Aleksandra Aleksandra
228
BLOG

Strrrraszzzne: Bąkiewicz (częściowo) ułaskawiony

Aleksandra Aleksandra Społeczeństwo Obserwuj notkę 15
15 lipca - co rozpala emocje polityków? Powrót drugiego w historii polskiego astronauty? Rocznica bitwy pod Grunwaldem? Nie! Ułaskawienie Bąkiewicza. Polska zadrżała. Prawie Apokalipsa. Strrrraszzzna rzecz się stała.

Wstęp oczywiści ironiczny, ale czytając wypowiedzi  premiera Donalda Tuska czy rzecznika rządu Adama Szłapki (https://www.salon24.pl/newsroom/1453793,rzecznik-rzadu-o-ulaskawieniu-bakiewicza-andrzej-duda-zle-konczy-swoja-prezydenture) można by sądzić, że conajmniej ułaskawiono seryjnego mordercę. Tymczasem Robert Bąkiewicz został skazany za naruszenie nietykalności cielesnej. Dostał rok ograniczenia wolności, polegającego na obowiązku wykonywania nieodpłatnie prac w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Ponadto sąd orzekł nawiązkę na rzecz poszkodowanej - 10 tysięcy złotych oraz podanie wyroku do publicznej wiadomości. Prezydent Duda ułaskawił Bąkiewicza jedynie w części - zniósł karę ograniczenia wolności. Bąkiewicz nie będzie musiał wykonywać prac społecznych. Pokrzywdzona Katarzyna Augustynek "Babcia Kasia" nie zostanie pozbawiona nawiązki, a Bąkiewicz przez 3 lata będzie figurował w rejestrze skazanych, bo to konkretne ułaskawienie nie obejmuje zatarcia skazania.

Cóż takiego zrobił Bąkiewicz, że jego (częściowe) ułaskawienie wywołało taką burzę? Przypomnijmy: w październiku 2020 r. Trybunał Konstytucyjny zdecydował, że prawo zezwalające za aborcję w przypadku stwierdzenia ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu jest niezgodne z konstytucją. Decyzja ta wywołała gniew w środowiskach liberalno-lewicowych, a zwłaszcza wśród działaczek feministycznych. Gniew swój skierowały przede wszystkim w stronę Kościoła Katolickiego, bo to Kościół Katolicki (choć nie tylko) uznaje,  że życie człowieka zaczyna się od momentu poczęcia, a poród nie jest magicznym momentem, w którym istota poczęta w łonie matki nagle staje się człowiekiem. Nic dziwnego więc, że decyzję TK Kościół przyjął z zadowoleniem, ale to nie Kościół wydawał orzeczenie. No, ale TK jest tylko w jednym miejscu, a kościołów jest dużo, więc w zasadzie w każdej miejscowości można przeprowadzić spektakularną akcję. Aktywistki wpadły więc na pomysł zorganizowania akcji polegającej na wchodzeniu do kościołów podczas mszy, rozwijaniu proaborcyjnych transparentów, czasem wykrzykiwaniu haseł, krótko mówiąc przeszkadzaniu podczas nabożeństw. Przeszkadzanie w czynnościach kultu religijnego jest karane:


Art.  195. kk§  1.  Kto złośliwie przeszkadza publicznemu wykonywaniu aktu religijnego kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Jeśli więc pojawiła się zapowiedź przeszkadzania w mszach sprawą powinna była zająć się policja lub straż miejska i obstawić kościoły, przynajmniej te w większych miastach, by nie dopuścić do przestępstw. Tak się jednak nie stało, natomiast obrony kościołów podjęły się osoby związane z szeroko podjętymi środowiskami proniepodległościowymi czy narodowymi. Wśród nich był Robert Bąkiewicz - ówczesny przewodniczący stowarzyszenia "Marsz Niepodległości". Wraz z innymi stał przy kościele św. Krzyża. Przed kosciołem zebrali się aktywiści proaborcyjni. Była z nimi Babcia Kasia, której udało się wejść do kościoła.  Gdy wychodziła zaczęła się szarpanina. Robert Bąkiewicz wyrwał jej chustę z tęczową flagą. Dwóch policjantów próbowało sprowadzić kobietę ze schodów. Wtedy ona zastosowała charakterystyczną dla siebie taktykę: upadła. Wtedy dwóch narodowców chwyciło ją pod ramiona i podobno rzuciło nią, tak że znów upadła. Później twierdziła, że polecenia tej dwójce wydawał Bąkiewicz.

