Budynek dworca kolejowego w Pretorii. Z czasów nie co późniejszych niż opisywane (projekt: 1910, Herbert Baker), zdjęcie własne 2016
Budynek dworca kolejowego w Pretorii. Z czasów nie co późniejszych niż opisywane (projekt: 1910, Herbert Baker), zdjęcie własne 2016
Aleksandra Aleksandra
182
BLOG

O dzielnym Winstonie - część II

Aleksandra Aleksandra Kultura Obserwuj notkę 3

Poprzedni wpis pod tym samym tytułem zakończyłam opisując moment ucieczki Winstona Churchilla ze State Model Schools – czyli budynku szkolnego przerobionego na obóz jeniecki dla oficerów. Przypomnę krótko: niespełna 25-letni Winston Churchill przybył na południe Afryki, jako korespondent wojenny by relacjonować przebieg II wojny burskiej. Podróżując z brytyjskim wojskiem dostał się do niewoli, z której uciekł. Ucieczkę planował z dwójką innych osób, ale ostatecznie uciekł sam.

O ile w poprzednim wpisie skupiłam się na losach samego Winstona Churchilla, tym razem więcej będzie „wątków pobocznych”. Wpis jest dość długi, a ponieważ widzę pewne zainteresowanie tematami niezwiązanymi bezpośrednio z bieżącą polityką, na końcu przedstawię ANKIETĘ, gdzie proponuję tematy i prosiłabym o głosowanie.Komu się nie chce czytać tak długiego wpisu niech od razu idzie na koniec - do ankiety.

Pisząc tę notkę posłużyłam się między innymi tekstem „Extracts from the Journal of Lieutenant H. Frankland, Royal Dublin Fusiliers, lately prisoner of war at Pretoria [Wyjątki z dziennika porucznika H. Franklanda, Royal Dublin Fusiliers, w ostatnim czasie jeńca wojennego w Pretorii]” 

Por. Frankland przebywał w niewoli od listopada 1899 r. do 5 czerwca 1900 r., jego dziennik daje więc wgląd w to, co działo się w obozie już pod nieobecność Churchilla. Informację o ucieczce znajdujemy pod datą 15 grudnia, podczas gdy miała ona miejsce 12/13 grudnia. Różnica ta wynika z faktu, iż o ucieczce władze obozu dowiedziały się z opóźnieniem. Stało się to wtedy, gdy do obozu przyszedł fryzjer, który, jak zwykle, miał Churchilla ogolić (taka usługa była dostępna za niewielką opłatą). Frankland, który właśnie się obudził, chcąc kryć Churchilla, odparł, że ten poszedł do łazienki i nie potrzebuje golenia, ale towarzyszący fryzjerowi strażnik postanowił po prostu zaczekać pod łazienką. Gdy okazało się, że Churchilla tam nie ma, zaalarmowano kierownictwo. Wtedy dopiero Burowie zdali sobie sprawę z tego, że ich więzień uciekł. Frankland wymienia restrykcje, jakie spotkały wtedy jeńców: odcięto dostęp do prasy, wprowadzono apele, zabroniono wychodzenia na podwórze po godz. 20.00 oraz zabroniono piwa (do tej pory jedynego dozwolonego alkoholu). No cóż, nie wygląda to na zbyt surowe represje, ale ocenę pozostawiam Czytelnikom…

Co w tym czasie działo się z Winstonem? Opuścił więzienie i znalazł się na ulicach Pretorii. Planował jak najszybsze dotarcie do linii kolejowej prowadzącej w kierunku wschodnim – do Mozambiku, który był kolonią portugalską (Portugalska Afryka Wschodnia). Portugalia nie była stroną konfliktu, ale utrzymywała przyjazne stosunki z Imperium Brytyjskim, więc mógł tam liczyć na pomoc. Problem stanowiło to, że miał przed sobą do przebycia ponad 480 km (300 mil), a także fakt, iż tak niezbędne rzeczy jak mapa, kompas oraz ponad połowa racji żywnościowych została u kolegów, którzy nie zdołali uciec. Posiadał jedynie 75 funtów (wtedy wprawdzie miało to wyższą wartość niż dziś, ale i tak nie było to dużo) oraz nieco czekolady. Nie zniechęciło go to jednak do kontynuowania ucieczki (co prawda nie miał za bardzo innego wyjścia, przecież nie chciał wracać do obozu).

Udało mu się wejść do pociągu towarowego przeznaczonego do przewozu węgla. Okazało się, że wagon nie był całkiem pusty – współpasażerem był sęp. Nie wiem czy z powodu sępa czy raczej z racji wzmagającego się głodu i pragnienia – w końcu wyskoczył z pociągu i ruszył w dalszą drogę piechotą. Zobaczył jakieś zabudowania, które najpierw wziął za wioskę tubylczą. Ponieważ tubylcy nie przepadali za Burami, postanowił tam właśnie zwrócić się o pomoc. Miał wyjątkowe szczęście, gdyż drzwi otworzył mu prawdopodobnie jeden z dwóch Anglików w okolicy - John Howard. Drugim był towarzyszący mu Mr. Dewsnap (tak określany jest we wspomnieniach Churchilla). Howard był zarządcą przedsiębiorstwa górniczego o nazwie Transvaal and Delagoa Bay Colliery.

Howard i Dewsnap udzielili Churchillowi schronienia w kopalni. Dostarczali mu jedzenia i cygar. Churchill spędzał czas na czytaniu książki przy świecy. W pewnym momencie dowiedział się, że wyznaczono za schwytanie go „żywego lub martwego” nagrodę 25 funtów. Tu istnieje pewna rozbieżność źródeł, gdyż wspomniany już Frankland pisał: „To dość dziwne, ale mówi się, że dzień po ucieczce Churchilla przyszedł rozkaz od Generała Jouberta [Petrus Jacobus Joubert, znany, jako Piet Joubert – vice-prezydent Republiki Południowoafrykańskiej] by Churchilla zwolnić. Jakkolwiek, nie mam wątpliwości, że to wszystko zrobiono by wytłumaczyć się z tego, że nie udało się go schwytać. Mam nadzieję, że uda mu się.”. Trudno powiedzieć czy rzeczywiście wydano rozkaz zwolnienia. Faktem jest, że list gończy istniał, a właściwie to dalej istnieje. Jego egzemplarze można kupić na aukcjach internetowych (https://flashbak.com/wanted-dead-or-alive-in-1899-reward-offered-for-escaped-prisoner-winston-churchill-14923/ ). Nie potrafię powiedzieć czy to jakiś brak koordynacji, czy informacja o zwolnieniu była plotką.

Po sześciu dniach spędzonych w kopalni na czytaniu powieści Roberta Louisa Stevensona „Kidnapped” (Porwany) udało się umieścić Churchilla w pociągu przewożącym wełnę, jadącym w kierunku Delagoa (granica z Portugalską Afryką Wschodnią). Po dwóch dniach jazdy pociąg zatrzymał się i został przeszukany. Churchill ukrywał się pomiędzy workami z wełną. Gdy zorientował się, że przeszukujący rozmawiają po portugalsku, wiedział, że ucieczka się udała. Był 21 grudnia. Dwa dni później Howard otrzymał wiadomość o treści: “Towary dotarły bezpiecznie”. Wiadomość o udanej ucieczce dotarła też (również 23 grudnia) do obozu jenieckiego w Pretorii. Niby prasy zakazano, ale wiadomości docierały.

Tymczasem Haldane (jak pamiętamy nie udało mu się uciec z Churchillem) nie zrezygnował z pomysłu ucieczki. Tym razem plan był „klasyczny” – mianowicie wykopanie tunelu spod podłogi pokoju. Zadanie było o tyle ułatwione, że w podłodze już znajdował się rodzaj schowka. Kopanie szło ze zmiennym szczęściem. Z początku grunt był twardy, ale w końcu natrafiono na ziemię gliniastą. Radość nie trwała długo, gdyż przez miękki grunt zaczęła dostawać się woda. Ostatecznie pracy nad tunelem zaniechano.

Nie zaniechano jednak prób ucieczki. W lutym Haldane, Brockie, Grimshaw i Le Mesurier wymyślili, że przetną kable elektryczne, co spowoduje zgaszenie świateł na podwórzu. Więźniowie mieliby wtedy skorzystać z zamieszania i uciec przez mur, posługując się zrobionymy przez siebie drabinkami. Podjęto dwie próby. Przy pierwszej okazało się, że w miejscu planowanym do przekroczenia muru znalazł się strażnik, więc trzeba było zrezygnować.

Druga próba była podjęta parę dni później. Ordynans o nazwisku Clough miał przeciąć kable. Frankland dał sygnał. Światło na chwilę zgasło, ale natychmiast znów się zapaliło. Obawiano się, że Clough został porażony prądem, ale nic takiego się nie stało. Prawdopodobnie został lekko „kopnięty” i nie przeciął drutów. Kolejna osoba miała próbować dokonać awarii, ale zjawił się strażnik i znów się nie udało.

