kemir kemir
3301
BLOG

Armia "generała" Broniarza

kemir kemir Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 133

Tzw. stacje komercyjne właśnie przeżywają absolutne szczytowanie spowodowane strajkiem nauczycieli -  z histerycznych informacji wynika, iż armia generała Broniarza zatrzymała Polskę, rząd PiS, a może nawet Układ Słoneczny. Apokaliptyczny obraz Polski i drżenie fundamentów "reżimu" PiS to jednak spektakl życzeniowy, bo opierający się a) na liczbach,  które odpowiednio podane wywołują ułudę pozornego sukcesu uderzenia w rząd PiS,  b) zupełnie pomijają istotną otoczkę nauczycielskiego strajku, która wyjdzie - bo wyjść musi - jak szydło z worka ( nie mylić z panią premier) w najbliższej przyszłości.

Zanim przejdę do sedna notki, warto spojrzeć na bitewne pole i oszacować co tam mamy. Nie ulega wątpliwości, że armia Broniarza szkody czyni szkody niemałe - nie tak wielkie jaki usiłuje to przedstawić pewna komercyjna TV i nie tak małe jak to przedstawia TV publiczna. Trzeba to sobie wypośrodkować i ocenić przez własny, lokalny peryskop. Inaczej jest przecież w dużych aglomeracjach, inaczej w małych gminach, miasteczkach i wsiach. Tak czy inaczej strajk nikomu nie służy - poza nakręconą "antypisem" opozycją, która na Broniarza spogląda jak na zbawcę i kto wie, czy za życia nie zbuduje mu pomnika w kształcie łuku triumfalnego. Jeżeli ktoś jeszcze się zastanawia, czy do tej bitwy musiało dojść, to niech sobie odpuści ten dylemat - musiało dojść, ponieważ Broniarz bitwę zaplanował już dawno. Zresztą nie tyle on to zapewne zaplanował, co wykonuje powierzoną misję zaplanowaną przez kogoś innego. Kogo? Ano kogoś, kto jest z tych samych kręgów, co inny "ktoś", który wysłał do Sejmu panią Hartwich i jej "Kubunia". Efekt był wtedy identyczny - medialnie Polska rzeczywiście się zatrzymała i całkowicie poddała się bierzączce każdego pierdnięcia z sejmowego korytarza. Analogii jest zresztą więcej - rząd rozmawia i przedstawia konkretne propozycje, w odpowiedzi słyszy "nie". Czemu służy odpowiedż "nie"? To wbrew pozorom bardzo istotne pytanie. Przecież każde z nas, idąc do swojego szefa prosić o podwyżkę, nie tylko doceni, że ów szef nie tylko nie wyrzucił nas za drzwi, ale autentycznie się ucieszy, jeżeli szef powie: " tysiąca ci nie dam, bo to mi rozwali budżet, ale dam ci trzysta". Kto powie "nie"? Tylko ten, komu na tej pracy już nie zależy - zatem nie zależy mu na podwyżce. Podobnie jest z "nie" Broniarza - jemu zależy wyłącznie na ganianiu rządu z lewa na prawo i z góry do dołu. Dokładnie na tym samym zależało Hartwich i "Kubuniowi" - mieli autentyczną radochę z ganiania rządu i gierki w bambuko. Inna sprawa, że rząd mamy taki, że daje się ganiać, uważając, że nie ma innego wyjścia i problem należy przeczekać.


O ile sam - zupełnie idiotycznie - opornych belfrów i Broniarza ubrałbym w kamasze, to strategia PiS w tym przypadku wydaje się być słuszna i uzasadniona. Bowiem to, co wyjść musi z tej bitwy, to fakt, że generał Broniarz nie tyle walczy z rządem PiS, co z milionami rodziców dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym. Rzecz jasna dzisiaj jeszcze tego nie widać, bo uaktywniła się instytucja babci i dziadka, część rodziców solidaryzuje się z nauczycielami - chociaż niekoniecznie z Broniarzem. Ale za kilka dni zacznie się głośne narzekanie i złowieszcze życzenia pod adresem belfrów, ponieważ strajk bezpośrednio uderzy w dzieci, a wtedy nie będzie zmiłuj i skończy się solidarność. Nie znam rodzica, który interes strajkującego nauczyciela przedłozy ponad interes własnego dziecka - zwłaszcza, kiedy będzie to dotyczyć ważnych egzaminów, promocji i edukacyjnej przyszłości ich latorośli. Ci nauczyciele, którzy przerwą strajk i pojawią się na egzaminach zyskają pozycję nauczycieli z powołania, ci który zostaną w szeregach Broniarza mogą usłyszeć pod swoim adresem słowa, których jeszcze nie słyszeli. Oznacza to nie mniej i więcej, że rozwiązanie strajku znajdzie się w ręku wkurzonych rodziców , a wtedy armia Broniarza pójdzie w rozsypkę i będzie uciekać w popłochu. Będzie to też prawdopodobny koniec Broniarza - persony - jak ktoś już napisał - tak ohydnej, że nie trzeba już jej zohydzać, jak to się zarzuca telewizji publicznej.


Misja generała Broniarza  skazana jest na fiasko - nauczyciele stracą na wizerunku i prestiżu zawodu, który i tak jest marny. Oczywiście łatwo jest w tak dużej i jednolitej grupie zawodowej strajk wywołać - równie dobrze w miejscu Broniarza mogłaby być Myszka Miki - znacznie trudniej już wywołanym kryzysem zarządzać, zwłaszcza w obliczu wściekłości rodziców. Autorytet Broniarza jest w tym miejscu zerowy  i śmiem twierdzić, ze większość nauczycieli przytomnie będzie chciała uratować swój własny - o ile będzie co ratować. Paradoksalnie "reżimowi" PiS sondażowe słupki znów urosną - ze względu na  dobrą wolę zasypania konfliktu w zarodku i przedstawione konkretne propozycje. Chociaż wobec realiów strajku,  na miejscu rządu, wszystkie propozycje uznałbym za niebyłe. Jedynym błędem w tym galimatiasie jest słynna już "krowa plus", z którą PiS medialnie sobie nie radzi i dał sobie narzucić kłamliwą narrację wiadomych mediów. Nie ma bardziej głupiego i fałszywego sloganu niż " krowa plus, świnia plus, nauczyciel minus" i trzeba mieć w sobie maximum złej woli przy minimum rozumu, żeby je głosić, ale jest faktem, że taki gigantyczny fake news wypłynął i ma wpływ na morale armii generała Broniarza.


Finalnie spodziewam się jednak samych pozytywów - to początek końca komunistycznego ZNP i idiotycznej Karty Nauczyciela. I tylko nauczycieli żal, bo wszystkich swoich dobrze wspominam.


kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo