Igrzyska, igrzyska i po igrzyskach. Wszyscy Polscy sportowcy są już na mecie. Czekaliśmy cztery lata, ale… warto było czekać. Sześć medali olimpijskich, w tym długo wyczekiwane złoto – to największy sukces naszych sportowców w historii startów na zimowych igrzyskach.
Gratulacje należą się przede wszystkim sportowcom, trenerom i wszystkim pracownikom sztabów szkoleniowo-technicznych.
Ale pogratulować wypada również Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu, który wybrał optymalną koncepcję przygotowań olimpijskich. Przede wszystkim pieniędzy było – jak na polskie warunki – naprawdę dużo. 31 mln zł na przygotowania do igrzysk w Vancouver w porównaniu z 16 mln, jakie przeznaczono na przygotowania do startów w Turynie robią wrażenie.
Nie wystarczy jednak pieniądze mieć, trzeba je dobrze wydać. Prezes Nurowski przyjął mądre założenie, że zgodnie z duchem olimpizmu liczy się udział, ale kibiców najbardziej cieszą medale. Dlatego główny strumień pieniędzy skierowano w stronę tych, którzy na medale mieli realne szanse. I w większości nie zawiedli.
Na skoki i narciarstwo biegowe przeznaczono 12 mln, na biatlon 6,4 mln, na łyżwiarstwo szybkie 6,1 mln. Z tej grupy tylko biatloniści nie przywieźli medalu. Ale dobry start młodych polskich zawodniczek rokuje, że inwestycja zwróci się za cztery lata w Soczi.
Czy na igrzyskach w Rosji będzie jeszcze lepiej? Justyna Kowalczyk jeszcze przed Vancouver obiecywała, że z Soczi przywiezie złoto. Jeśli PKOl będzie kontynuował dotychczasową politykę wspierania sportów zimowych to jestem przekonany, że nasze osiągnięcia nie ograniczą się do tego jednego obiecanego medalu.
Inne tematy w dziale Polityka