Kolejne parę dni później światło zgasło, tym razem po uderzeniu piłki (prawdopodobnie Clough’owi jednak wtedy udało się częściowo uszkodzić druty, więc uderzenie piłki wystarczyło do przerwania dostawy prądu). Tym razem Burowie byli już zaalarmowani, ale zaakceptowali wyjaśnienie, że awaria była przypadkowa. Na wszelki wypadek jednak podwojono liczbę strażników. Trzeba było zmienić całkowicie plan ucieczki (z ucieczki, jako takiej nie zrezygnowano).

Wkrótce jeńcy dowiedzieli się, że 1 marca (wypadało to za dwa dni) zostaną przeniesieni do innego obozu. Le Mesurier, Haldane i Brockie postanowili wykorzystać okazję. Skoro zgasło światło i było zamieszanie, niech strażnicy myślą, że faktycznie uciekli. Tymczasem oni ukryją się we wspomnianym już wcześniej schowku, ale nikt ich tam nie będzie ich tam szukał. Gdy pozostałych jeńców będą przewozić do innego obozu, oni przeczekają w schowku, a następnie, gdy miejsce opustoszeje - wyjdą.

Następnego ranka, robiący obchód Opperman (jeden z trzech Burów sprawujący pieczę nad więzieniem, z tekstu nie wynika jasno czy był komendantem, ale później będę o nim pisać, jako komendancie) stwierdził nieobecność trzech więźniów. Gdy spytał się co się stało otrzymał odpowiedź, żeby nie budził ludzi o tak wczesnej porze. Wyszedł, ale wrócił przyprowadzając ze sobą dwie osoby, w tym Szefa Policji. Po śniadaniu (proszę zwrócić uwagę – śniadanie mimo wszystko musiało być) przeprowadzono gruntowną rewizję, ale nie zwrócono uwagi na podłogę, nie wiedząc pewnie o schowku. Ostatecznie przyjęto wersję, że więźniom udało się uciec i szukano ich na zewnątrz.

Wbrew zapowiedziom, do przenosin w dniu 1 marca nie doszło. Kolejne dni Haldane, Brockie i Le Mesurier spędzili w schowku, jak można się domyślić w warunkach mało komfortowych. Dalej kopano tunel. Przeprowadzka ostatecznie nastąpiła 16 marca. Trójce uciekinierów udało się wreszcie zrealizować plan. Po ok. dwóch tygodniach, podobnie jak wcześniej Churchill, dotarli do Lourenço Marques (dziś Maputo) w Mozambiku.

Tymczasem pozostali jeńcy trafili do obozu w Watervall, na obrzeżach Pretorii (nie mylić z innymi miejscami o tej samej nazwie). W podanym linku można obejrzeć sobie miejsce na mapie oraz poczytać o jednej z ucieczek z tego obozu https://www.bwm.org.au/warcourse/Escape_from_Waterval.php .

Frankland opisuje barak, w którym był zakwaterowany, jako długi, biały i otoczony drutem kolczastym. Poza drutami znajdował się dom komendanta oraz namioty strażników. Frankland nie był zadowolony z warunków bytowych. Jak pisał, 120 oficerów spało na łóżkach znajdujących się jedynie w odlegołości ok. 1 m jedno od drugiego. Nie było podłogi. Warunki sanitarne określa, jako „enough to disgust any civilised being” – wystarczające by wzbudzić obrzydzenie u każdej cywilizowanej istoty. Oficerowie napisali protest w tej sprawie, ale bez przekonania, że przyniesie to jakiś efekt.

Natomiast klimat był przyjemniejszy niż w Pretorii. Jeńcy byli również zadowolony z faktu, że dotychczasowy komendant Opperman został wysłany na front. Nowy komendant –Westernant był dużo sympatyczniejszy. Nazywano go „Pyjamas” (Piżama), gdyż jego ubiór miał przypominać piżamę (Burowie nie nosili jednolitego umundurowania).

Wspominałam o ucieczkach – Frankland opisuje jedną z nieudanych prób ucieczki, mającą miejsce 30 marca 1900 r. Oficer o nazwisku Best przeczołgał się pod drutem, tyle tylko, że natknął się wprost na strażnika. Ten najpierw myślał, że pod drutem przechodzi pies i zawołał „voersak” (Frankland używa pisowni footsack), co w południowoafrykańskiej wersji holenderskiego (wtedy jeszcze nie używano powszechnie nazwy Afrikaans) oznacza „odejdź” (podobno jest to niegrzeczne wyrażenie, coś w rodzaju „zjeżdżaj”, „zmiataj”). Gdy zorientował się, że ma do czynienia z człowiekiem, po prostu kazał mu wracać. Frankland przyznaje, że strażnik był życzliwy (w oryginale„kind-hearted”), a Best miał dużo szczęścia. Inna próba ucieczki (też nieudana) miała miejsc 5 kwietnia. Tym razem padły strzały, ale nie trafiły w ludzi. Dwie kule przeszły przez ścianę jadalni. Podwojono straże, ale nie ma informacji na temat ewentualnych represji.

Tymczasem, po początkowych sukcesach Burów, Brytyjczycy zaczęli przejmować inicjatywę (nowe siły ciągle dopływały na południe Afryki, podczas gdy Burowie nie mieli możliwości uzupełniania sił ludzkich, ani zapasów). Jeńcy liczyli na rychłe wyzwolenie (informacje o sytuacji na froncie czerpali głównie od nowoprzybyłych). Tak więc, gdy 5 czerwca o 1.30 w nocy przyszedł komendant i kazał się pakować do wymarszu na stację kolejową, po początkowym szoku, jeńcy po prostu odmówili, przypominając o danej wcześniej obietnicy, że do przenosin nie dojdzie. Komendant tłumaczył, że otrzymał rozkaz i chciał odejść, ale tym razem to więźniowie go zatrzymali. Komendant zagroził, że zaraz przyjdą strażnicy, ale w końcu obiecał, że zrobi wszystko, by zapobiec przenosinom. W końcu Brytyjczycy wypuścili komendanta i poszli do łóżek w przekonaniu (słusznym), że nikt ze strażników nie zastrzeli człowieka leżącego w łóżku. Chyba jednak mało kto spał przez resztę nocy. O 8.30 Brytyjczycy zauważyli dwie sylwetki jadące konno. Ku ich radości okazało się, że to nikt inny, jak Winston Churchill oraz jego kuzyn, Duke Marlborough.

Dzięki wojnie burskiej Winston Churchill stał się celebrytą. Wiem, wtedy tego słowa nie używano, ale tak to można dziś określić. O ile przed wojną nie udało mu się dostać do Parlamentu (dlatego właśnie pojechał na wojnę), tym razem jego kariera polityczna potoczyła się szybko. Candice Millard, autorka książki Hero of the Empire. The Boer War, a Daring Escape, and the Making of Winston Churchill ma więc powód twierdzić, że wojna burska była dla Churchilla momentem przełomowym.

Tymczasem wojna trwała dalej. Wojskom brytyjskim udało się zdobyć większość miast (w tym stolicę Pretorię), ale to nie zakończyło wojny. Wojna weszła w fazę partyzancką. Nowomianowany na dowódcę sił zbrojnych Lord Kitchener z końcem 1900 roku zaczął stosować taktykę spalonej ziemi. Palono wszelkie farmy znajdujące się w odległości poniżej 100 km od linii kolejowej. Znajdujące się na farmach osoby, głównie kobiety i dzieci (mężczyźni zwykle byli na wojnie) osadzano w obozach, określanych, jako obozy koncentracyjne lub obozy uchodźców. Z założenia nie miały to być obozy karne, lecz miejsca, gdzie umieszczano osoby, które wcześniej pozbawiono dachu nad głową. W praktyce jednak duże zagęszczenie, fatalne warunki sanitarne i problemy z zaopatrzeniem w żywność i czystą wodę doprowadziły do śmierci (głównie na skutek chorób zakaźnych, niedożywienia lub wyziębienia, często czynniki te występowały łącznie). W obozach zmarło 4 177 kobiet, 22 074 dzieci (poniżej 16 lat) i 1 676 mężczyzn (głównie starszych, gdyż młodzi walczyli). Łącznie zmarła ¼ osób osadzonych w obozach. W przypadku dzieci było to 50% procent populacji (w przypadku dzieci poniżej roku śmiertelność w obozach wynosiła blisko 100%). Liczby te skłaniają Afrykanerów do mówieniu o ludobójstwie. Gdy pytałam Afrykanerów o opinie czy uważają taką śmiertelność za wynik celowego działania władz brytyjskich czy też nieszczęśliwego splotu okoliczności, bez wahania odpowiadają, że działanie było celowe.

Kontynuując statystyki dotyczące osób pozbawionych wolności:

Oprócz obozów koncentracyjnych dla Burów były też obozy dla czarnej ludności (też pomyślane, jako obozy uchodźców). Zmarło tam 14 154 osób wg oficjalnych statystyk, a ponad 20 000 wg szacunków uwzględniających liczbę pochówków, przy czym część osób zmarła poza obozami. Zależnie od szacunków śmiertelność oblicza się od nieco ponad 10 procent do 35 procent. Osiemdziesiąt procent zmarłych stanowiły dzieci. Przyczyny śmierci były podobne, jak w obozach dla białych.

W trakcie wojny 28 000 Burów oraz osób walczących po ich stronie dostało się do niewoli. Brytyjczycy z reguły wywozili ich poza teren Afryki. 25 630 osób wywieziono na Wyspę Świętej Heleny (tam właśnie toczy się akcja filmu „Krew i chwała”, o którym wspominano w komentarzach do pierwszej części artykułu „O dzielnym Winstonie”), na Cejlon, na Bermudy, do Indii, a nawet do Portugalii (musiała być jakaś umowa w tej kwestii). Nie znalazłam (na razie) statystyk na temat śmiertelności, jednakże była ona mniejsza niż w obozach dla cywilów.

W odniesieniu do wziętych do niewoli Brytyjczyków (oraz walczących po ich stronie m.in. Australijczyków i Kanadyjczyków) statystyki są dokładne: 383 oficerów i 9 170 podoficerów oraz żołnierzy. Liczba zmarłych to 97 osób (nieco ponad 1 procent). Nie wiem czy statystyka ta uwzględnia Brytyjczyków branych do niewoli w partyzanckiej fazie wojny. Burowie w zasadzie nie mieli już warunków do przetrzymywania jeńców. W takiej sytuacji, jedynym cywilizowanym sposobem postępowania było wypuszczanie jeńców, rzecz jasna po uprzednim odebraniu broni. Oprócz broni zabierano zazwyczaj też buty, a nawet ubranie. Wynikało to nie tylko z chęci obniżenia zdolności bojowej przeciwnika, ale też z kłopotami zaopatrzeniowymi. Buty i ubranie były więc przydatne.

Wojna skończyła się 31 maja 1902 r. podpisaniem traktatu pokojowego. Zakładał on między innymi likwidację dwóch burskich republik, ale zapewniał Burom dość dużą autonomię. Zobowiązał też do zwolnienia osób pozbawionych wolności.

Źródła (oprócz wymienionych w tekście)

https://www.angloboerwar.com/books/49-churchill-london-to-ladysmith-via-pretoria/1084-churchill-chapter-8-prisoners-of-war  

https://www.history.com/news/the-daring-escape-that-forged-winston-churchill    

https://www.historyanswers.co.uk/news/verdun-100-years-on-only-in-history-of-war-issue-27/  

https://www.angloboerwar.com/other-information/89-prisoner-of-war-camps/1837-boer-prisoners-of-war  

https://www.angloboerwar.com/other-information/89-prisoner-of-war-camps/1836-british-and-colonial-prisoners-of-war

https://www.sahistory.org.za/topic/women-children-white-concentration-camps-during-anglo-boer-war-1900-1902  

https://www.sahistory.org.za/topic/black-concentration-camps-during-anglo-boer-war-2-1900-1902

A TERAZ ANKIETA:

Którym z tematów „historyczno-kulturalnych” powinnam się zająć w pierwszej kolejności? (Jednocześnie uprzedzam, że jeśli będzie jakiś temat bieżący „wskoczy” wcześniej). Proszę w komentarzach pisać (1), (2), (3) lub (4)

(1) Omówienie filmu „Krew i chwała” (Modder en Bloed) – akcja toczy się w czasie wojny burskiej. Burowie przebywają w obozie jenieckim na Wyspie Św. Heleny. Film dostępny w Internecie. Piszę „omówienie”, a nie recenzja, bo będę skupiać się bardziej na realiach historycznych niż na grze aktorów (spoilerów jednak nie będzie)

(2) Recenzja filmu „Treurground” (dostępny na youtube, po angielsku). Film ze Steve’m Hofmeyrem w roli głównej. Film traktuje o sprawach współczesnych – zabójstwach farmerów.

(3) Historia Wielkiego Treku, bitwa nad Krwawą Rzeką (Bloedrevier/Bloodriver). Przy okazji odniosę się do dyskusji na temat kwestii własności ziemi.

(4) Historia Obozu 32, w Angoli, znanego, jako Quatro. Był to założony przez Afrykański Kongres Narodowy (ANC) obóz "readukacyjny" dla osób, które w jakiś sposób naraziły się kierownictwu ANC (chodziło o czystki wewnętrzne). Napiszę coś o roli Chrisa Haniego w tego rodzaju działalności.


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura