnej opcji”, który kompletnie nie jest kompatybilny z programem “dobrej zmiany”. Jest tajemnicą poliszynela, że Jacek Czaputowicz to przyjaciel Bartłomieja Sienkiewicza, Bogdana Klicha i wielu innych osób, które bardzo źle służyły Polsce. To także spadkobierca chorych idei Geremka -  idei, która zniszczyła polską politykę zagraniczną i przerobiła politykę niepodległego, dużego państwa w środku Europy, na politykę mało znaczącego państwa kolonialnego, liczącego na profity z uległości. Ciekawe, co o polityce aktualnego szefa MSZ sądzi np. pani Anna Fotyga – jedyna minister wyłamująca się  tej niesławnej plejady, szefowa MSZ w czasach „pierwszego PiS-u”. Kobieta niezwykle dobrze wykształcona, taktowna i konkretna, szkoda że PiS ponownie nie skorzystał z jej oddania dla Polski. Może dlatego, że medialnie zrobiono z niej idiotkę o niskich kompetencjach intelektualnych. Rzecz jasna o Annie Fotydze można dyskutować, niemniej na dziś w MSZ nie widać osób, które miałaby chociaż częściowe pojęcie o sztuce dzielenia dyplomatycznego tortu. Z drugiej strony polityka zagraniczna, której twarzą jest Czaputowicz, to wypadkowa fatalnej komunikacji PiS - zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz państwa. Efektem karygodnych błędów w komunikacji jest nasilające się kopanie partii Kaczyńskiego w miękkie podbrzusze - wszak kiedy przeciwnik widzi, że może  wygrać słowem i gestem, to  będzie kopać do końca.


Trzeba sobie zatem jasno powiedzieć, że eksperyment z Czaputowiczem się nie udał. Co prawda negocjacje z UE zapewne zakończą się jakimś kompromisem, ale i tak flagowym przykładem "ciaputowości" Czaputowicza pozostanie słynna ustawa o IPN. Problem tej ustawy stał  się niestety kuriozalnym pokazem nieudolności i zaskoczył wszystkich, łącznie z opozycją -  do tego skutki tej nieudolności wciąż są nie do przewidzenia. Oczywiście więzy z USA są na tyle silne, że z czasem pewnie zła atmosfera minie, ale Polska musiała zużyć masę politycznej energii na próby tłumaczenia się z ustawy, której skutek za granicą będzie żaden, a konsekwencje polityczne - jak dotąd - przyniosły lawinę kłopotów . Eksperyment zamienił się miejscami z nieudolnością i powstaje pytanie, czy stać Polskę na kontynuację tego eksperymentu nieudolności? Mam poważne obawy, że kontynuacja radosnej/smutnej twórczości Czaputowicza, będzie nas (i PiS) bardzo słono kosztować. Póki co, wszystkie nieudolności Czaputowicza, nie wyrządziły Polsce szkód nieodwracalnych, ale wiele wskazuje na to, że, najgorsze dopiero przed nami. Chyba, że...

Chyba, że Jacek Czaputowicz celowo i z premedytacją gra rolę "Ciaputowicza" - czyli czerpie pełną garścią od Viktora Orbana, który robi swoje, ale w kontaktach z UE szeroko się uśmiecha i wszystkich kocha. Może Czaputowicz gra rolę życia, bo taka jest jego misja, którą ma wypełnić. Tyle, że to już raczej political fiction - ja w to nie wchodzę i nawołuję do jak najszybszej zmiany szefa MSZ. Bo czy wciąż trzeba się karmić legendą marszałka Rydza - Śmigłego, że "nie tylko nie damy całej sukni, ale nawet guzika nie damy ".... ?

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka