olaf olaf
637
BLOG

Siedziałem przy biurku generała Sikorskiego.

olaf olaf Polityka Obserwuj notkę 9

Jutro minie 65 lat od śmierci generała Sikorskiego, od jakiegoś czasu przez media przewija się temat ekshumacji zwłok generała i kolejnych prób rozwikłania zagadki Jego śmierci. Nie mam wiedzy aby wypowiadać się na ten temat, ale korzystając z rocznicowej okazji chciałbym wspomnieć o czymś innym.

Naprzeciw południowej bramy Hyde Parku w Londynie, przy ulicy Princess Gate znajduje się Instytut Polski i Muzeum im. generała Sikorskiego. Smutne jest to, że tak mało Polaków zna i odwiedza to miejsce. Między jednym i drugim wypadem do pubu, klubu czy do parku warto zajrzeć na Princess Gate 20. W eleganckim gregoriańskim budynku, w sąsiedztwie przedszkola i kilku ambasad, można znaleźć prawdziwe skarby. Proporczyk, który zawisł na ruinach klasztoru na Monte Cassino, ogon samolotu strąconego przez Dywizjon 303, meble oraz wiele pamiątek po generale Sikorskim i generale Andersie, cenne militaria nawet z XVI wieku i wiele, wiele innych. Sala kawalerii, sala piechoty, sala lotnictwa oraz wszystkie hole i korytarze wypełnione są orderami, mundurami, bronią, obrazami, fotografiami, dokumentami i całym mnóstwem innych przedmiotów, będących świadectwem naszej historii.

Jednak największym skarbem Instytutu są ludzie. I choć czas płynie nieubłaganie, to wciąż jednak można spotkać pracujących tam i działających wolontariuszy, weteranów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie - żołnierzy Andersa, Maczka, żołnierzy Podziemia. To niesamowici ludzie, którzy przeszli piekło na ziemi, a wciąż potrafią zachować humor, optymizm, wigor i prawdziwą ułańską fantazję, których większość z nas mogłaby pozazdrościć. A swoimi przygodami mogliby zapełnić kilometry taśmy filmowej...

Poznajcie państwo kilku wspaniałych Polaków.

Płk Mieczysław Sawicki, oficer, pancerniak, pilot myśliwca. Walczył w Tobruku, wybrał się jak gdyby nigdy nic motocyklem na rozpoznanie w sam środek niemieckiego obozu na pustyni, a było to tak bezczelne, że Niemcom do głowy nie przyszło, iż kręcący się po obozie motocyklista w goglach i bez czapki jest facetem z drugiej strony frontu... Pod koniec wojny strącił dwa niemieckie myśliwce nie oddając jednego strzału.

Pan Stanisław Żurakowski. Nazywam Go „polskim szeregowcem Ryan'em". Razem z dwoma swoimi braćmi walczył w II Korpusie gen. Andersa. Tylko On przeżył z całej trójki. Wcześniej przeszedł piekło łagrów, tułaczki po Syberii, głodu, chorób, tajgi i pustyni. Uśmiech nie schodzi z Jego twarzy.

Płk Stanisław Berkieta. Jako młody chłopak uczył się angielskiego i pod wpływem książek Karola Maya marzył o „przygodziarskim stylu życia". Hitler i Stalin zapewnili Mu wiele przygód. W łagrach, na pustyni, pod Monte Cassino. Anglicy po wojnie też nie pozwalali mu się nudzić, uczył się i ciężko pracował. Narzeka na korki w Londynie więc coraz rzadziej jeździ po mieście swoim Jaguarem.

Płk Wiesław Wolwowicz. Kresowiak z Sambora, w szkole rozrabiał więc tuż przed maturą musiał zmienić szkołę. Potem narozrabiał też trochę na Monte Cassino, gdy wytłukł sam całą obsadę niemieckiego bunkra. Zdenerwował się po tym, jak strzelali do sanitariusza. Lubi Żywca i Marlboro Lighty. „Bolszewicy w łagrze mi nie dali rady, Niemcy potem też nie to co ja się mam teraz martwić?"

Płk Piotr Kalinowski. Po tym, jak już przetrzebił tajgę na Syberii i dostał się do II Korpusu, został dowódcą czołgu. Do dziś nie wie jak udało mu się przeżyć wypadek, gdy jego pojazd runął w przepaść z górskiej drogi we Włoszech. Teraz wraz z małżonką opiekuje się archiwum Polski Podziemnej. Właściwie brak mi słów, bo w normalnym państwie takie zbiory byłyby narodowym skarbem, miejscem wycieczek oraz pielgrzymek historyków, zabezpieczone, konserwowane. Ale w polskiej rzeczywistości to małżeństwo starszych ludzi wykonuje robotę zamiast wyspecjalizowanych i dobrze opłacanych państwowych instytucji.

To tylko kilka osób, z którymi miałem zaszczyt i wielką przyjemność się spotkać. Wspomnieć też należy o przedstawicielach młodszego pokolenia, które urodziło się już na emigracji, np. o Krzysztofie Barbarskim, prezesie Instytutu czy Andrzeju Suchcitzu, kierowniku archiwum. Ci ludzie wykonują wspaniałą pracę pielęgnując pamięć o naszej historii, dbając o ciągłość tradycji.

I na koniec taka refleksja. Patrząc na ludzi wojennej emigracji można wyobrazić sobie, że tak mogłaby wyglądać Polska, gdyby po wojnie nie dostała się w szpony komunistów. Bo w dużej mierze tam były te elity, które uciekły spod noża Rosjanom i Niemcom, a których każdy naród potrzebuje. Ale najbardziej tragiczne jest to, że po 1989 roku, gdy w Polsce następowały przemiany, nikt tutaj nie chciał skorzystać z ich wiedzy, doświadczenia, umiejętności. Opowiadał mi jeden z ministrów ostatniego rządu londyńskiego, że był w Polsce gdy budynki rządowe zapełniły się styropianowymi kombatantami w sweterkach i oferował pomoc, kontakty, itd. Spotkał się z lekceważeniem i wręcz niechęcią.

I jeśli profesor Geremek jest naszym skarbem narodowym, to tam na zachodzie, po wojnie, państwo polskie zmarnowało bajeczną wręcz fortunę...

PS
O Instytucie w Wikipedii

 

olaf
O mnie olaf

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka