Zamówiona przez rząd „Strategia Rozwoju Szkolnictwa Wyższego w Polsce do roku 2020" jest w jednym punkcie dokumentem przełomowym. Zrywa z pokutującym w wielu kręgach przekonaniem, że „reforma” szkolnictwa wyższego musi polegać na likwidacji bezpłatnych studiów. Zrywa z tokiem rozumowania „skoro większość płaci, to niech płacą wszyscy”. Jest szczególnie znamienne to, że powyższe zerwanie dokonało się na łamach dokumentu opracowanego przez firmę doradczą Ernst & Young oraz neoliberalny Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową.
To dobrze, że postulat likwidacji bezpłatnych studiów upada. Wypada mieć nadzieję, że rząd PO-PSL pójdzie drogą zakreśloną w omawianym raporcie, czyli będzie finansował z budżetu określoną liczbę bezpłatnych miejsc na najlepszych wydziałach w Polsce. Zadaniem lewicy powinno być dbanie o to, aby tych miejsc było jak najwięcej. Docelowo, aby każdy chcący studiować mógł studiować na studiach bezpłatnych. Tak jak może za darmo studiować w Skandynawii, która rewelacyjnie radzie sobie we wszystkich rankingach innowacyjności gospodarki. Po drugie, lewica powinna dbać aby państwo dawało środki finansowe nie tylko dla kierunków, których absolwentów tu i teraz potrzebuje rynek. Nauka nie może tylko i wyłącznie służyć potrzebom rynku, ale spełniać również miejsce krytycznej refleksji nad społeczeństwem i jego problemami.
Budzą wątpliwości bardziej szczegółowe zapisy. Na przykład ten zakazujący świeżo upieczonemu doktorowi pracować na uczelni, na której robił doktorat. Generalnie jestem wrogiem zakazów, a na polu nauki w szczególności. Lepiej zachęcać naukowców do większej mobilności, a nie zakazywać im podejmowania pracy w swoim macierzystym ośrodku naukowym. Obawiam się, że ten zakaz owocowałby wykształceniem się mechanizmu, w którym świeżo upieczony doktor przez dwa lata biedowałby na swojej uczelni w oparciu o umowę o dzieło, czy umowę zlecenie, a po dwóch latach dostawałby etat. Brzmi niezbyt zachęcająco dla doktorantów, chociażby dla tych, którzy dzisiaj we Wrocławiu protestują przeciwko zamrożonym stypendiom.
Budzi również opór pomysł zakazu bezpłatnego studiowania na dwóch fakultetach. Rozumiem intencje minister Kudryckiej, ale nie rozumiem, dlaczego mamy karać ludzi za to, że są zdolni i chcą zdobywać wiedzę. Jeśli są w stanie studiować na dwóch fakultetach, dlaczego mamy im to uniemożliwiać?
„Strategia” stanowi zaskakująco obiecujący początek. Teraz czas na szczegółowe analizy, publiczną debatę. Dla mnie priorytetem jest i będzie zapewnienie jak największej liczbie młodych osób – niezależnie od ich pochodzenia, miejsca zamieszkania, zasobności rodziców – możliwość podejmowania studiów wyższych. Realizacji tego celu najlepiej służy model, w którym państwo zapewnia maksymalnie dużo bezpłatnych miejsc na studiach. Jeśli będzie konsensus co do tego celu, istnieje duże pole kompromisu co do rozwiązań szczegółowych. I jeszcze jedno: Polska cały czas musi zwiększać nakłady na szkolnictwo wyższe!
Inne tematy w dziale Polityka