Wielu polskich polityków i publicystów obraziło się na Amerykę. W większości przypadków skala tych dąsów jest wprost proporcjonalna do wcześniejszej miłości jaką darzyli Stany Zjednoczone. Nic dziwnego toksyczne relacje są zazwyczaj skutkiem zawiedzionej miłości. Nie jest to jednak język, którym należy mówić o polityce międzynarodowej. To język emocji a nie rozumu. W polityce międzynarodowej poważnego i suwerennego państwa powinien zaś dominować język chłodnej kalkulacji własnych interesów.
Tak od lat postępują Amerykanie. Tak postępuje administracja prezydenta Obamy, tworząc i realizując nowe priorytety w amerykańskiej polityce zagranicznej. Ameryka ma do tego pełne prawo. Podobnie zresztą jak Polska. Należy się również zastanowić, czy obecny zwrot w amerykańskich relacjach z Rosją nie leży – wbrew temu co mówi miejscowa prawica – w interesie Polski. Generalnie bowiem w naszym interesie, leży aby Polska była mostem między Rosją a Europą i USA. Nie mam natomiast złudzeń, że środowiska przeciwne budowie takiego mostu są bardzo silne. Dotyczy to również Rosji. W tym kontekście interpretuję płynące ze Wschodu komunikaty z zakresu polityki historycznej.
Wracając jednak do USA uważam, że fundamentem naszego strategicznego partnerstwa z Ameryką powinny być bliskie relacje gospodarcze. Im silniejsza będzie polska gospodarka tym bardziej będą się z nami liczyć za Oceanem. Tak jak liczą się z Niemcami, do niedawna największym eksporterem świata. Polską rację stanu realizuje się nie pokrzykiwaniami, nie wycieraniem kolan, ale ciężką i wytrwałą pracą.
Inne tematy w dziale Polityka