Jeśli przebieg wydarzeń był właśnie taki, to Robert Bąkiewicz nie był bez winy. Augustynek już wychodziła z kościoła. Byłby to więc eksces ekstensywny w przypadku obrony koniecznej. Co innego gdyby to niedelikatne potraktowanie miało miejsce w momencie gdy kobieta wchodziła do kościoła z tęczową flagą i napisem "Polskie Babcie". Zważywszy na dotychczasową działalność kobiety oraz fakt, że cel akcji był ogłaszany publicznie, uzasadnione byłoby podejrzenie, że Babcia Kasia nie idzie do kościoła aby się modlić, ani nawet podziwiać piękno architektury. Zapewne z uwagi na fakt, że do szarpaniny doszło już po wyjściu z kościoła oraz zbyt ostre potraktowanie kobiety, prezydent Andrzej Duda nie ułaskawił Bąkiewicza całkowicie. Ale czy w ogóle powinien ułaskawiać? Niektórzy oburzają się na samą instytucję ułaskawienia argumentując, że skoro sąd skazał to kara powinna być wykonana. Co powinno się robić, gdy sędziowie dość jawnie opowiadają się po jednej ze stron sporu polityczno-ideologicznego?

Sądy okazywały się wyjątkowo łagodne wobec sprawców wtargnięć do kościołów. Sprawców bądź uniewinniano (przykład posłanki Scheuring-Wielgus), a w najlepszym razie sprawy warunkowo umarzano, jak np. wtargnięcie ponad 30 osób do poznańskiej katedry (https://poznan.tvp.pl/87563529/poznan-wyrok-w-sprawie-protestu-w-katedrze-sad-aborcja), kiedy to sąd pierwszej instancji też uniewinnił sprawców, stwierdzając, że ich intencje nie były złośliwe, dopiero przy ponownym rozpatrzeniu sąd jednak uznał, że przeszkadzanie było złośliwe, choć przyznał, że wyrok TK „bardzo duże oburzenie bardzo znacznej części społeczeństwa”, co niejako miało być okolicznością łagodzącą. Dlatego sprawę umorzył na okres roku próby oraz nakazał wpłacenie pieniędzy na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, a także zapłacenie kosztów procesu i opłaty sądowej. Sędzia więc nie krył swojej sympatii wobec celu protestu, co wpłynęło na ostateczny wyrok. Przynajmniej jednak uznał, że zachowanie oskarżonych naruszało przebieg mszy  w sposób złośliwy. 

Słowo "złośliwie" było kluczowe, ale dawało pole do interpretacji. W większości spraw sądy nie mogły zaprzeczyć, że doszło do przeszkadzania w wykonywaniu aktu religijnego, ale odmawiały stwierdzenia, że było to złośliwe. By usunąć te wątpliwości ówczesne Ministerstwo Sprawiedliwości zaproponowało usunięcie słowa "złośliwie". Oczywiście prawo nie działa wstecz i w przypadku mających już miejsce incydentów sądy dalej musiałyby rozstrzygać czy działania miały znamiona złośliwości, ale na przyszłość sprawy byłyby postawione jasno: będziesz przeszkadzać - zostaniesz ukarany. Posypała się jednak krytyka, że nowe przepisy umożliwią karanie rodziców lub opiekunów płaczących niemowlaków, bo faktycznie przeszkadzają one w nabożeństwie. Nikomu z prawodawców nie przyszło do głowy by zamienić słowo "złośliwie" słowem "intencjonalnie". Wtedy przeszkadzanie w imię najszlachetniejszej nawet idei byłoby karane, a płacz niemowlęcia - nie.  Na szczęście wtargnięcia do kościołów nie powtórzyły się. Czy to zasługa Roberta Bąkiewicza i innych broniących świątyń czy przekonanie protestujących, że jednak ataki na kościoły nie przysparzają sympatii społeczeństwa - osądźcie Państwo sami.

Podsumowując: moim zdaniem prezydent postąpił prawidłowo. Bąkiewicz nie musi wykonywać prac społecznych, bo bronił dobra chronionego prawem, ale musi zapłacić nawiązkę, gdyż przekroczył granice obrony koniecznej. Nie wiem czy tak właśnie uzasadniono decyzję o ułaskawieniu, ale byłoby to logiczne. Decyzja może się podobać lub nie, Bąkiewicza można lubić, nie lubić lub być wobec niego neutralnym, ale nie należy oburzać się na jego ułaskawienie w taki sposób jakby ułaskawiono seryjnego mordercę.

Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo